MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Zginęła straszną śmiercią w rocznicę ślubu. Była kochającą matką i żoną...

Antoni SOKOŁOWSKI [email protected]
Po śmierci żony pan Tomasz będzie sam wychowywał dzieci: 7-letniego Krzysia i 8-letnią Natalię.
Po śmierci żony pan Tomasz będzie sam wychowywał dzieci: 7-letniego Krzysia i 8-letnią Natalię. fot. Antoni Sokołowski
Ta historia wstrząsnęła całym regionem. Młodzi zwyrodnialcy nakryci na oszustwie, przejechali autem kobietę. Zostawiła dwójkę małych dzieci…

Tamara Bomba, rzecznik komendy policji w Przysusze

- Odszukanie i zatrzymanie wszystkich sprawców tragedii w Rusinowie był dla nas sprawą honoru. Wszyscy czterej zatrzymani młodzi mężczyźni otrzymali już sankcje. Ostateczna decyzja o ich losie należy do sądu.

Sprawdziliśmy

- Nie dało się jej uratować – mówi Franciszek Kietliński, jeden ze świadków zdarzenia w Rusinowie na miejscu tragedii.
- Nie dało się jej uratować – mówi Franciszek Kietliński, jeden ze świadków zdarzenia w Rusinowie na miejscu tragedii.

- Nie dało się jej uratować - mówi Franciszek Kietliński, jeden ze świadków zdarzenia w Rusinowie na miejscu tragedii.

Sprawdziliśmy

Wszyscy sprawcy tego tragicznego zdarzenia już są zatrzymani. Prokurator przedstawił kierującemu samochodem zarzut spowodowania ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, ze skutkiem śmiertelnym oraz zarzut oszustwa przy sprzedaży jabłek. Za to grozi maksymalna kara 12 lat więzienia.

Pozostałym trzem mężczyznom, wszyscy w wieku 21 lat, przedstawiono zarzut nieudzielania pomocy osobie pokrzywdzonej oraz również oszustwa. Za to grozi im kara więzienia do trzech lat. Sąd aresztował tymczasowo 20 - letniego kierowcę.

Zdecydował też o losie trzech innych mężczyzn, którzy jechali razem z 20-latkiem. Każdy z nich otrzymał dozór policyjny. Mają meldować się na policji dwa razy w tygodniu.

Większość mieszkańców Rusinowa w powiecie przysuskim wciąż przeżywa śmierć 31-letniej pani Wioletty. - Zginęła w dziewiątą rocznicę swego ślubu, była wspaniałą matką i żoną. Zostawiła maleńkie dzieci - ludzie nie mogą powstrzymać łez.

Pani Wioletta pracowała od ponad roku w miejscowej firmie. To przedsiębiorstwo handlowo - usługowe. Jest tu stacja paliw, ale także skład materiałów budowlanych i skup owoców. - Synowa była bardzo uczciwa, zresztą ta praca polegała na zaufaniu. Trzeba było przecież wypłacać ludziom pieniądze za towar - opowiada jej teściowa Wiesława Bogusz.

OSZUKALI NA WADZE

Praca w skupie była prosta: przyczepę czy ciężarówkę załadowaną jabłkami ważyło się na wadze samochodowej, a potem owoce trafiały na przenośnik. Po powtórnym zważeniu pojazdu było wiadomo, ile ważyły owoce. Cały teren jest pod kontrolą kamer, które wszystko nagrywają. - Widocznie ci bandyci znaleźli sposób, by oszukać kamery. Ustawiali samochód za przyczepą i nie było widać, że po pierwotnym zważeniu auta, z bagażnika i z tylnych siedzeń wyskakują młodzi ludzie.

Tak zawyżali wagę owoców - opowiada Franciszek Kietliński, jeden ze świadków tego, co stało się w Rusinowie.

Na bazie, gdzie wciąż kręci się wielu klientów, widok kilku osób, które nagle wychodzą zza przyczepy przy przenośniku owoców, nie wzbudzał niczyjej uwagi. Pani Wioletta najwidoczniej odkryła oszustwo. - Przyszła do mnie w piątek wieczorem i zdenerwowana opowiadała, że jacyś młodzi chyba ją oszukali. Wspomniała przy tym, że mają przyjechać jeszcze w sobotę - opowiada Wiesława Bogusz.

DRAMAT PRZY BRAMIE

Tego dnia jak zwykle poszła do pracy. Przed wyjściem pożegnała się z dziećmi. Maluchy tego dnia nie szły do szkoły. Sama miała dziewiątą rocznicę ślubu. - Jeszcze w nocy obudziła się, a zwykle spała dobrze i mówiła, że ją w pracy oszukano. Nie mogła sobie tego darować, bo zdaje się, że ci sami ludzie oszukali tak już kilka razy - wspomina jej mąż Tomasz Bogusz.

Dramat rozegrał się w sobotę tuż przed godziną 12. Na teren zakładu zajechał opel astra. Za kierownicą siedział 20-letni mieszkaniec Przysuchy. Chłopak chciał sprzedać jabłka. Do samochodu podeszła z przodu pani Wioletta, a z tyłu właściciel firmy. - Szef zauważył, że w oplu są młodzi ludzie przykryci kocami. Chciał ich zatrzymać, ale oni zatrzasnęli się w środku - opowiada Wiesława Bogusz.
Doszło do awantury. Szef chciał zmusić młodych ludzi, by wyszli z samochodu. Zaczął szarpać za klamkę, kopać w drzwi. Kobieta blokowała wyjazd. Nagle oszuści ruszyli z piskiem opon. Pani Wioletta wskoczyła na pokrywę silnika, a gdy wóz przyspieszył i po kilkunastu metrach gwałtownie skręcił w bramie wjazdowej, spadła na betonową kostkę.

ZGINĘŁA NA MIEJSCU

W wyniku upadku doszło do złamania podstawy czaszki i wielu innych obrażeń. Zginęła na miejscu. - Ja tyle krwi w życiu nie widziałem - mówi jeden z przysuskich policjantów. - Nie było najmniejszych szans, by ją uratować - dodaje inny policjant, który w sobotę był na miejscu tragedii.

Kierowca i jego trzej kompani uciekli. Później ukryli samochód w lesie i rozdzielili się. - Szukaliśmy ich wszędzie: po wsiach, każdy sygnał sprawdzaliśmy. Gdybyśmy znaleźli, to nie wiem, co ludzie by z nimi zrobili - mówi bez ogródek Franciszek Kietliński.

Policja szybko dotarła najpierw do jednego sprawcy, potem do kolejnych. Jeden z nich zdołał uciec do Warszawy, ale został złapany w poniedziałek o świcie. Daleko w lesie policjanci znaleźli też samochód, który stał się narzędziem zbrodni.

JAK TERAZ ŻYĆ?

Pogrzeb pani Wioletty był we wtorek, przyszła niemal cała szkoła. - Od razu po tragedii jej dzieciom udzieliliśmy wsparcia psychologów. Jednak przed nimi są trudne dni. To także duże zadanie wychowawcze dla nas - mówi Beata Turek, dyrektor Zespołu Szkół Ogólnokształcących w Rusinowie.
Nauczyciele wspominają, jak bardzo pani Wioletta dbała o dzieci, jak starała się zadbać o każdy szczegół. - Na szkolne uroczystości piekła nam czasem ciasto - dodają nauczyciele, opowiadając, że jej syn miał niedawno pasowanie na pierwszaka. - Teraz tylko czekała na komunię swojej córeczki - kiwają głowami nauczycielki i ukradkiem ocierają łzy.

Dwudziestolatek, który do czasu rozprawy siedzi w areszcie, miał więcej czasu na pożegnanie. Jeszcze w niedzielę w nocy wszedł na portal społecznościowy. Miał tam 488 zarejestrowanych znajomych. "Do zobaczenia za kilka lat, wszystkim elo" - napisał.

- Pochowałam kochaną synową, nikt mnie jej nie zwróci – mówiła nam Wiesława Bogusz.
- Pochowałam kochaną synową, nikt mnie jej nie zwróci – mówiła nam Wiesława Bogusz.

- Pochowałam kochaną synową, nikt mnie jej nie zwróci - mówiła nam Wiesława Bogusz.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Radomskie