Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

"Zostałam uwięziona, błagam o pomoc". Wstrząsająca historia młodej dziewczyny

Iwona ROJEK [email protected]
Dom Pomocy Społecznej dla Osób Przewlekle Psychicznie Chorych w Słupi Pacanowskiej – tu od kilku lat mieszka dziewczyna ze Starachowic.
Dom Pomocy Społecznej dla Osób Przewlekle Psychicznie Chorych w Słupi Pacanowskiej – tu od kilku lat mieszka dziewczyna ze Starachowic. Łukasz Zarzycki
Na wniosek matki dziewczyna ze Starachowic została ubezwłasnowolniona i wsadzona do Domu Pomocy Społecznej. Opowiedziała nam swoją wstrząsającą historię.

Co to jest schizofrenia?

Co to jest schizofrenia?

Schizofrenia to choroba psychiczna, która rozpoczyna się zwykle w okresie dojrzewania, ma nieznane przyczyny, dotyka 1 procenta społeczeństwa. Objawia się okresowym pogorszeniem funkcjonowania w zakresie myślenia, koncentracji, przeżywania emocji, czasami u chorego pojawiają się urojenia, lęki. Istnieją na nią coraz skuteczniejsze leki.

- Proszę mnie wyratować - błaga 31 letnia kobieta. - Pięć lat temu moja matka umieściła mnie w Domu Pomocy Społecznej dla Osób Przewlekle Psychicznie Chorych w Słupi Pacanowskiej i nie pozwala mi stąd wyjść. To dla mnie koszmar.

Do placówki, prowadzonej w Słupi Pacanowskiej w powiecie buskim, przez Zgromadzenie Sióstr Albertynek Posługujących Ubogim, w której przebywa 90 kobiet nie jest łatwo się dostać. 31- letnia dziewczyna kilka dni wcześniej musi zgłosić w sekretariacie, że ktoś ją chce odwiedzić i matka jako jej opiekun prawny musi wyrazić na to zgodę. Nikt niepowołany nie może do niej wejść. Przełożone wyrażają zgodę tylko na odwiedziny w jadalni, do małego pokoju dziewczyny, jaki dzieli z dużo starszą kobietą w innym budynku, nie wolno jest nam wejść. Do Domu prowadzonego przez Siostry Albertynki na wzgórzu wiedzie zamknięta brama i pozamykane drzwi. Z ulicy nikt nie ma szans się tam dostać.

Każdy gość jest dokładnie spisany, siostra pyta w jakim celu przyszliśmy i skąd się znamy z pensjonariuszką. Uprzedza, że jakiekolwiek próby nagłośnienia sytuacji dziewczyny będą wiązały się z surowymi konsekwencjami.

- Nasza podopieczna jest bardzo chora, do tej placówki skierował ją sąd - tłumaczy Wilhelma Kamafel, oddziałowa pielęgniarek. - My musimy realizować wyroki sądu i wolę matki. Całe zło na świecie bierze się, z tego, że ludzie odeszli od Boga, a tutaj codziennie mamy msze i modlitwy.

NIEUDANE MIŁOŚCI

Na pewien czas siostra zostawia nas samych w jadalni, gdzie za naszymi plecami odbywa się terapia zajęciowa i wtedy 31-latka opowiada nam swoją historię. - Jestem jedynaczką, mama urodziła mnie w wieku 36 lat, wcześniej miała innego męża, z którym się rozstała - mówi.

- Matka nie związała się z moim ojcem, wychowała mnie sama. W podstawówce i szkole średniej miałam bardzo dobre świadectwa, tańczyłam, byłam fotomodelką. Potem się zakochałam, mama była przekonana, że wyjdę za tego chłopaka za mąż, był zamożny, ale on po dwóch latach mnie rzucił. Pokłóciliśmy się na jego studniówce. Bardzo to przeżyłam, dostałam wtedy ataku histerii i zaburzeń psychicznych. Jakoś się otrząsnęłam, wyjeżdżałam do Francji i Włoch do pracy, później rozpoczęłam studia najpierw na resocjalizacji, a potem na prawie w Warszawie. Ale musiałam je przerwać, bo nie miałam pieniędzy na utrzymanie. Drugi mój związek też był nieudany, zaszłam w ciąże, a matka tak się darła, że nie potrzeba nam bachora, że znów wysiadłam psychicznie. Trafiłam po raz drugi do Morawicy, tam poroniłam. Psychiatra stwierdził u mnie schizofrenię paranoidalną. Zostałam na wniosek matki szybko ubezwłasnowolniona i stamtąd już nie wróciłam do domu. Wywieziono mnie do Domu Pomocy Społecznej. Byłam w szoku. Najpierw przez pół roku byłam w Końskich, ale, gdy tam zaczęli odwiedzać mnie baptyści i chcieli mi pomóc w wydostaniu się, matka szybko przeniosła mnie do Słupi Pacanowskiej.

Młoda kobieta opowiada, że w Domu panuje duży reżim. - O szóstej rano jest jedna msza, po południu druga, kilka razy dziennie publiczna modlitwa - wylicza.

Pan Stanisław walczył z ubezwłasnowolnieniem w Polsce i wygrał!

Pan Stanisław walczył z ubezwłasnowolnieniem w Polsce i wygrał!

W październiku Polak o imieniu Stanisław, chorujący od 16 roku życia na schizofrenię wygrał proces w Strasburgu. Trybunał orzekł, że przymusowe umieszczenie osoby w Domu Pomocy Społecznej jest pozbawieniem wolności. Stanisława w 2000 roku ubezwłasnowolnił jego brat i zaraz potem umieścił go w placówce. Przez lata nie interesował się nim. Mężczyzna wysyłał do sądu wnioski o cofnięcie ubezwłasnowolnienia, ale sąd ich nie przyjmował, bo jako osoba ubezwłasnowolniona nie miał prawa ich składać. Mógłby zrobić to jedynie brat, ale nie miał takiego zamiaru. Trybunał uznał, że Polska naruszyła prawo Stanisława do sądu. Chory otrzymał 10 tysięcy euro zadośćuczynienia i jego wniosek ma być rozpatrzony przez sąd. Helsińska Fundacja Praw Człowieka ma się przyjrzeć bliżej sprawom ubezwłasnowolniania w Polsce.

- W pokoju mogę oglądać telewizję, ale dostępny jest tylko Program 1, z komputera można korzystać jedynie na wspólnej sali. Siostra powiedziała, że mile widziana będzie moja codzienna pomoc w pralni. Matka odwiedza mnie rzadko, myślałam, że ostatnio, na moje urodziny weźmie mnie na przepustkę, ale nie zabrała mnie, chociaż bardzo na to czekałam. W bloku gdzie mieszka mama, piętro niżej mam swoją kawalerkę. Wynajęła ją obcym ludziom. Marzę o powrocie do domu, o wyjściu na wolność, o pójściu do pracy na miarę swoich sił. Nawet jeśli jestem chora - to chyba mam prawo do ludzkiego traktowania, do leczenia w przychodni, do terapii, bywania wśród ludzi, posiadania przyjaciół. Może odziedziczyłam chorobę po swoim biologicznym ojcu, on też ma schizofrenię, chociaż czytałam, że dziedziczą ją częściej chłopcy, niż dziewczynki. Tutaj dostaję takie leki, że ciągle jestem opuchnięta, ledwo widzę na oczy, jestem otumaniona i śpiąca. Jak poprosiłam o ich zmianę, to siostra powiedziała mi, że będzie to możliwe najwcześniej na wiosnę. Bardzo chciałabym też odnaleźć moją przyrodnią siostrę, wiem, że ma 40 lat i mieszka w Chicago. Jak wyszła tam za mąż, to zmieniła nazwisko. Często zastanawiam się nad tym czy jest zdrowa i jak sobie poradziła w życiu.

Dziewczyna żali się, że mama nigdy jej nie wspierała. - Bardzo się zmieniła odkąd straciła trzeciego męża i stała się bardzo religijna. - Matka jest członkiem Trzeciego Zakonu Świeckiego Świętej Trójcy w Starachowicach i całe dnie przesiaduje w kościele. Ubzdurała sobie, że jak ja będę w takim domu pomocy, to ona i ja zostaniemy zbawione. Cały czas każe mi się modlić i prosić Papieża o uzdrowienie z choroby.

MATKA DECYDUJE

Kontaktujemy się z matką dziewczyny, aby zapytać czy jest szansa, aby jej córka wyszła kiedykolwiek na wolność.

- To ja decyduję o tym, gdzie będzie moja córka - mówi kobieta.

- Decyduję też o tym z kim się może obecnie widywać. Jak się podleczy, to kiedyś opuści placówkę. Nie żyła tak jak należy, nie skończyła studiów, chociaż różne zaczynała, nie umiała założyć rodziny, wyprawiała wiele głupstw. Nie mogłam zupełnie sobie z nią poradzić Tam gdzie teraz przebywa jest dobrze prowadzona, bierze leki. Na razie musi tam być.

Przedsiębiorca Eliasz Młynarczyk ze Skarżyska Kamiennej jest jedną z niewielu osób, której udało się wejść do Domu Pomocy i zobaczyć się z 31-letnią starachowiczanką.

- Znam się z tą dziewczyną od wielu lat, wiem, że maturę zdała na piątki, jest bystra, inteligentna, moim zdaniem może normalnie funkcjonować w społeczeństwie - mówi.

- Nawet jak musiałaby brać leki. Kto dziś jest w pełni zdrowy, nie ma takich ludzi. Dla mnie to skandal, żeby przetrzymywać ją w tego w typu placówce dla ciężko upośledzonych umysłowo ludzi. Powinna dostać za to odszkodowanie. Będąc za murami, tylko kilka dni można się wykończyć i załamać psychicznie. Trzeba ją ratować.

Dziewczyna mówi, że w sierpniu napisała do Sądu Okręgowego w Kielcach wniosek o cofnięcie jej ubezwłasnowolnienia.

- Mam nadzieję, że siostry Albertynki wysłały go do Sądu, do tej pory nie otrzymałam jeszcze zawiadomienia o terminie rozprawy - mówi.

- Tutaj cały czas jestem faszerowana lekami, grożą mi wywiezieniem do Morawicy, albo Kobierzyna. Chciałabym zeznawać w swojej sprawie, chyba, że dostanę w dniu sprawy takie leki, że nie będę mogła logicznie mówić. Wiem, że po tym artykule spadną na mnie restrykcje, ale stawiam wszystko na jedną kartę, chcę się ratować. Muszę się stąd wydostać. Proszę odpowiednie instytucje i ludzi o pomoc.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie