Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Skazany na 25 lat twierdzi, że policjanci... pobili go i ukradli pieniądze

Piotr KUTKOWSKI [email protected]
Sędzia Mariusz Młoczkowski, skazując w Sądzie Okręgowym w Radomiu Artura W. na 25 lata więzienia, a Mariusza F. na lat 15 nie miał żadnych wątpliwości co do ich winy. Obaj byli zaskoczeni tym wyrokiem.
Sędzia Mariusz Młoczkowski, skazując w Sądzie Okręgowym w Radomiu Artura W. na 25 lata więzienia, a Mariusza F. na lat 15 nie miał żadnych wątpliwości co do ich winy. Obaj byli zaskoczeni tym wyrokiem. Piotr Kutkowski
Mieszkaniec regionu odsiaduje wyrok za śmiertelne pobicie człowieka nad zalewem w Toporni koło Przysuchy. Teraz atakuje policję i sądy. Jego sprawą ma zająć się Sąd Najwyższy.

Zbrodnia nad zalewem w Toporni

Według prokuratury, 11 czerwca 2009 roku Artur W. pił w Toporni piwo z Przemysławem G., miało też dojść pomiędzy nimi do nieporozumień i awantury. Mężczyzna uciekał, podejrzany dogonił go w pobliżu tamy, przewrócił na ziemię, a potem kopał i bił do utraty przytomności. Świadkiem tego miał być drugi z podejrzanych, Mariusz F., który siedział tam w towarzystwie znajomej i był po spożyciu alkoholu i użyciu narkotyku. Świadek nie pomógł bitemu mężczyźnie, pomógł natomiast oprawcy wrzucić go do zalewu. Obserwująca całe zdarzenie kobieta, choć początkowo nosiła się zamiarem wezwania pogotowia, ostatecznie nie zareagowała. Jak twierdzi prokuratura, poszkodowany utonął, a gdy jego ciało wypłynęło, podejrzany zaczął zastraszać innego jeszcze świadka oskarżenia. Miał to czynić osobiście lub za pośrednictwem swego kolegi.

Co na to policja?

Co na to policja?

Alicja Śledziona, rzecznik mazowieckiej policji: - 22 stycznia w materiale telewizyjnego "Magazynu Express Reporterów" padły stwierdzenia wypowiadających się osób, które wskazują na łamanie prawa przez policjantów z Komendy Powiatowej Policji w Przysusze. Funkcjonariusze mieli ukraść pieniądze z depozytu podejrzanego Artura W. oraz w sposób bezprawny wymuszać zeznania i wyjaśnienia od zatrzymywanych w tej sprawie. Stwierdzamy, że do momentu publikacji materiału, policji takie okoliczności nie były znane. Posiadana w tej sprawie dokumentacja przeczy zarzutom podnoszonym w reportażu. Żaden z uczestników tego postępowania, zarówno oskarżeni, jak i świadkowie, nie składali żadnych zażaleń lub skarg na działania policji. Wyjaśnień w tych kwestiach nie żądały także prokuratura oraz sąd. Pozostawienie tych wątków w reportażu bez jakiegokolwiek komentarza ze strony policji, bądź innej instytucji powołanej do oceny czynności policyjnych, uznajemy jako brak obiektywizmu.

- Dowody nie pozostawiają wątpliwości, że oskarżeni są winni zabójstwa - mówił w lipcu 2011 roku sędzia Mariusz Młoczkowski, skazując w Sądzie Okręgowym w Radomiu Artura W. na 25 lata więzienia, a Mariusza F. na 15 lat za kratami. Sąd Apelacyjny podtrzymał to orzeczenie, ale sprawa znowu odżyła za sprawą programu telewizyjnego, który oglądała cała Polska.

W lipcu 2011 roku miał miejsce finał procesu, toczącego się od wielu miesięcy w Sądzie Okręgowym w Radomiu, przeciwko Arturowi W. i Mariuszowi F. Obaj siedzieli na ławie oskarżonych w kajdankach. Byli oskarżeni o zabicie Przemysława G., który zaginął w Przysusze 11 czerwca 2009 roku. Jego zwłoki znaleziono 19 czerwca w wodach zalewu w Toporni. Mężczyzna utonął, ale najprawdopodobniej wcześniej ktoś go pobił, łamiąc mu między innymi nos.

SUROWA KARA W RADOMIU

W czasie śledztwa podejrzani zmieniają wyjaśnienia, w sadzie twierdzą, że są niewinni. Prokurator domaga się skazania Artura W. na 25 lat więzienia, a Mariusza F. na 12,5 roku. Sąd wymierza im karę odpowiednio: 25 i 15 lat pozbawienia wolności. Oskarżeni nie ukrywają zaskoczenia surowością kary, ale głośno nie protestują. Na ich twarzach widać tylko wielkie zdziwienie. Sąd skazuje także na karę więzienia w zawieszeniu kobietę, której postawiono zarzuty nie udzielania pomocy poszkodowanemu.

Sędzia przyznał, że nie wszystkie okoliczności sprawy udało się rozwikłać w trakcie procesu. Nie zostało wyjaśnione między innymi, co spowodowało konflikt między ofiarą i zabójcą oraz jaki był motyw zbrodni.

APELACJA W LUBLINIE

Wygłoszone na sali sądowej uzasadnienie jest tylko krótkim wstępem do długiego, pisemnego i bardzo szczegółowego uzasadnienia, które sędzia Młoczkowski sporządza po wniesieniu apelacji przez obrońców skazanych. On sam wkrótce potem awansuje do Sądu Apelacyjnego w Lublinie. Dochodzi do apelacji. Proces w Lublinie ma pięć odsłon. Sędziowie, którzy w nim orzekają podtrzymują w pełni wyrok radomskiego sądu. Wśród tych, którzy orzekają nie ma sędziego Mariusza Młoczkowskiego.

HISTORIA Z TELEWIZJI

22 stycznia 2013 roku w telewizyjnej "Dwójce" pojawia się materiał "Magazynu Express Reporterów". Jego głównym bohaterem jest skazany dwa lata wcześniej Artur W. "W Polsce mamy sądy, ale nie mamy prawa" - komentuje wydany na niego wyrok 25 lat więzienia. On sam, jak i jego rodzina oraz prawnik kierują wiele zarzutów pod adresem sądu, a także przysuskiej policji.

Skazany twierdzi, że jest niewinny, a jego skazanie to efekt pomówień ze strony informatora policji Mariusza F., który za takie informacje mógł liczyć na różne korzyści. Pomówienia jego zdaniem padły też ze strony kobiety, która miała być świadkiem zdarzenia. Oboje mieli się później z tego wycofać. Tymczasem, jak utrzymuje Artur W., kobieta jest osobą o obniżonym poziomie sprawności intelektualnej i jako taka jest mało wiarygodna. Według skazanego i występujących w jego obronie osób, jej zeznania to jedyny dowód, na którym oparł się sąd.

Skazany mówi też przed kamerą, że policjanci z Przysuchy po zatrzymaniu bili go, a potem ukradli mu 500 euro. Autorzy programu pokazują wypowiedź kobiety, która teraz zaprzecza przed kamerą, by w ogóle widziała Artura W. w Toporni. Pada też sugestia, że sędziowie lubelskiego Sądu Apelacyjnego podtrzymując wyrok nie kierowali się dowodami, tylko nie chcieli przyznać, że ich obecny kolega, orzekając w tej sprawie w Radomiu, popełnił szereg błędów.

Program wywołuje wiele emocji. "Brawo dla sądu, prokuratury i oczywiście "mistrzów policyjnych" z Przysuchy. (...) Opinia już poszła w Polskę, aż wczoraj dzwoniła do mnie rodzina ze Szczecina. Dobre świadectwo sobie wystawiacie. Z całego serca gratuluje. Wstyd!!! ?" - pisze jeden z internautów na forum echodnia.eu.

GŁOŚNO W POLSCE

W reportażu występuje Joanna Kaczmarek - Kęsik, rzecznik Sądu Okręgowego w Radomiu, która podtrzymuje, że wyrok był słuszny i sąd nie ma żadnych wątpliwości co do winy skazanych. Wypowiedzi mundurowych pomówionych o kradzież, wymuszanie zeznań i stosowanie przemocy w śledztwie w ogóle nie ma.

Sędzia Kaczmarek - Kęsik podtrzymuje to, co powiedziała w programie.

- Sąd, skazując w tej sprawie nie miał żadnych wątpliwości co do winy oskarżonych. Biegła już w pierwszej opinii stwierdziła, że na ciele zmarłego były liczne obrażenia, wymieniła je, a jako przyczynę zgonu podała nietypowe utonięcie. W kolejnej, uzupełniającej opinii, nie wycofała się z tego, mówiła też między innymi o śladach jakie pozostają w ciele zmarłego, który utonął jako nieprzytomny. W tym przypadku takie ślady właśnie były - twierdzi.

SĘDZIOWIE TŁUMACZĄ

Rzecznik podnosi też, że nikt ani w czasie śledztwa ani na procesie nie kwestionował opinii biegłej, nie mówił o nadużyciach ze strony policji, zaś sam Artur W. wielokrotnie zmieniał wyjaśnienia.

- Wiedząc o ograniczeniach tej kobiety i chcąc sprawdzić wiarygodność składanych przez nią zeznań sąd zarządził ekspertyzę psychologiczną na jej temat, a potem się na niej opierał. Co więcej, kobieta w pierwszym przesłuchaniu podała bardzo szczegółowy opis zdarzeń. Zgadzał się on również z uszkodzeniami ciała zmarłego, wskazanymi przez patomorfologa. Na skazanie w tej sprawie miały wpływ nie tylko jej zeznania, ale też zeznania innych świadków oraz kolejne zebrane dowody. Pisemne uzasadnienie zawierało te wszystkie argumentu i skutecznie rozwiewało wszystkie wątpliwości, a dowodem na to jest rozstrzygnięcie w apelacji - dodaje rzecznik.

Podobnego zdaniem jest Cezary Wójcik, rzecznik Sądu Apelacyjnego w Lublinie. - Dodatkowo podczas procesu apelacyjnego na wniosek obrońców zostały dopuszczone jeszcze inne materiały dowodowe oraz przesłuchano świadków. Pomimo tego sąd nie miał żadnych wątpliwości, utrzymując radomski wyrok w mocy - mówi, a sugestie, że lubelski sąd wydając takie orzeczenie nie chciał przyznać, że ich kolega z Radomia popełnił błąd rzecznik nazywa "absurdalnymi".

W tych dniach sprawa Artura W. ma trafić jako kasacyjna do Sądu Najwyższego.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Radomskie