MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Dolary Kadafiego znikły! Witold Zaraska biegnie z pomocą! Część III

Jarosław PANEK, [email protected]
Witold Zaraska wciąż wygląda kwitnąco. Między innymi dzięki rygorowi diety! fot. Dawid Łukasik
Witold Zaraska wciąż wygląda kwitnąco. Między innymi dzięki rygorowi diety! fot. Dawid Łukasik
Witold Zaraska od razu wprowadził u siebie kapitalistyczny sposób zarządzania, czym naraził się partyjnym działaczom, z których wielu szybko przestało go lubić, ale i tak musieli go znosić, bo miał coś, czego oni bardzo potrzebowali. Wystarczyły pierwsze dwa lata działalności, aby nikomu nie znane w Polsce Biuro Exportu Budownictwa z Kielc zostało znaczącym graczem na polskim rynku.

Gdy Witold Zaraska trafił do Kielc i został dyrektorem Biura Exportu przy ulicy Wróblewskiego miał jeden pokój jedno biurko, skromną pensję i wielkie ambicje. Miał też przychylność władz kieleckiego Zjednoczenia oraz pierwszego kieleckiego druha, Stanisława Pałysa, z którym zawodową karierę złączył na ponad dwadzieścia lat. Kilkunastu szefów firm czekało na pierwsze efekty działań nowego dyrektora, a te przyszły dość szybko. W niecały rok po rozpoczęciu działalności Witold Zaraska znalazł na zagranicznych kontraktach pracę dla niemal 100 pracowników kieleckich przedsiębiorstw budowlanych. Wtedy też, w roku 1978 po raz pierwszy zaczęło funkcjonować historyczna nazwa Exbud, gdyż Biuro Eksportu zmieniło nazwę na Kieleckie Zjednoczenie Budownictwa - Biuro Eksportu „Exbud - Kielce”.

Kapitalizm w PRL - u

- Witek od początku zaprowadził bardzo rynkowy sposób zarządzania. Kłóciło się to całkowicie z ówczesnym tropem myślenia władz. One oczekiwały tak zwanego kolektywu i socjalistycznego sposobu kierowania firmą, a on rządził, jak kapitalistyczny menadżer. Miał wizję i pomysły, które często wprowadzał w czyn, nie czekając na akceptację tak zwanej góry. Mawiał „to ja decyduję i ja ponoszę odpowiedzialność za swoje decyzje”. Nie wszystkim się to podobało, a wielu partyjnych działaczy wręcz mówiło, że to stoi w opozycji do ustroju. Witek nie raz popadał z tego powodu w tarapaty. Ale na szczęście zawsze znajdowali się ludzie, którzy w sytuacjach krytycznych udzielali mu wsparcia. Bo za Witkiem przemawiały wyniki - wspomina tamte czasy Stanisław Nowak, który przez kilka lat był prezesem jednej z spółek potężnego holdingu Exbudu – Stolarki Budowlanej.

Nagły koniec przyjaźni

Kariera prezesa Nowaka zakończyła się w firmie Witolda Zaraski dość burzliwie, a nasz rozmówca przyznaje, że poniekąd stracił fotel prezesa Stolarki Budowlanej między innymi za przyczyną jednej publikacji w naszej gazecie. Poszło o to, że na łamach „Echa Dnia” prezes Nowak przyznał, że współpracuje w każdym klientem chcącym kupić jego okna, w tym także z kieleckim „Mitexem” należącym wówczas do Michała Sołowowa. Stosunki, jakie wówczas łączyły Witolda Zaraskę i rzeczonego właściciela „Mitexu” można było w przypływie największego optymizmu określić co najwyżej jako lodowate i kiedy prezes Zaraska przeczytał, że jedno z jego przedsiębiorstw chętniej współpracuje z „wrogą” firmą niż z własnym holdingiem, niemal natychmiast podziękował Stanisławowi Nowakowi, mimo wieloletniej znajomości, jaka ich łączyła.

- Nie rozumiałem tej decyzji, bo w biznesie powinny się liczyć przede wszystkim twarde reguły gry, a nie sentymenty. Każdy, kto dawał Stolarce Budowlanej zarobić był dla mnie cennym klientem, ale widać coś zaczęło się w centrali Exbudu psuć, skoro takie myślenie nagle przestało być aktualne – wspomina swe głośne odejście Stanisław Nowak.

Znak towarowy "Exbud"

Wróćmy jednak do początków, czyli końcówki lat 70 – tych, kiedy to Exbud zdobywał europejskie rynki przebojem, zatrudnienie i zyski rosły jak na drożdżach, a partyjni bonzowie szybko odkryli, iż prezes Zaraska jest dla chodzącą żyłą złota, jaka nie dość, że daje zarobić, to jeszcze znakomicie wypada we wszelkich propagandowych działaniach. A Witold Zaraska dwoił się i troił, żeby tylko zdobyć nowe rynki oraz dobrą markę. W czasie, gdy inne polskie zjednoczenia i przedsiębiorstwa z branży zajmowały się przede wszystkim realizacją planów, zdobywaniem nowych pracowników i gorączkowym poszukiwaniem materiałów budowlanych, jakich ciągle brakowało, szef Exbudu w 1979 rejestrował właśnie znak towarowy „Exbud” w Urzędzie Patentowym Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej.

Ale to nie rejestracja znaku była najważniejsza. Najważniejszy był wielki kontrakt, który odmienił oblicze Exbudu na najbliższe kilkanaście lat. I znów warto na moment przypomnieć nieco burzliwej historii gospodarki PRL, aby lepiej zrozumieć, dlaczego firma z Kielc mogła dostać swoją wielką szansę. Aby to wszystko wyjaśnić, musimy na moment przenieść się do... Libii. Pod koniec lat siedemdziesiątych rządzi już wówczas w tym kraju komunistyczny dyktator, pułkownik Muammar Kadafii, tworzący zresztą do dziś wraz z Fidelem Catro duet żywych skamielin poprzedniej epoki. Kadafii ma w tym czasie władzę absolutną, ropę i dolary, więc partyjni kacykowie europejskich „demokracji ludowych” ślinią się już tylko na myśl o samym spotkaniu z ekscentrycznym pułkownikiem.

Gdzie się podziały dolary Kadafiego?

A pułkownik wyraźnie czuje sentyment do kraju na Wisłą. Plotka, której nikt nigdy nie chciał oficjalnie ani zdementować, ani potwierdzić głosi, że libijskie władze właśnie w latach siedemdziesiątych zdeponowały w kilku państwowych polskich bankach ogromne sumy dolarów, pochodzących z eksportu libijskiej ropy naftowej. Część tych pieniędzy stanowiła po prostu pożyczkę dla bratniego narodu polskiego, a część zdeponowano jako lokatę, zwłaszcza że Muammar nie bardzo ufał zachodnim bankierom, może poza Szwajcarami. Ale dolary... wyparowały. Pożyczek nie było z czego oddać, a część depozytów rozpłynęła się w niewiadomych okolicznościach. Pułkownik wpadł w szał, ale to zmieniało faktu, że Polska nie jest w stanie oddać mu jego kasy.

Aby załagodzić konflikt na linii Warszawa – Trypolis zaproponowano rozwiązanie zastępcze. Dług miał być zwrócony w postaci rozmaitych usług, głównie budowlanych. A że Libia gwałtownie się rozwijała, potrzebowała nowych dróg, rafinerii, lotnisk i całych fabryk z rozmaitych branż, propozycja została przyjęta z zadowoleniem. Polskie firmy budowlane wylądowały na libijskich polach naftowych i pustyniach, niczym desant w Normandii.

- Kto podłapał kontrakty libijskie, ten żył jak król. Witek zrobił wszystko, żeby podłapać i podłapał. Exbud natrafił na żyłę złota - wspomina Stanisław Nowak.

Jutro o tym, jak Witold Zaraska zagrał na nosie partyjnym działaczom i kto miał chrapkę na jego posadę 

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Inflacja będzie rosnąć, nawet do 6 proc.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia