- Jesteśmy przygotowani z każdego zakresu swojej działalności. Wszystkie nasze 22 oddziały są przygotowane na przyjęcie pacjentów-uchodźców. Trafiają do nas nie tylko pacjenci urazowi, ale z różnymi jednostkami chorobowymi - mówi Barbara Stawarz, dyrektor Wojewódzkiego Szpitala w Przemyślu.
Obecnie na oddziale pediatrycznym przebywa dziewięcioro dzieci. Ostatniej doby urodziło się troje dzieci matek, które uciekły przed wojną na Ukrainie. Dwie dziewczynki i jeden chłopczyk.
- Z dnia na dzień mamy coraz więcej pacjentów spośród uchodźców. Są różnej narodowości. Z Ukrainy, ale przede wszystkim z innych krajów. Obywateli Algierii, Pakistanu, Konga - mówi lek. Paweł Trojnar ze Szpitalnego Oddziału Ratunkowego Wojewódzkiego Szpitala w Przemyślu.
Obecnie przed wojną na Ukrainie uciekają nie tylko obywatele tego kraju, ale również wszystkich innych, którzy czują się zagrożeni konfliktem. Także z Afryki czy Azji.
- Często pacjent po zaopatrzeniu na SOR, pyta nas co on dalej ma robić. Nie ma pieniędzy, nie wie, gdzie jest, nie ma dokąd pójść. To jest duży problem - mówi P. Trojnar.
Bariera językowa jest jednym z głównych problemów. Chodzi najczęściej o osoby z Afryki, które nie porozumiewają się w europejskich językach. Na razie udaje się problemy językowe rozwiązywać własnymi siłami. Pomagają z zewnątrz. W niedzielę właściciel prywatnej firmy przekazał SOR-owi cztery profesjonalne translatory. Czasami pomaga szczęście.
- W nocy przyjechała do nas pacjentka z dziećmi, pochodząca z Kenii. Troszeczkę sobie radziła po francusku, ale w zasadzie było to narzecze afrykańskie. Udało się nam znaleźć księdza, który był na misjach, ojca werbistę. On bardzo dobrze porozumiewał się w języku, który znała kobieta. A problem był duży. Sześcioletni syn tej kobiety miał bóle brzucha, ranę ciętą twarzy. Była potrzeba rozmowy a kobietą, uzyskania jej zgód na różne zabiegi - twierdzi dyr. Stawarz.
Nie ma problemu z pacjentami mówiącymi po ukraińsku, angielsku czy niemiecku.
- Dzisiaj mieliśmy pacjenta, który mówi tylko w języku urdu - podaje P. Trojnar.
- Pacjenci przyjeżdżają w bardzo różnym stanie. Od lekkich po bardzo ciężkie. W sobotę mieliśmy chłopaka, który przeszedł 50 km pieszo. Trafił do nas skrajnie wycieńczony. W niedzielę, po godz. 8 rano przyjechała do nas pacjentka nowotworowa, w bardzo ciężkim stanie. Nie mam pojęcia, jak ona podróżowała pociągiem. Przyjęliśmy ją na oddział wewnętrzny - mówi P. Trojnar.
Obecnie w przemyskim szpitalu jest ok. 30 proc. wolnych łóżek. Ponadto, w razie potrzeby, przygotowane są dwa dodatkowe oddziały. Choć przemyski szpital jest pierwszym od granicy, to jednak na przyjęcie uchodźców przygotowane są inne w regionie. Np. w Jarosławiu, Przeworsku, Rzeszowie.
Polski smog najbardziej szkodzi kobietom!
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?