Syndyk chce sprzedać hale laboratorium. Czy cenowy upust zwabi do Mielca nową firmę?

Laboratorium widmo

Spółka Laboratorium Frakcjonowania Osocza w 1997 roku zaciągnęło na budowę fabryki produkującej leki z krwi w Mielcu gigantyczny kredyt - ponad 32 miliony dolarów. LFO wykorzystała 21 milionów dolarów, wybudowano za to tylko dwie hale. Reszta pieniędzy przepadła. Gdzie? Na to pytanie próbuje znaleźć odpowiedź prokuratura, która oskarżyła niedawno dwóch współwłaścicieli LFO.

Firma Bioton, która półtora roku temu zaczęła dzierżawić hale i maszyny, rozwiązała umowę. Konieczne było ogłoszenie kolejnego przetargu.

Dwie hale produkcyjne, maszyny do frakcjonowania osocza krwi i teren, na którym LFO miało prowadzić działalność. To wszystko pójdzie pod młotek już za dwa tygodnie. Czy będą chętni na zakup masy upadłościowej?

- Z tego co wiem, jeden podmiot był zainteresowany przejęciem tego majątku - mówi sędzia Michał Dudzic, kierownik sekcji upadłościowej w Wydziale Gospodarczym Sądu Rejonowego w Tarnobrzegu.
Upadłość spółki LFO ogłoszono w czerwcu 2006 roku, wówczas to syndyk zajął majątek. Według pierwotnej wyceny jego wartość wynosiła 23 miliony złotych. Chętnych długo szukano, aż wreszcie pojawił się dzierżawca - Bioton - polskie przedsiębiorstwo biotechnologiczne zajmujące się produkcją leków.
- Bioton jednak rozwiązał umowę, a znalezienie innych chętnych do przejęcia majątku, nie przyniosło efektu. Dlatego konieczne stało się rozpisanie nowego przetargu - wyjaśnia sędzia Dudzic.

Tym razem za zakup tego, co pozostało po LFO, wystarczy wydać tylko lub aż nieco ponad 17 milionów. Czy sześciomilionowy "upust" przyniesie oczekiwany skutek i w zakładzie na terenie specjalnej strefy ekonomicznej w Mielcu zadomowi się nowa firma? To wszystko okaże się być może już za dwa tygodnie.