Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pieniądze odłożę na przyszłość

Z Aten Dorota KUŁAGA

Pływaczka Otylia Jędrzejczak jest największą gwiazdą polskiej reprezentacji w Atenach. W pięknym stylu zdobyła trzy medale - złoty i dwa srebrne, zarobiła też 280 tysięcy złotych. Co zamierza zrobić z tymi pieniędzmi? Dlaczego swoje "złoto" wystawia na licytację? Jak czuje się z "Otyliomanią"? Za kim bardzo tęskni? Nasza znakomita zawodniczka nie miała przed nami tajemnic, rozmawialiśmy z nią w Atenach w środę i wczoraj, gdy już nieco ochłonęła po sukcesach i miała więcej czasu na podzielenie się z państwem swoimi myślami, poglądami spostrzeżeniami.

* Jak sypia przez ostatnie noce mistrzyni olimpijska?

- Dobrze, ale krótko. W środę po powrocie z pływalni wykonałam jeszcze kilka telefonów, będzie mnie to trochę kosztowało, ale mówi się trudno. Poszłam późno spać, a obudziłam się już o szóstej. Puściłam sobie ulubioną piosenkę z filmu, zresztą Maciek (narzeczony Otylii - przyp. red.) też ją bardzo lubi, powiesiłam sobie na szyi złoty medal i popłakałam się...

* Starasz się nacieszyć tym medalem...

- Muszę, bo w listopadzie albo na początku grudnia chcę go wystawić na licytację. Gdy przeczytałam książkę "Oskar i pani Róża", która opowiada o chłopcu chorym na białaczkę, to obiecałam sobie, że jak zdobędę "złoto" w Atenach, to pomogę dzieciom chorym na białaczkę. Pan Bóg pozwolił mi osiągnąć ten cel, więc oddaję medal. Trener Słomiński powiedział mi, że żałuje, że nie ma tyle pieniędzy, bo z chęcią by go wykupił.

* Jaka będzie cena wyjściowa?

- Jeszcze nie wiem.

* Czy "Oskar i pani Róża" to jedyna książka, jaką przywiozłaś sobie do Aten?

- Mam jeszcze autobiografię Lance'a Armstronga. Jak miałam momenty zwątpienia na treningach, to mówiłam sobie: "Dawaj, Otylia, pedałuj, do przodu" i jakoś udało mi się przetrwać te trudne chwile. Teraz czytam drugą część autobiografii i jak dowiedziałam się, że Armstrong zostawia żonę, to byłam na niego zła.

* Co jest dla ciebie najważniejsze w życiu?
- Zdrowie i rodzina.

* Na igrzyskach wzbogaciłaś się o trzy medale i o 280 tysięcy złotych. Czy wiesz już, na co przeznaczysz te pieniądze?

- Odłożę na przyszłość. Oczywiście, na drobne szaleństwa na pewno sobie pozwolę. Może kupię sobie kilka sukienek? Chociaż na mnie nie jest łatwo coś znaleźć, bo jestem tak zwaną "wymiarową" kobietą (śmiech).

* Na razie jeździsz "nissanem primerą", czy przesiądziesz się do "fiata", którego dostaniesz za złoty medal?

- Zobaczymy.

* Była "Małyszomania", teraz w naszym kraju zapanuje pewnie "Otyliomania"...

- Lubię, gdy wokół mnie jest szum. Wiadomo, że w pewnym momencie jest to męczące, ale na razie o tym nie myślę. Chcę jak najszybciej wrócić do domu, bo bardzo tęsknię za rodzicami.

* Po zdobyciu "złota" powiedziałaś, że te sukcesy na pewno cię nie zmienią, bo nie dopuszczą do tego rodzice. Co miałaś na myśli?

- Rodzice i przyjaciele - jeśli widzą we mnie jakąś zmianę - od razu dają mi to do zrozumienia. Sugerują, że najlepsza to ja nie jestem, że można jeszcze dużo poprawić. Za to jestem im wdzięczna, dzięki temu jestem dziś w tym, a nie innym miejscu.

* Przed igrzyskami musiałaś zrzucić kilka kilogramów. Ile teraz ważysz?

- 70 kilogramów, dokładnie tyle ważyłam dwa lata temu w Berlinie.

* Starty masz już za sobą, więc na razie nie będziesz musiała liczyć kalorii...

- Wreszcie...Ostatnio trzymałam dietę i trochę mnie to męczyło. Jak wrócę do Polski, to zjem dużą pizzę wegetariańską na podwójnym cieście. A tu, w wiosce, pójdę jeszcze do "McDonaldsa".

* Teraz czeka cię zasłużony odpoczynek...

- Odpoczynek od treningów, bo muszę jeszcze zaliczyć trzeci rok na uczelni. Będę jednak biegać, chodzić na siłownię, fitness, żeby za dużo nie przytyć. Od stycznia zaczynam przygotowania do sezonu letniego.

* A co ciekawego w życiu prywatnym?

- Dalej mam tego samego narzeczonego (śmiech), mam też nowego pieska labradora, nazywa się Atena.

* Po zdobyciu srebrnych medali dostałaś 111 SMS-ów, a jak było po "złocie"?

- Dużo ich było, ale nie liczyłam. Wspaniałego SMS-a dostałam od Roberta Korzeniowskiego, ale nie zdradzę jego treści (śmiech). Mam nadzieję, że Robert zdobędzie złoty medal, trzymam z niego kciuki. A mój medal jedną osobę drogo kosztował. Moja przyjaciółka Kasia przeze mnie straciła pracę.

* Co się stało?

- Była na koloniach jako wychowawca. Dzieci poszły na kolację, a ona zaczęła oglądać mój start. I szef powiedział, że nie przyjechała tu, żeby oglądać olimpiadę. Niedobry człowiek...

* Masz dopiero 21 lat, kolejna olimpiada za cztery lata w Pekinie...

- Do Pekinu na pewno dopłynę, to mój kolejny cel. Co będzie później, zobaczymy.

* Dopłyniesz razem z trenerem Słomińskim?

- Nie zamierzamy się rozstawać. To wspaniały człowiek, cieszę się, że go spotkałam. Często jest tak, że przychodzę do niego po treningu i rozmawiamy na różne tematy, nie związane z pływaniem. Świetnie się rozumiemy. Jak stare dobre małżeństwo... (śmiech)

* Dziękuję za rozmowę.



Jak zobaczyłem jej spokój - czułem, że będzie dobrze

Paweł Słomiński, trener Otylii, który pochodzi ze Stalowej Woli: - Razem z Otylią podjęliśmy ryzyko. Zdecydowaliśmy się na trzy starty i przyniosło to efekty. W Atenach była w świetnej formie. Jak zobaczyłem jej spokój przed finałem na 200 metrów motylkiem, to czułem, że będzie dobrze. Otylia to bardzo dobra zawodniczka, ale wciąż ma rezerwy. Będzie pływać jeszcze szybciej. Jest to bezpośrednia, bardzo sympatyczna dziewczyna. Ostatnio spędzałem z nią więcej czasu niż z żoną (śmiech). Teraz - mam nadzieję - nadrobię rodzinne zaległości.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie