Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Grzesiek uciekł przed dręczycielami?

/KaT/

- Uciekłem, bo dłużej nie mogłem wytrzymać z chłopakami ze szkoły, którzy zrobili sobie ze mnie ofiarę - mówi 18-letni Grzegorz Łyczak, były uczeń tarnobrzeskiej zawodówki. Tadeusz Nowak, dyrektor Zespołu Szkół Ponadgimnazjalnych nr 1, do którego uczęszczał chłopiec, o nękaniu chłopaka przez innych uczniów nic nie wiedział. Jednak faktem jest, że dwóch wskazanych przez Grześka uczniów, do szkoły już nie chodzi.

Grzesiek uciekł z domu 6 grudnia. Na "gigancie" był trzy miesiące. Przez cały ten czas poszukiwała go rodzina i policja. Najbliżsi podejrzewali, że Grześka gdzieś przetrzymują koledzy z klasy. Wcześniej wspominał, że go nękają. Okazało się, że uciekinier mieszkał w Krakowie. Wpadł pod koniec lutego na rutynowej kontroli policji, która zawiadomiła rodzinę o miejscu jego pobytu. Babcia i ciocia pojechały po chłopaka.

Grzesiek bardzo niechętnie mówi o przyczynach swojej ucieczki. Przyznaje jednak, że to koledzy ze szkoły zmusili go do wyjazdu. - Upatrzyli sobie mnie kilka miesięcy temu. Naśmiewali się. Często mówili, co mam robić. Dlatego zacząłem unikać szkoły. W końcu wyjechałem do Krakowa - opowiada. Chciałby zmienić otoczenie, skończyć zawodówkę i zostać kucharzem.

Teresa Dojka, wicedyrektor Zespołu Szkół Ponadgimnazjalnych nr 1 w Tarnobrzegu, kilka dni po zaginięciu ucznia zapewniała, że przyczyną na pewno nie był konflikt z innymi uczniami.

- Szkoła jest duża, ale wiemy o każdym incydencie, do jakiego dochodzi na naszym terenie, lub w którym uczestniczą nasi uczniowie - zapewniała wicedyrektorka. - Dlatego nie sądzę, żeby ucieczka chłopca wynikała ze złych stosunków z kolegami ze szkoły.

Tadeusz Nowak, dyrektor szkoły o znalezieniu się ucznia dowiedział się od nas. O tym, że chłopak miał problemy z innymi uczniami nic nie wiedział.

Jak rozwiązał problem? Dyrektor tłumaczy, że rozmawiał z rzekomymi dręczycielami Grześka. Twierdzili, że nie mają nic na sumieniu. Dwóch z nich zrezygnowało z nauki Zespole Szkół Ponadgimnazjalnych nr 1. - Jeden przeniósł się do Sandomierza, drugi zrezygnował z nauki - mówi dyrektor. Nie byli orłami, mieli kłopoty z nauką, repetowali, wagarowali, byli także znani policji. Obydwaj są już dorośli. Szkoła nie zatrzymywała ich u siebie. Jak twierdzi dyrektor, trzeci z uczniów, na których narzekał Grzegorz jest spokojnym chłopakiem, nie sprawia kłopotów. Nadal uczy się Zespole Szkół Ponadgimnazjalnych nr 1.

Tadeusz Nowak oczywiście zapewnia, że w szkole nie ma problemów z agresją. - Jeśli zachowanie uczniów jest niestosowne, rozmawia z nimi pedagog i wychowawca, na końcu dyrektor. Z pomocy policji korzystamy sporadycznie - tłumaczy dyrektor.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie