Anna Kołacz z mieleckiej Komendy Policji podaje, że zgłoszenie o pożarze dotarło do komendy wczoraj po godzinie 21. Doszczętnie spalił się dach budynku. Straty zostały wycenione na 25 tysięcy złotych. - Mury zostały, ale co z tego. Skoro tam trzymaliśmy też zwierzęta domowe, a teraz nie ma gdzie. Wyniesiona słoma też już do niczego się nie nadaje. Wszystko zamoczone - mówi żona podejrzewanego o podpalenie.
Przedwczoraj wieczorem nie było jej w domu. Wyjechała z dziećmi do matki. - Nie wiem, jak to się stało. Wróciłam rano. Teściowa pojechała do Mielca załatwiać odszkodowanie. Ale wcale bym się nie zdziwiła, gdyby to był mój mąż - przyznawała kobieta.
Sąsiedzi rodziny uważają, że wcale nie musiało to być o podpalenie. - Wtedy przecież była burza. W pewnym momencie był wielki grzmot, później cisza i za chwilę zobaczyliśmy ogień na stodole - opisuje mężczyzna, który mieszka w bezpośrednim sąsiedztwie. - Szybko chwyciłem za telefon i wykręciłem numer alarmowy. Strażacy zakończyli gaszenie pożaru około godziny 2 w nocy.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?