FC Barcelona ma kłopoty. Plaga kontuzji, Sergio Aguero z arytmią serca, a Xavi nie poprowadzi drużyny już w najbliższym meczu

Zwolnienie Ronalda Koemana nie okazało się lekiem na całe zło w drużynie Dumy Katalonii. W debiucie tymczasowego trenera Sergiego Barjuana Barcelona tylko zremisowała 1:1 z Alaves. To trzecie spotkanie z rzędu bez zwycięstwa. Wcześniej Barcelona przegrała 1:2 z Realem Madryt i 0:1 z Rayo Vallecano. Kiepsko spisuje się też w Lidze Mistrzów, gdzie po trzech kolejkach ma na koncie tylko jedną wygraną.

Bardziej niż wyniki kibiców mogą martwić jednak kolejne kontuzje. Do Pedriego, Sergiego Roberto i Martina Braithwaite dołączyli dwaj kolejni piłkarze będący ważnymi ogniwami drużyny. Przeciwko Alaves urazu łydki doznał Gerard Pique. Z kolei Sergio Aguero zszedł z boiska jeszcze przed przerwą i opuścił Camp Nou w karetce. Argentyńczyk miał zawroty głowy i problemy z oddychaniem, czuł też ból w klatce piersiowej. Według dziennika „Sport” po badaniach kardiologicznych zdiagnozowano u niego arytmię serca. Przez kilka dni ma pozostać w szpitalu na obserwację. Nie wiadomo, kiedy będzie mógł powrócić na boisko.

Niepokojące doniesienia dotarły też do Katalonii z Kataru. Al Sadd, aktualny pracodawca Xaviego, który został już namaszczony na następcę Koemana, nie chce żegnać się z 41-letnim trenerem.

"W odpowiedzi na krążące w mediach pogłoski zarząd Al Sadd przypomina, że Xavi ma dwuletni kontrakt z klubem i w pełni koncentruje się na naszych najbliższych meczach. Chce utrzymać prowadzenie w lidze i obronić mistrzostwo" - czytamy w oświadczeniu klubu w mediach społecznościowych.

Kataloński "Sport" nadal jest przekonany o tym, że Xavi powróci do klubu, którego jest wychowankiem. Według dziennikarzy nie poprowadzi on jednak Barcelony już w sobotnim meczu z Celtą. Spekulują, że nowy trener może zostać przedstawiony wcześniej, ma jednak objąć drużynę po spotkaniu w Vigo. Debiut Xaviego przypadłby wówczas na derby z Espanyolem, które zostaną rozegrane 20 listopada, po przerwie reprezentacyjnej.

Tomasz Dębek
Obserwuj autora artykułu na Twitterze