Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jak kot uratował przed spaleniem

Sławomir Czwal
W środę i czwartek członkowie Towarzystwa Przyjaciół Bielińca zbierali pieniądze na odbudowę domu Penców wśród mieszkańców Bielińca. Wśród połowy mieszkańców wsi udało się zebrać 2400 złotych.
W środę i czwartek członkowie Towarzystwa Przyjaciół Bielińca zbierali pieniądze na odbudowę domu Penców wśród mieszkańców Bielińca. Wśród połowy mieszkańców wsi udało się zebrać 2400 złotych. S. Czwal
Kot rudzielec uratował rodzinę Penców z Bielińca. W ostatniej chwili obudził jednego z domowników płonącego domu.

Gdyby nie kociak, prawdopodobnie spłonęliby we śnie. Teraz w odbudowie domu chcą im pomóc mieszkańcy wsi, w której mieszkają. - Mamusiu, jakoś damy sobie radę - pociesza matkę jeden z młodszych synów. - Będziesz miała gdzie mieszkać. Zasługujesz na dom, jak nikt inny na świecie. Z pożaru, niestety, nie udało się uratować śpiącego w przybudówce mężczyzny.

Był wtorek, dochodziła godzina druga. 10-osobowa rodzina Penców spała w drewnianym domku w Bielińcu, gmina Ulanów. Niespodziewanie jednego z domowników zaczął drapać kot rudzielec.

BUCHNĄŁ OGIEŃ

- Odepchnąłem go, ale on nie odpuszczał. Znowu zaczął mnie drapać pazurkami - wspomina Robert Penc. - Zacząłem się budzić i poczułem, że coś drapie mnie w gardle. Wyszedłem na zewnątrz domu. Widok był przerażający. Dach stał w ogniu.

Szybko wbiegłem do środka i zacząłem krzyczeć: "Dom się pali!". Obudziliśmy wszystkich, z bratem wybiegliśmy na zewnątrz i pobiegliśmy z drugiej strony budynku. Tam w przybudówce spał wujek. Kiedy otworzyłem drzwi, ogień buchnął w naszą stronę. Fala ciepła odrzuciła nas od drzwi. Nie dało się wejść do środka. Parzące płomienie były wszędzie, choć na zewnątrz było kilka stopni poniżej zera.
76-letniego mężczyznę prawdopodobnie zabił czad. Na ratunek dla niego było już za późno. Prawdopodobną przyczyną pożaru była nieszczelność pieca grzewczego, właśnie w pomieszczeniu, w którym spał wujek. Ze śmiertelnego zagrożenia wyszło dziewięć osób. Sąsiedzi mówią o zdarzeniu, że to cud.

BÓL I ROZPACZ

We wtorek rano, kilka godzin po pożarze, przyszła pierwsza pomoc. Na początku z Ośrodka Pomocy Społecznej w Ulanowie. Urzędnicy dali pieniądze, ubrania i żywność. Pogorzelców przygarnęli sąsiedzi i rodzina. Sąsiedzi zza płotu dali im do dyspozycji pokój. Tam teraz mieszkają. Rodzina Penców ma żal do strażaków, że przyjechali późno. Twierdzą, że gdyby ekipa gaszących była bardziej liczna, to na pewno udałoby się uratować więcej. A tak spalił się praktycznie cały dom z wyposażeniem. To ogromny szok dla Krystyny Penc. To ona jest głową rodziny i to ona opiekowała się swoim niepełnosprawnym bratem, który spłonął w przybudówce.

- Brat był śmiertelnie chory, ale nie sądziłam, że umrze w takich cierpieniach - mówi załamana pani Krystyna.

- Mamusiu, jakoś damy sobie radę - pociesza ją jeden z młodszych synów. - Nie martw się, wspólnie wybudujemy ci dom. Będziesz miała gdzie mieszkać. Zasługujesz na niego, jak nikt inny na świecie.

NIE SĄ OBOJĘTNI

Oprócz instytucji, z pomocą dla Penców ruszyli zwykli ludzie. Wśród nich jest Wacek Piędel, społecznik z Bielińca. To on już we wtorek zaczął działać. Kiedy na miejscu pojawili się pierwsi dziennikarze, on zaczął prosić ich o pomoc dla rodziny. Nawet na chwilę nie tracił głowy. Pomagał przy pogrzebie oraz wspólnie z gminą chce załatwić mieszkanie dla Penców. Gmina oferuje pogorzelcom mieszkanie zastępcze.

- Musimy w budowę domu zaangażować całą rodzinę Penców - mówi stanowczo Wacław Piędel, radny miasta i gminy Ulanów. - Mieli wcześniej problemy, ale trzeba o tym zapomnieć. Przecież takie nieszczęście mogło przydarzyć się każdemu z nas.

Dzisiaj oni, a może jutro będą w potrzebie inni. Wierzę, że uda się nam odbudować dom w ciągu roku. Mamy już trochę drewna, kilka hurtowni i osób prywatnych zaoferowało pomoc. Jestem elektrykiem i sam zrobię im instalację w nowym domu. Jedna z mieszkanek Rzeszowa zaoferowała się przekazać im wyposażenie kuchni oraz sprzęt agd. Jest sporo chętnych i trzeba to spożytkować.

Na pomoc ruszają także osoby z Towarzystwa Przyjaciół Bielińca. W środę wieczorem rozpoczynają zbiórkę wśród mieszkańców wsi. Większość jest hojna, jednak nie wszyscy. Pierwszego dnia udaje się im zebrać 2400 złotych, a przecież przeszli dopiero połowę domów w Bielińcu. Suma 100 tysięcy, potrzebna na budowę nowego lokum dla Penców, staje się jak najbardziej realna, choć pierwsze datki to dopiero początek długiej drogi...

RODZINNY BOHATER

Kot rudzielec staje się bohaterem nie tylko rodziny Penców, ale także całej wsi. Wszyscy mówią o nim z podziwem i uznaniem. Ma cztery lata. Na początku była trójka rudych kotów, ale dziś pozostał tylko on. I dzięki rudzielcowi z objęć śmierci udało się uciec rodzinie Penców.

- To, że żyjemy, to tylko jego zasługa - mówią jednym głosem pogorzelcy. - Gdyby nie był uparty, to by nas już nie było. Miał z nami dobrze, ale teraz będzie miał jak w niebie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie