Adam Z. z Dębicy zaginął w na początku maja. Wracając z matką z działki postanowił jeszcze wstąpić do pobliskiego sklepu. Deklarował, że zaraz wróci do domu. Tak się jednak nie stało.
Dwa tygodnie później jego zwłoki w lesie odnalazła policja. Ciało było rozczłonowane. Brakowało rąk i głowy.
Śledczym w zidentyfikowaniu denata pomogła karta honorowego dawcy krwi, wystawiona na nazwisko zaginionego.
Nie znaleziono jednak dowodów na to, by do jego śmierci przyczyniły się osoby trzecie. Prokuratura uznała, że prawdopodobnie był to nieszczęśliwy wypadek. A ciało rozszarpały dzikie zwierzęta.
Pół roku później na głowę Adama Z. trafił mężczyzna, który wybrał się do lasu w Brzeźnicy na grzyby. Biegli potwierdzili, że należy ona do znalezionego wcześniej ciała Adama Z.
Wnioski z jej badania potwierdzają wcześniejsze hipotezy.
- Wszystko wskazuje na to, że do rozczłonkowania ciała 62-latka doszło już po jego śmierci, a za obrażenia te odpowiedzialne są zwierzęta
- informuje prok. Łukasz Harpula, szef Prokuratury Okręgowej w Rzeszowie.
- Zgon nastąpił z przyczyn naturalnych. Za szybki rozkład ciała odpowiada wysoka temperatura, która panowała w maju - dodaje prokurator Harpula.
WIDEO: Każdego roku w Polsce ginie nawet 20 tysięcy osób
Nowi ministrowie w rządzie Donalda Tuska
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?