Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Masakra w Bieździedzy. Czy rozszarpane ciało konia to sprawka wilków?

Bogdan Hućko
Bogdan Hućko
Właścicielka stajni i myśliwi są przekonani, że tak właśnie jest. Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska wykluczyła udział tych drapieżników w zagryzieniu klaczy

Spis treści

Martwego konia z rozerwanym brzuchem i wieloma ranami znaleziono przy jednej ze stajni w Bieździedzy koło Kołaczyc. Na mieszkańców miejscowości padł blady strach. Informacja o zagryzieniu konia przez wilki obiegła lotem błyskawicy nie tylko Bieździedzę, ale i sąsiednie miejscowości. Ostatnio wilki były ponoć tam widywane. Taką informację ludzie przekazują sobie z ust do ust, ale znacznie trudniej jest sprecyzować, kto, kiedy i gdzie dokładnie widział te drapieżniki.

Portal Jaslo4u cytuje łowczego z Koła Łowieckiego Jedność w Kołaczycach.

- W piątek otrzymałem telefon od pani, która jechała do pracy przez gorajowicki las. Widziała na drodze młode wilczki. Wadera się oszczeniła, a dorosłe wilki uczą młode polowania – powiedział Waldemar Płaza.

Skowyt psów

Rozszarpanego konia bladym świtem w poniedziałek (24 lipca) zauważyła kobieta mieszkająca w pobliskim domu, a prywatnie kuzynka właścicielki stajni. Około godziny 4.30 wypuściła z domu psy na podwórko. Zaczęły głośno szczekać, wręcz ujadać, pobiegły, ale natychmiast z piskiem i skowytem wróciły, co trochę zdziwiło i zaskoczyło właścicielkę, bo te niewielkie pieski nigdy tak się nie zachowywały.

– Najprawdopodobniej poczuły znajdujące się w pobliżu wilki i przestraszone uciekły – przypuszcza mąż właścicielki stajni.

Dwie klacze z tej stajni, o umaszczeniu skarogniadym, pasły się na łące ogrodzonej tzw. pastuchem elektrycznym o niskim napięciu, bo konie mają bardzo delikatną skórę i odczuwają impulsy.

– Wilk może spokojnie prześliznąć się dołem lub przeskoczyć – pokazuje właścicielka stajni.

Drzwi do stajni na noc – ze względu na upały - zostawały otwarte, bo konie wchodziły do budynku i wychodziły, kiedy miały ochotę, a boksy w stajni są tak usytuowane, że przypominają trochę rondo. Jedna klacz nie przeszkadzała drugiej, gdy ta na przykład miała ochotę wyjść na zewnątrz.

– Były bardzo z sobą zżyte – podkreśla właścicielka stajni.

Starsza klacz, 26-letnia, która została zagryziona, od niespełna 10 lat przebywała w Bieździedzy na „końskiej emeryturze”. Trafiła tu po zakończeniu kariery sportowo-rekreacyjnej w Ośrodku Rekreacji i Rehabilitacji Konnej „Tabun” w Krakowie. Była własnością przyjaciółki właścicielki stajni. Młodsza klacz, 19-letnia, przeżyła atak drapieżników. Na ścianach wewnętrznych stajni widać wyraźne ślady końskich kopyt, najprawdopodobniej w wyniku stoczonej walki. Wyłamany został też solidny zawias w drzwiach wewnętrznych. Klacz, która przeżyła, jest uczulona na obecność psów – kopie, wierzga i psy omijają ją z daleka. Ślady na ścianach wskazują, że musiała się dzielnie bronić. Po trzech dniach jest nadal przestraszona.

- Długo nie chciała wyjść na pastwisko – zaznaczają właściciele.

Widok z łąki, gdzie pasły się konie, na Bieździedzę i okoliczne lasy
Widok z łąki, gdzie pasły się konie, na Bieździedzę i okoliczne lasy Fot. Bogdan Hućko

RDOŚ: Zdjęcia wykluczają udział wilków

Truchło konia leżało bardzo blisko stajni, zaledwie kilka kroków od drzwi wejściowych. Rozwleczone wnętrzności znaleziono na łące, kilkadziesiąt metrów dalej. W pobliżu stajni było mnóstwo krwi. Mąż właścicielki wskazuje na te miejsca, przysypane ziemią. Łowczy, z którym rozmawiał, nie miał żadnych wątpliwości – zrobiły to wilki.

Sprawa została zgłoszona do Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska.

– Powiedzieli, że w poniedziałek nie przyjadą, tylko we wtorek. Ze względu na temperaturę, ciało konia zaczęło się rozkładać, smród był coraz większy, płyny zaczęły wyciekać i przyleciało mnóstwo much. Do pobliskiego domu dzieci przyjechały na wakacje. Chcieliśmy oszczędzić tego widoku sobie i sąsiadom, wezwaliśmy zakład utylizacyjny, który zabrał zwłoki – opowiadają właściciele stajni.

Rzecznik RDOŚ w Rzeszowie Łukasz Lis potwierdził nam, że w poniedziałek była zgłoszona szkoda.

– Nasi pracownicy mieli pojechać jeszcze tego samego dnia, najpóźniej we wtorek. Nie dojechali, bo zgłoszenie szkody zostało szybko wycofane z uwagi na konieczność utylizacji konia, ponieważ smród był tam nie do zniesienia. Zwłoki zwierzęcia to główny dowód w sprawie i główny przedmiot szacowania szkód, o czym zgłaszający zostali poinformowani. Dostaliśmy tylko zdjęcia, na podstawie których należy wykluczyć udział wilków – przekazał nam Łukasz Lis.

- Po obejrzeniu zdjęć, które przesłaliśmy, panowie z RDOŚ sugerowali, że są to rany powstałe w wyniku nadziania się konia na słupek. Proszę zobaczyć – pastuch elektryczny ma plastikowe słupki, a na tych grubych, drewnianych, nie było nigdzie śladów krwi. Jak miałby koń się zranić? – pytają właściciele stajni.

Przybywa wilków

Prezes Koła Łowieckiego Jedność w Kołaczycach Stefan Sochacki nie jest zbytnio zaskoczony tym, co stało się w Bieździedzy.

– To pierwszy taki przypadek i miejmy nadzieję, że ostatni – mówi. – A wilków jest coraz więcej, nawet trzy razy więcej od oficjalnych szacunków. Podchodzą coraz bliżej domostw, bo zwierzyny w lasach jest mniej – twierdzi prezes KŁ Jedność.

Na terenach Nadleśnictwa Kołaczyce to nie pierwszy przypadek ataku drapieżników na zwierzęta domowe.

– Zagryzały już byki, cielaki, krowy, ale to w regionach południowych – Samoklęski, Brzezowa, Pielgrzymka. Populacja wilka zwiększa się od lat. Sam jestem myśliwym, to spotykam wilki – mówi nam Ryszard Brocławik z Nadleśnictwa Kołaczyce.

Po przeprowadzonej inwentaryzacji dzikiej zwierzyny, w kołaczyckim nadleśnictwie szacuje się, że żyje od 46 do 72 wilków, w tym na terenie obwodu Koła Łowieckiego Jedność w Kołaczycach – od 10 do 15 tych drapieżników, prawnie chronionych.

- Jeżeli konia zaatakowała wadera z młodymi, to jestem trochę zaskoczony i zdziwiony, że uczy młode polować na tak dużych zwierzętach jak konie. Najczęściej uczy na znacznie mniejszych zwierzętach. Nie jestem jednak specjalistą od wilków – zastrzega się Ryszard Brocławik.

Burmistrz Kołaczyc Stanisław Żygłowicz, z wykształcenia lekarz weterynarii, nie ma wątpliwości, że drapieżniki goniły konie, bo zostały ślady – kręgi na ziemi.

– Rozerwały żyły brzuszne i koń się wykrwawił. Jeżeli nie ma się gdzie wkłuć, to właśnie wkłuwamy się do tych żył – mówi z własnego, długoletniego doświadczenia w leczeniu zwierząt domowych.

W czasach, gdy burmistrz Kołaczyc był weterynarzem, spotkał się już z przypadkiem ataku wilków na zwierzęta domowe.

- Około 15 lat temu w Łazach Dębowieckich wilki zagryzły strusie – przypomina sobie Stanisław Żygłowicz. Do burmistrza dotarły informacje, że ostatnio w Sieklówce zagryzły psa, a w Kołaczycach kozę. Ponadto w lesie warzyckim ktoś miał widzieć cztery młode wilki. – To wszystko musimy zweryfikować u właścicieli zwierząt. Na razie są to niesprawdzone przez nas informacje – zastrzega się Stanisław Żygłowicz. – Będziemy występować do wojewody o odstrzał – dodaje.

RDOŚ w Rzeszowie do 26 lipca odnotowała w tym roku 53 szkody wilcze na łączną kwotę ponad 155 tysięcy złotych. W większości dotyczą Bieszczadów. W ubiegłym roku szkód było 146 na kwotę blisko 300 tysięcy złotych.

– Szkody wilcze, pod względem ich liczby, utrzymują się przez ostatnie lata na podobnym poziomie – zaznacza Łukasz Lis.

od 12 lat
Wideo

Niedzielne uroczystości odpustowe ku czci św. Wojciecha w Gnieźnie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Masakra w Bieździedzy. Czy rozszarpane ciało konia to sprawka wilków? - Nowiny

Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie