Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nie było cię na pochodzie? Mogłeś dostać... karę. 1 maja nie było łatwo

Tomasz Trepka
Przemarsz uczestników pochodu pierwszomajowego, ulica Sienkiewicza w Kielcach, lata 60.
Przemarsz uczestników pochodu pierwszomajowego, ulica Sienkiewicza w Kielcach, lata 60. archiwum
Za czasów Polski Rzeczypospolitej Ludowej świętowano przymusowo. Wielkie pochody miały być widowiskami.

W tym roku przypada 225. rocznica uchwalenia Konstytucji 3 maja – pierwszej w nowożytnej Europie i drugiej na świecie. Dzień ten można było świętować dopiero po odzyskaniu niepodległości w 1918 roku. Jak się wkrótce okazało, jedynie przez następne 20 lat. Po drugiej wojnie, komunistyczne władze niechętnie zapatrywały się na uroczyste obchodzenie 3 maja i próbowały pamięć o nim wymazać ze świadomości obywateli. Przystąpiono więc do propagowania „święta ludu pracującego”. 1 maja obchodzono w Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej hucznie i z przytupem. Przykład kieleckich Zakładów Budowy Przewodów i Armatury Chemar wskazuje, że środowisko robotnicze nie tylko nie czerpało z niego korzyści, ale to jego kosztem budowano propagandowy obraz uroczystości.

By świętować – trzeba pracować

Pierwsze święto pracy obchodzono oficjalnie na Kielecczyźnie już w 1945 roku. W Kielcach najważniejszym jego elementem była „defilada”, której trasa biegła między innymi przez ulice: Wesołą, Mickiewicza, plac Wolności, Hipoteczną oraz Sienkiewicza. Całość kończyła się na placu przed dworcem kolejowym. W kolejnych latach zdecydowanie rozbudowano koncepcję świętowania pierwszomajowego.

Dla organizatorów (oficjalnie dyrekcji zakładów, w rzeczywistości sprawującej nad wszystkim kontrolę partii), rozpoczynała się ona długo przed rzeczywistym punktem kulminacyjnym. Zazwyczaj już w momencie zakończenia poprzedniego święta. Komitety organizacyjne (nazywane także obchodów 1 maja) odpowiedzialne były za szereg kwestii i prowadziły wzmożone kontrole wszystkich aspektów przygotowań. Koordynowały one pracami zespołów odpowiadających za dekoracje poszczególnych wydziałów. Zajmowały się one także przygotowaniem kolumny fabrycznej – pracowników danego przedsiębiorstwa biorących udział w pochodzie. Szczególną rolę odgrywały w tym zakresie – radiowęzeł (choć nie zawsze sprawny) oraz gazetka zakładowa – „Słowo Chemaru”. Była ona odświętnie przyozdobiona i miała specjalnie zaprojektowaną szatę graficzną. Regularnie przed 1 maja, kieleckim robotnikom codzienną pracę „umilało” odgrywanie pieśni rewolucyjnych, a także „koncerty życzeń” dla załogi.

Całość przedsięwzięcia, wszystkie miejsca, w których odbywały się uroczystości, były odpowiednio udekorowane i posprzątane. Robotnicy musieli więc nie tylko przygotować własny zakład, ale także wyznaczone części miasta. Zakres prac był więc olbrzymi, toteż angażowano w nie wielu pracowników. Nie było mowy o jakiejkolwiek spontaniczności. Odgórnie decydowano o nagrodach i wyróżnieniach dla specjalnie zasłużonych pracowników. Nie wystarczyło być zaangażowanym zawodowo, ale przede wszystkim społecznie i politycznie. Jednym słowem – być wzorem „ludowego obywatela”.

Podczas prac organizacyjnych borykano się z wieloma problemami. Szczególnie dotkliwy okazywał się brak materiałów potrzebnych do dekoracji zakładu oraz wytyczonej trasy przemarszu. Powszechnie więc stosowano dekoracje z lat ubiegłych, nawet te, które nie nadawały się już do użytku. Wszystko przygotowywano zazwyczaj „zbyt późno”, co wpływało na jakość wykonanych przedsięwzięć. W takich sytuacjach można się domyśleć, że ozdoby bardziej „kłuły w oczy” niż uatrakcyjniały cały pierwszomajowy spektakl.

Główny punkt obchodów pierwszomajowych poprzedzany był wieloma wyrzeczeniami i trudem, który spływał na barki robotników. Na czoło wysuwał się tutaj problem zakresu zobowiązań produkcyjnych oraz czynów społecznych, które towarzyszyły wszelkiego rodzaju rocznicom oraz uroczystościom. Mogły one dotyczyć na przykład oszczędności w zużywaniu surowców lub też zwiększenia produkcji. Przed świętem pracy w 1966 roku pracownicy Chemaru w Kielcach zobligowali się wykonać zobowiązania na łączną kwotę 6,5 miliona złotych. Zazwyczaj były to sumy znaczące. Pozwalały one na poprawę sytuacji finansowej przedsiębiorstw i wypełnienie przyjętych założeń rocznych. W praktyce więc „święto robotnicze” oznaczało dla załogi wzmożenie pracy, natomiast korzyści odczuwało głównie kierownictwo zakładów.

Przed pochodem odbywała się specjalna akademia (zazwyczaj w uroczyście udekorowanej zakładowej świetlicy). Towarzyszyło jej wyróżnienie zasłużonych pracowników (między innymi poprzez wręczanie odznaczeń, choć większą popularnością cieszyły się gratyfikacje pieniężne). Bywało, że uczestniczył w niej nie tylko zakładowy aparat partyjny i dyrekcja przedsiębiorstwa. W 1966 roku w Chemarze zjawił się Franciszek Wachowicz, pierwszy sekretarz Komitetu Wojewódzkiego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej w Kielcach. Wizytacja osób z zewnątrz wiązała się z jeszcze bardziej wzmożoną pracą i przygotowaniami.

Komunistyczna „motywacja”

Oczywiste wydaje się, że dzień wolny od pracy (jedynie teoretycznie bowiem wielu pracowników spędzało ten czas jak każdy inny powszedni dzień), grupy zawodowe wolały przeznaczyć na odpoczynek, regenerację sił oraz przyjemności. Dla większości społeczeństwa, 1 maja nie oznaczał sielanki, a często nawet pracochłonny udział w różnego rodzaju oficjalnych uroczystościach, a może przede wszystkim w towarzyszącym im przygotowaniach. Przedstawicielom partii komunistycznej chodziło zazwyczaj o jedno – odpowiednią liczbę uczestników w zaplanowanych przedsięwzięciach. Wysoka frekwencja była wykorzystywana do ukazania rzekomego społecznego poparcia dla władzy. Najważniejsze miejsce w hierarchii uroczystości zajmował pierwszomajowy pochód. W Kielcach jego najważniejszym momentem był przemarsz ulicą Sienkiewicza.

Na kilka dni przed punktem kulminacyjnym, którym był każdy 1 maja, odbywano spotkania polityczne, których zasadniczym celem stawało się zabezpieczenie uczestnictwa w głównym pochodzie. Do tego dochodził jeszcze jeden ważny aspekt określany – „propagandowym uzbrojeniem”. Chodziło w tym przypadku o zapewnienie manifestującym wielorakiego wsparcia w postaci – flag, emblematów oraz transparentów. Zagwarantowaniem odpowiedniej frekwencji w uroczystościach zajmowały się niższe szczeble Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej. Jedną z metod była zakładowa propaganda, apele i wezwania – najczęściej jednak mało skuteczne. Drugim znacznie efektywniejszym sposobem były różnorakie formy przymusu.

Ważnym elementem propagandy pierwszomajowej stał się sarkazm polityczny, uderzający w kraje Europy Zachodniej oraz Stany Zjednoczone. W 1965 roku pracownicy Chemaru nieśli transparenty z hasłami odwołującymi się do „rzekomej demokracji” USA, przypominając istniejące tam przeżytki niewolnictwa, rasizmu, ksenofobii oraz jeszcze aktualny w świadomości części społeczeństwa kolonializm. Wszelkiego rodzaju dekoracje oraz atrybuty uczestników pochodu nie mogły więc być bezideowe, musiały posiadać wyraźną podstawę polityczną i światopoglądową. Jednoznacznie nawiązywać do charakteru „socjalistycznej ojczyzny”. Szczególne miejsce na czele pochodu zajmowały portrety znanych bojowników - bohaterów bolszewickiej rewolucji, radzieckiego państwa czy przedstawicieli partii i rządu Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej.

W pochodzie mieli obowiązek brać udział wszyscy – od przedstawicieli władzy, poprzez pracowników umysłowych, na szeregowych robotnikach fizycznych kończąc. Na opornych naciskano. Zgłaszano ich „niepoprawnie polityczną” postawę w zakładach pracy. Takie przedsięwzięcia stosowano między innymi w kieleckim Chemarze, gdzie „donosami” do kierowników poszczególnych oddziałów zmuszano nieangażujących się pracowników administracji przedsiębiorstwa do wzięcia udziału w pochodach. Zdarzało się, że obowiązek „świętowania” nakładano nawet na pracowników fizycznych kończących nocną zmianę. Wszelkie liczby uczestników pochodu ustalano więc dużo wcześniej. Z całą pewnością nie wynikały one ze spontanicznego zaangażowania się w uroczystości. Udział mieszkańców Kielc w pochodach pierwszomajowych według oficjalnych danych systematycznie wzrastał. W 1953 roku wzięło w nim udział około 44 tysięcy mieszkańców. O 8 tysięcy więcej niż w roku poprzednim. W 1969 roku było to już ponad 60 tysięcy.

Pomimo skrupulatnego zaangażowania się w ustalenie liczby uczestników manifestacji, często dopiero podczas jej trwania okazywało się czy spełniały one pokładane oczekiwania. W 1964 roku Egzekutywa (najwyższy organ decyzyjny w partii komunistycznej) Komitetu Zakładowego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej w Chemarze oceniła, że wydziały zaprezentowały się dużo słabiej niż w latach poprzednich. Za niewłaściwą frekwencję uznano taki stan, w którym uczestniczyło „jedynie” 60% ogółu załogi zatrudnionej w przedsiębiorstwie (za dobrą reprezentację zakładu przyjmowano udział około 80%). Głównego powodu takiego stanu rzeczy upatrywano w niewłaściwym podejściu poszczególnych kierowników, ale przede wszystkim w złej pracy oddziałowych organizacji partyjnych. Niektórzy pracownicy otwarcie sprzeciwiali się odgórnym zaleceniom. Zatrudnieni w Chemarze przedstawiciele straży pożarnej wystąpili we własnych mundurach, odmawiając noszenia przygotowanych ozdobnych biało-czerwonych szarf. Problemem dla władz partyjnych była także kwestia niedostatecznego zaangażowania się w trakcie trwania głównych uroczystości. Podczas przechodzenia obok trybuny honorowej pracownicy Chemaru mieli nie wznosić dostatecznie głośnych okrzyków na cześć klasy robotniczej.

Dopatrywano się także swego rodzaju sabotowania wezwań członków partii o gremialnym udziale w pochodzie. Z głównym wydarzeniem pierwszomajowym miało nie kolidować żadne inne wydarzenie. Mimo to było to dość powszechne, skoro kielecki oddział Polskiego Towarzystwa Turystyczno-Krajoznawczego organizował, zdecydowanie atrakcyjniejsze, rajdy turystyczne. O odciąganie ludzi od władzy „ludowej” było oskarżane także kieleckie duchowieństwo katolickie. Problem dla zakładowego komitetu partyjnego stawał się tym istotniejszy, że każdorazowy udział kolumny był oceniany przez instancje zwierzchnie (w tym przypadku miejskie oraz wojewódzkie). Kary za nieobecność w pochodzie nie omijały nawet „zasłużonych” i wieloletnich działaczy.


1 kontra 3 maja

W powojennej Polsce dzień upamiętniający uchwalenie Konstytucji w 1791 roku szybko wykreślono z kalendarza oficjalnie obchodzonych świąt państwowych. Wydarzenie to świętowano od 1919 roku – wkrótce po odzyskaniu niepodległości. Jego obchodzenia zaprzestano już w 1946, natomiast oficjalnie zniesiono je w styczniu 1951 roku. Do oficjalnego świętowania dnia uchwalenia Konstytucji powrócono dopiero w wolnej Polsce. Odpowiednią ustawę uchwalono w kwietniu 1990 roku. .

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Nie było cię na pochodzie? Mogłeś dostać... karę. 1 maja nie było łatwo - Echo Dnia Świętokrzyskie

Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie