MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Ruszył proces ginekologa i położnej oskarżonych o nieumyślne spowodowanie śmierci dziecka

Marcin Radzimowski
Oskarżony ginekolog położnik Ryszard Sz. odpowiada na pytania sądu.
Oskarżony ginekolog położnik Ryszard Sz. odpowiada na pytania sądu. Fot. M. Radzimowski
Znany tarnobrzeski ginekolog położnik Ryszard Sz. oraz położna Alina S., stanęli w poniedziałek przed sądem. To po naszej publikacji prokuratura wszczęła śledztwo, a później przygotowała akt oskarżenia. Za nieumyślne spowodowanie śmierci nienarodzonego dziecka, lekarzowi i położnej grozi do pięciu lat więzienia.

Choć od tragicznych dla 25-letniej obecnie pani Izabeli ze Złotej (powiat sandomierski) wydarzeń minęły ponad trzy lata, tamte chwile wciąż sprawiają ból. Świadczyły o tym chociażby łzy płynące z jej oczu, w czasie składania zeznań.

- Nie jestem lekarzem, ale wykres z badania KTG mnie niepokoił, poza tym nie czułam ruchów dziecka. Położna sama stwierdziła, że rzeczywiście to dość dziwne - wspominała w sądzie pani Izabela.
W całej sprawie istotne znaczenie mają upływające minuty, bowiem - według opinii biegłych - odpowiednio wcześnie podjęte działania i wykonanie cesarskiego cięcia, dałyby szansę uratowania życia dziecka.
Był 14 grudnia 2006 roku. Badanie KTG z godz. 21 wskazywało, że z dzieckiem pani Izabeli może dziać się coś złego - oscylacja była zawężona. Zgodnie z panującym wówczas zwyczajem (obecnie jest inaczej), położna zaniosła wydruk badania na blat obok dyżurki. Lekarz dopiero o godz. 22.10 zerknął na wydruk (nie zauważył nawet godziny wykonania badania) i zlecił powtórzenie badania za… pół godziny (godz. 22.40). Tak też się stało. Wtedy na wydruku z KTG już prawie nie było drgań - dziecko umierało. Dopiero wówczas podjęto natychmiastowe działania - badanie USG i cesarskie cięcie. Było za późno.

W poniedziałek przed sądem oskarżeni wzajemnie siebie obarczali winą. Lekarz twierdził, że w gestii położnej leży wstępna ocena wyniku badania i w razie stwierdzenia nieprawidłowości, natychmiastowe powiadomienie lekarza. Położna z kolei podkreślała, że zgodnie z wytycznymi ordynatora, to jedynie lekarz może "czytać" wyniki badania, a ona sama nie widziała nieprawidłowości w wykresie.

Pokrzywdzeni w tej sprawie rodzice, domagają się zasądzenia od oskarżonych 400 tysięcy złotych, tytułem częściowego naprawienia szkody (zadośćuczynienia).

Więcej we wtorkowym papierowym wydaniu "Echa Dnia".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie