Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sandomierscy rycerze - nie pojadą walczyć pod Grunwaldem

Wojciech MALICKI
Fot. Krzysztof Łokaj
Z dawnej Ziemi Sandomierskiej wywodziła się większość polskich rycerzy, którzy zwyciężyli Krzyżaków pod Grunwaldem.

Sandomierscy rycerze - nie pojadą walczyć pod Grunwaldem. Choć to okrągła, bo sześćsetna rocznica wielkiej bitwy z Krzyżakami. Powód? Młoda grupa nie jest jeszcze przygotowana na takie wyzwania. W wielkiej inscenizacji wezmą za to udział rycerze z Rzeszowa.

To będzie największa inscenizacja bitewna w Europie. 17 lipca pod Grunwaldem walczyć będzie kilka tysięcy współczesnych rycerzy z całej Europy. Widowisko obejrzy 150 tysięcy widzów.

- W 1410 roku większość polskiego rycerstwa wywodziła się z dawnego województwa sandomierskiego - opowiada Karol Bury, kasztelan Chorągwi Rycerstwa Ziemi Sandomierskiej.

Sandomierscy rycerze przed tygodniem w Garbowie, brali udział w uroczystościach poświęconym największym asom polskiego rycerstwa: Zawiszy Czarnemu, który wywodził się właśnie z tej podsandomierskiej wsi i Mszczuja ze Skrzynna. O ile pamięć o wyczynach Zawiszy przetrwała, o tyle Mszczuj jest postacią zapomnianą.

- A szkoda. Bo według legendy, która ma mocne podstawy, między innymi w kronikach Jana Długosza, to właśnie on zabił Wielkiego Mistrza Krzyżaków Ulryka von Jungingena. Prawdopodobnie przebijając go pięciometrową kopią - opowiada Karol Bury.

Podstawy są mocne, bo zgodnie ze średniowiecznym zwyczajem rycerskim, po bitwie poddani rycerstwa przeczesywali pole bitwy w poszukiwaniu łupów. I to właśnie giermek Mszczuja - Jurga - zjawił się u swego pana ze złotym relikwiarzem zawierającym cenne relikwie, należące wcześniej do Ulryka von Jungingena. Również znalezienie ciała mistrza możliwe było dzięki wskazówkom Mszczuja, co wskazuje na to, iż rycerze ci musieli spotkać się na polu bitwy.

TO DROGI BIZNES

Sandomierzanie są jedną z najstarszych, najlepiej wyszkolonych i najlepiej wyposażonych grup rekonstrukcyjnych w Polsce. Przez blisko dwadzieścia lat istnienia zgromadzili mnóstwo zbroi, strojów, sztandary, różnego rodzaju broni. Mają nawet armaty i... sześć koni bojowych, które dosiadają rycerze - kawalerzyści.

- Gdy na początku lat 90. zaczynaliśmy przygodę z rycerstwem, musieliśmy sobie radzić sami. Stroje szyły nam mamy, żony i dziewczyny, a zbroje i broń wykuwał zaprzyjaźniony kowal artystyczny. Dzisiaj zakup dowolnego ekwipunku u wyspecjalizowanych rzemieślników nie stanowi żadnego problemu - opowiada Karol Bury.

Problemem są tylko pieniądze, bo rycerstwo nie jest tanim hobby. Kompletne wyposażenie rycerza piechoty może kosztować nawet kilkanaście tysięcy złotych. Ze stron internetowych producentów wynika, że dobry hełm kosztuje około 700-2000 złotych. Kompletna, solidne wykonana zbroja około 6000-7000 złotych, strój wraz z butami 1000-1500 złotych, tarcza około 500 złotych, miecz (koniecznie z pochwą, bo nagie miecze nosili wyłącznie zbóje) - około 800 złotych, a proporzec z herbem - około 500 złotych.
To kupa forsy, ale efekt wizualny jest znakomity. I bardzo realistyczny.

- Gdyby współczesny rycerz dzierżący na sobie 30-kilogramową zbroję przeniósł się w czasie pod Grunwald, nikt nie zorientowałby się, że to jest przebieraniec - zapewnia Karol Bury.
Jedyne, co mogłoby zdziwić prawdziwego rycerza spod Grunwaldu to fakt, że jego kolega z roku 2010 uzbroił się za tak... nieduże pieniądze. Bo on, za to samo w XV wieku, musiał wydać... o wiele więcej.

WYPROSTOWALI SWOJE ŻYCIE

Karol Bury to w Sandomierzu człowiek-instytucja. Z wykształcenia prawnik, z zawodu sędzia rodzinny w tutejszym sądzie. Z pasji - trener kulturystyki i sportów siłowych - twórca LKS Sandomierz, czyli słynnej "Stajni Burego" , która począwszy od lat 80. wychowała wielu medalistów mistrzostw Polski. Na początku lat 90. pan Karol, wysoki, potężny mężczyzna, zaczął bawić się w rycerstwo. Choć dla jego rycerzy to nie tylko zabawa. Czasem to wielka szansa na normalne życie.

- Zgłaszają się do mnie młodzi ludzie, o których - choćby z akt sądowych - wiem, że są łobuzami. Proszą, by dać im szansę, aby zostali rycerzami. I zawsze im ją daję - opowiada Karol Bury.

Kasztelan Karol Bury przyznaje, że wielu z nich nie wykorzystało swojej szansy, i rezygnowało, bo to nie jest proste: zachowywać się jak przystało na rycerza, czyli skończyć z łobuzerką, a nawet przeklinaniem i paleniem papierosów. I ćwiczyć, ćwiczyć, ćwiczyć, bo adept potrzebuje przynajmniej roku treningów, żeby nauczyć się sztuki walki na miecze, tasaki i inną średniowieczną broń.

- Ale wielu mnie nie zawiodło i dzięki zabawie w rycerstwo wyprostowało swoje życie - opowiada Karol Bury.

WALKA NA SERIO

Jest jeszcze jeden powód, dla którego kasztelan Bury nie zawiezie swoich rycerzy pod Grunwald. Bezpieczeństwo.

- Walki rycerskie, aby były bezpieczne muszą być w maksymalny sposób reżyserowane. Czyli, żeby walczyli ze sobą wyłącznie rycerze z tej samej grupy, którzy na codzień ćwiczą ze sobą, mają przygotowane sekwencje ruchów itd. Niestety, na dużych inscenizacjach, takich jak pod Grunwaldem, walczą ze sobą rycerze, którzy nigdy wcześniej się nie widzieli. Zdarzają się wśród nich maniacy, którzy walą na oślep, jak na "ustawkach" kiboli - opowiada Karol Bury.

Skutki takich walk "na serio" bywają opłakane, bo nawet solidna zbroja nie uchroni przed mocnym ciosem kilkukilogramowym mieczem albo tasakiem.

- Moi rycerze, choć pełnoletni, to jednak często bardzo młodzi ludzie. Nie chciałbym, żeby 18-latek musiał zrezygnować z zostania lotnikiem, bo pod Grunwaldem stracił oko, albo chirurgiem, bo "Krzyżak" odciął mu palce. Wiem, co mówię, bo widziałem wiele krwawych wypadków podczas nieprzygotowanych walk - dodaje Bury.

RUSZAMY NA GRUNWALD

Takich obaw nie mają rycerze z rzeszowskiego stowarzyszenia Zakon Rycerzy Boju Dnia Ostatniego.
- Dziesiątka naszych rycerzy jedzie walczyć pod Grunwald - opowiada Jacek Gut, Wielki Mistrz zakonu.
Urazów się nie boją, choć przyznają, że nie przygotowują się specjalnie do bitwy.

- Walka musi być realistyczna. Nic poważniejszego stać się nie powinno, bo chronią nas solidne zbroje - zapewnia Gut.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie