Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sąsiedzi zatruwają sobie życie, a ofiarą może paść rząd drzew

Zdzisław Surowaniec
Józefowi serce pęka, że musiałby wyciąć ten rząd drzew.
Józefowi serce pęka, że musiałby wyciąć ten rząd drzew. Zdzisław Surowaniec
Po sześćdziesięciu latach zgody pokłócili się dwaj sąsiedzi z Piskorowego Stawu koło Stalowej Woli. Emocje nabrały takiej temperatury, że nawet wezwany na pomoc ksiądz proboszcz nie mógł ich ostudzić. Czyżby miało się to udać nam?
Roman Pokazuje, że Józef zabrania mu wjazdu tym kawałkiem drogi.
Roman Pokazuje, że Józef zabrania mu wjazdu tym kawałkiem drogi. Zdzisław Surowaniec

Roman Pokazuje, że Józef zabrania mu wjazdu tym kawałkiem drogi.
(fot. Zdzisław Surowaniec)

Wszystko zaczęło się od rowka, jaki wykopała żona Romana. Chciała, aby woda z drogi zalewająca podwórko miała ujście na pola. Żona Józefa uznała to za wtrącanie się w jej własność. I doszło do kłótni. Jeden konflikt zaczął obrastać w nowe i zrobiła się wielka afera, która obie rodziny może drogo kosztować.

SZPALER DRZEW

To 77-letni Józef Pałka zadzwonił do nas i poskarżył się jaka go krzywda spotkała od sąsiada Romana Słomianego. Przez niego miałby ściąć dwadzieścia pięć pięknych, dorodnych stuletnich drzew. Drzewa rosną rzędem przy granicy dwóch łąk. Roman przysłał Józefowi pismo 14 lutego, domaga się w nim oficjalnie takiego przycięcia gałęzi, żeby nie wchodziły w granice jego działki.

W Urzędzie Gminy w Pysznicy Józef usłyszał, że prawo jest po stronie sąsiada. - Ale drzewa są tak wysokie, że przecież nie będę się wspinał i przycinał gałęzi. Trzeba będzie ściąć wszystkie - ubolewa. Gmina może dać zgodę na wycięcie drzew bez naliczenia dotkliwej należności za szkody przeciwko naturze.

Z okna kuchni Pałków widać piękne, dorodne drzewa. Pan Józef wylicza - to klon, jawor, kasztan, jesion, lipa, brzoza w której co roku gnieżdżą się dzikie osy. - Jeszcze ojciec posadził te drzewa, będą miały ze sto lat - szacuje.

ŻYCIE WŚRÓD DRZEW

Żonie Józefa serce pęka, kiedy sobie wyobrazi, że te drzewa padną. Przecież jest tam tyle życia od wiosny do jesieni. Wyjmuje stary kalendarz, a tam jest taki wiersz jak ulał pasujący do jej rzewnego nastroju:

"Zgodzimy się z każdym już wyrokiem Bożym, tylko niech nie wytną naszych lip najdroższych. Niech wśród słońca kwitną, niech dzwonią pszczołami. Matko Boża Zielna, módl się za lipami. Oblane błękitem, pogodą i złotem, Panno nieśmiertelna, daj je nam z powrotem. Tęsknimy za nimi dniami i nocami Królowo Pokoju, módl się za lipami".

Jest jeszcze coś, co Józefowi psuje krew. Wycięcie drzew będzie kosztowne. Od wycięcia każdego drzewa drwal weźmie 50 zł, a za dęba nawet dwa razy więcej. Żeby ściąć drzewa, trzeba będzie poprosić energetyków o położenie na ten czas przewodów z prądem.

Czarę goryczy dopełniają wspomnienia konfliktu z sąsiadem. - Wyciąłem dęby na swojej działce. Po dwóch latach przyleciał do mnie, żebym mu dęby oddał, bo są jego - mówi. Konflikt rozgrzało także to, że jak uważa Józef, Roman zniszczył kamienny słupek graniczny, który ustalał granice własności. Kiedy mu o tym powiedział, Roman wyzywał go od najgorszych. Do dzisiaj boli go serce, że 62-letni sąsiad poczęstował go takim wulgarnym potokiem słów. Zgłosił sprawę zniszczenia słupka na policję.

ODCIĘCIE ROMANA

Roman Słomiany ma dom przy samej drodze powiatowej. Wjeżdża się na podwórko przez bramę wprost z tej drogi. Ale Józef twierdzi, że ten kawałeczek drogi jest jego. 10 lutego przysłał więc sąsiadowi list, w którym wzywa go do zaprzestania używania drogi. Oznaczałoby to odcięcie domu Romana od drogi.

- Wjazd do mojego domu jest w pasie drogi powiatowej, a nie na jego drodze - tłumaczy Roman. I wyznaje, że kiedy dostał od Józefa pismo o drodze, odpłacił mu się pismem, żeby przyciął gałęzie. - Jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubie - mówi.

A jednak konflikt nabrał takiego rozpędu, że Roman już obawia się o swoją kieszeń. Sprawa jest na policji i jeśli wezwany byłby geodeta do słupka granicznego, to na opłacenie go poszłoby ze trzy tysiące złotych. Na taką kwotę Romanowi ciarki chodzą po plecach, bo jest rencistą, ma jedną krowę i w domu się nie przelewa.

- Nie chcę konfliktu, podałem mu rękę - przypomina Roman. Wziął ze sobą nawet księdza proboszcza z parafii w Krzakach, poszedł z nim do Józefa. Przy księdzu przeprosił sąsiada za przekleństwa, jakie na niego wykrzykiwał, powiedział, że szarpały go wtedy nerwy. Józef nie wybaczył, odpowiedział: - Tyś mi nerwy zjadł.

KROWA NA LIŚCIACH

Roman tłumaczy w czym mu drzewa sąsiada przeszkadzają. - Nie mogę łąki kosić, takie są korzenie. Przez liście na łące krowa nie chce jeść trawy. Wysokie drzewa dają taki cień, że jest problem z suszeniem trawy, gałęzie zwisają nad budynkiem i mogą uszkodzić dach - wylicza. - Ja chcę zgody, chciałem się pogodzić, bo zgoda buduje, ale on nie chce - wskazuje na Józefa.

Wracam do Pałków. Pochylamy się nad mapą i oglądamy działki jak z lotu ptaka. I wtedy żona Józefa wyznaje: - Jak znajdziemy gdzie jest drugi słupek graniczny, to będzie zgoda - zapewnia. Lecę więc do Romana i mówię o drugim słupku. - Możemy poszukać, przecież ja go nie zniszczyłem, gdzieś tam musi być - mówi uradowany, jakby nareszcie przestała nad nim wisieć zgroza zapłacenia geodecie trzech tysięcy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie