MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Sędzia na przeszkodzie

/PISZ/

Jagiellonia Białystok - Tłoki Gorzyce 1:1 (0:1).

0:1 Tadeusz Krawiec 10, 1:1 Dariusz Łatka 57 min.

Tłoki: Petrykowski 8 - Syguła 6, Wtorek 7, Lebioda 6 - Krawiec 7 (80 Szmuc nie klas.), Murdza 6, Pacanowski 6 (73 Kusiak nie klas.), Sobieraj 6, Ławryszyn 6 - Dziewulski 6 (89 Głuch nie klas.), Bański 6.

Jagiellonia: Olszewski - Kulik, Zalewski, Warakomski - Wołczyk (46 Speichler), Dzienis (73 Strzeliński), Łatka, Chańko, Danielewicz (46 Sobolewski) - Kobeszko, Reginis.

Żółte kartki: Syguła, Dziewulski, Pacanowski (T), Warakomski, Chańko (J). Sędziował: M. Nowak z Koszalina. Widzów - 2500.

Pierwsze wiosenne zwycięstwo Tłoków było tym razem bardzo blisko. I kto wie, czy gorzyczanie nie przywieźliby z Mazur trzech punktów, gdyby nie arbiter, który sprawił miejscowym prezent w postaci rzutu karnego...

Pierwsze minuty należały do gospodarzy, ale gorzyczanie tylko czyhali na kontry. Pierwsza taka okazja nadarzyła się w 9 minucie. Do wybitej przez Pawła Wtorka piłki doszedł Krzysztof Sobieraj i rozpoczęła się "telewizyjna" akcja w wykonaniu gości. W jej końcowym fragmencie na strzał z 19 metrów zdecydował się Bogusław Pacanowski i kiedy wydawało się, że piłka wpadnie do siatki, piękną paradą popisał się bramkarz "Jagi" Andrzej Olszewski, wybijając ją na rzut rożny. Kornery były jesienią silną bronią Tłoków, ale wiosną jakoś nie przynosiły efektu bramkowego. Aż do soboty. Z rogu dośrodkował Krystian Lebioda, a tym razem błąd popełnił Olszewski piąstkując piłkę prosto pod nogi stojącego osiem metrów przed bramką gospodarzy Tadeusza Krawca. Ten skorzystał z prezentu i trafił do siatki. W obozie Tłoków zapanowała wielka radość, a w białostockim konsternacja. Kwadrans później mogło być 2:0 dla Tłoków, bowiem w polu karnym został sfaulowany Bogusław Pacanowski.

- Faul był ewidentny, atak zawodnika Jagiellonii był nie na piłkę, tylko na nogi naszego zawodnika. I sędzia faktycznie gwizdnął, tyle tylko, że wolnego dla gospodarzy, a Pacanowskiemu pokazał żółtą kartkę - mówił po meczu trener Tłoków Marek Motyka.

Widząc, co się dzieje, wystraszeni gospodarze zaatakowali mocniej i kilka razy pod bramką Tłoków zrobiło się niebezpiecznie. Miejscowi mieli jednak ułatwione zadanie, bowiem arbiter bardzo ochoczo dyktował dla nich rzuty wolne. Taka też sytuacja miała miejsce w 38 minucie gry. Miejscowi wykonywali wolnego z odległości 19 metrów od bramki Tłoków. Do piłki podbiegł Marcin Danielewicz, strzelił na tyle precyzyjnie, że ta leciała pod spojenie słupka z poprzeczką naszej bramki. Formą błysnął jednak Krzysztof Petrykowski, który wyciągnął się do granic możliwości i zdołał sięgnąć piłki ręką, wybijając ją na rzut rożny. Na tym zakończyły się emocje pierwszej części spotkania.

W przerwie trener Jagiellonii Witold Mroziewski dokonał dwóch zmian, jeszcze bardziej ofensywnie ustawiając swoją drużynę. Za Tomasza Wołczyka wszedł Robert Speichler, natomiast Marcina Danielewicza zastąpił Paweł Sobolewski. I zmiany te trochę pomogły, bo gospodarze zagrali odważniej. W 53 min. gospodarze wykonywali kolejny rzut wolny, piłka dośrodkowana przez Speichlera trafiła na głowę stojącego pięć metrów przed bramką Tłoków Wojciecha Kobeszko, ale Petrykowski instynktownie obronił. Nic jednak z przewagi "Jagi" nie wynikało aż do 57 minuty, kiedy to doszło do najbardziej kontrowersyjnego zdarzenia. W polu karnym do piłki biegli Zbigniew Syguła i Dariusz Łatka. Syguła to chłopisko jak się patrzy, więc ważący 65 kg Łatka odbił się od niego niczym piłka. Jednak do akcji wkroczył arbiter, uznając, że gorzyczanin popełnił faul i wskazał na "wapno". W zespole gości zawrzało, a na trybunach zapanowała wielka radość. Egzekutorem był sam poszkodowany, który strzelił pod poprzeczkę, doprowadzając do remisu. Łatka mógł jednak zostać negatywnym bohaterem spotkania. Mając na swym koncie żółtą kartkę nie potrafił utrzymać nerwów na wodzy i przy jednej z akcji uderzył w twarz grającego pierwszy raz po dłuższej przerwie spowodowanej kontuzją Marcina Dziewulskiego. Arbiter jednak tego zagrania nie widział, choć białostoccy dziennikarze mówili nam, iż przewinienia piłkarza Jagiellonii trudno było nie zauważyć.

Po zdobyciu wyrównującego gola białostoczanie rzucili się do ataku, ale na krótko. W żaden sposób nie mogli przebić się przez dobrze grającą obronę Tłoków, a strzały z dystansu albo mijały bramkę, albo też wyłapywał je dobrze spisujący się Petrykowski. Niewiele brakowało, by nasz zespół spotkało nieszczęście. W 82 minucie po szybkiej akcji gospodarzy w sytuacji sam na sam z Petrykowskim znalazł się Paweł Sobolewski, ale bramkarz Tłoków zdołał obronić jego strzał nogami.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie