Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Michał Winiarski: Odchodzę spełniony sportowo

Pawel Hochstim
Pawel Hochstim
Krzysztof Szymczak
Kończący karierę sportową Michał Winiarski przez najbliższe miesiące zamierza żyć, jak... kobieta w ciąży.

Myślę sobie, że 33 lata to trochę mało, żeby się już żegnać z boiskiem.

Może byłoby i mało dla mnie, gdyby nie to, że to były naprawdę bardzo intensywne lata, pełne tak niezwykłych przeżyć, że myślę, iż - może trochę nieskromnie powiem - niejeden sportowiec przez czterdzieści lat występów nie będzie miał dane przeżyć to, co ja. Mam 33 lata, ale dziś mogę powiedzieć, że mimo wszystkich trudności moja kariera była udana i mogę czuć się sportowo spełniony.

Mówi się od lat, że kalendarz siatkarski jest przeładowany, że meczów jest za dużo, by wytrzymywało to zdrowie zawodników. Mam wrażenie, że dopiero dziś, gdy z boiska schodzi Michał Winiarski i robi to w wieku, w którym spokojnie mógłby jeszcze grać, to dopiero teraz wielu zobaczy, że o zdrowie siatkarzy dba się za mało.

Myślę, że tak, ale przede wszystkim o zdrowie siatkarzy grających w reprezentacji. Powiedzmy sobie szczerze - gdybym nie grał w reprezentacji i każdego lata miał trzy miesiące, czy nawet więcej odpoczynku, to na pewno dzisiaj byśmy tutaj nie siedzieli i nie rozmawiali o mojej decyzji. Ja właściwie nigdy nie odmawiałem reprezentacji, to był tylko jeden rok, gdy zwyczajnie byłem tak wyczerpany, że nie byłem w stanie trenować i grać, a do tego przeszedłem jeszcze operację barku. Poza tym jednym sezonem grałem właściwie nieprzerwanie. A wracając do sedna pytania - o zdrowie kadrowiczów na pewno dba się za mało, a wszystko sprowadza się do tego, że siatkówka stałą się w Polsce wiodącą dyscypliną, a presja i oczekiwania są coraz większe. To wszystko muszą udźwignąć zawodnicy. Dziś, na swoim przykładzie, mogę powiedzieć, że kalendarz powinien być tak ułożony, żeby zawodnicy po lidze mieli minimum miesiąc przerwy. Organizm musi móc odpocząć.

Może dzięki Pańskiej sytuacji inni gracze będą spotykać się z większym zrozumieniem, gdy będą prosić o wolne od kadry? W takiej sytuacji jest obecnie Mateusz Mika.

Myślę, że to jest indywidualna decyzja każdego z nas. Ja mogę powiedzieć tylko, że nigdy nie potrafiłem wybiegać daleko w przyszłość, dalej, niż na dzień, czy dwa. I nawet, gdy byłem kontuzjowany to liczyłem, że za chwilę wszystko będzie dobrze. To są indywidualne decyzje. Szanując wysiłek i to, z czym sportowcy mierzą się każdego dnia myślę, że należy uszanować każdą decyzję. A czy kibic to zrozumie? Nie wiem, każdy ma prawo do swojego zdania, na pewno będą też tacy, którzy tego nie zaakceptują. Ciężko jest komuś, kto nigdy nie uprawiał sportu zrozumieć sportowca zmagającego się z cierpieniem.

W jednym z wywiadów powiedział Pan: Chcę pożegnać się z tymi kibicami, którzy byli ze mną na dobre i na złe, ale także z tymi, którzy byli tylko wtedy, gdy było dobrze.
Na swoim przykładzie mógłbym dosyć łatwo oddzielić jednych od drugich. W czasie swojej kariery spotkałem wielu kibiców, którzy wypowiadają się o sportowcach z szacunkiem i potrafią zrozumieć różne rzeczy, ale są i tacy, którzy cieszą się tylko z sukcesów i szukają winnych po porażkach. W sumie to jest naturalne, więc przyjmuję to bardzo spokojnie. Ale chciałbym, żeby ci, którzy byli ze mną tylko na dobre dzisiaj zreflektowali się i pomyśleli, jak dużo sportowiec może poświęcić po to, by oczywiście spełniać swoje ambicje, ale też po to, by dawać radość ludziom.

Michał Winiarski zapłacił największą cenę za tytuł mistrza świata. Zgadza się Pan z tą opinią?
Po części jestem się w stanie z tym zgodzić, ale myślę, że Michał Winiarski bardziej zapłacił cenę za swoją ambicję i charakter, który często nie pozwalał mu powiedzieć: dość. Myślę, że gdybym miał cofnąć czas i mieć do wyboru zagranie w półfinale i finale Mistrzostw Świata lub nie to nie wiem, czy bym go cofnął. Myślę, że raczej zostałbym przy swojej decyzji, nawet znając cenę, jaką za to zapłacę. To, co wygrałem po drodze pozwoliło mi się spełnić.

Pamiętam ten mecz z Iranem w mundialu. To nie było naturalne - zejść z boiska na rękach kolegów, a dzień później po nim biegać.
To nie było nic innego, jak zwykła blokada bólowa, która miała zmniejszyć stan zapalny, a przede wszystkim ból. Na krótką metę na pewno to się udało.

Wtedy zaczęły się problemy z kręgosłupem?
Gdyby prześledzić kariery siatkarzy to chyba nie ma takiego, który nie miałby problemów z kręgosłupem. Zaczyna się od spraw drobnych, ale ci, którzy grają w klubach i latem w reprezentacji, właściwie wszyscy mają ten problem. Nie jest naturalne skakanie dwieście razy dziennie.

Co dała siatkówka Michałowi Winiarskiemu?
Tak naprawdę jest to połowa mojego życia, która dała mi bardzo wiele doznać emocjonalnych. Dała mi możliwość poznania wielu ludzi, zwiedzenia niemal całego świata i perspektywy życia na przyszłość. Ale dała mi coś najważniejszego, możliwość poznania mojej cudownej żony, bo pierwszy raz zobaczyliśmy się na zawodach kadetów w Rawie Mazowieckiej.

A co zabrała? Oprócz zdrowia, bo to już wiemy.
Zabrała mi wiele ważnych chwil w życiu, nie byłem przy porodzie żadnego z moich synów. Zabrała mi wiele innych ważnych chwil, które rodzic, czy mąż powinien spędzać z najbliższymi. Ale nie patrzę na to przez pryzmat żalu, to jest po prostu część mojej pracy.

To łatwo tłumaczyć, ale jednak są sytuacje w życiu, gdy pewnie trudno jest to zrozumieć.
Gdybym mógł to sam dałbym żonie złoty medal. Najpierw rodziła we Włoszech bez męża u boku, który grał wtedy na Mistrzostwach Świata w Japonii. Później była w ciąży, gdy grałem w Rosji. Poród był spokojniejszy, bo w Polsce, w Bełchatowie, ale znowu beze mnie, bo ja siedziałem wtedy na Syberii. Mam nadzieję, że teraz, już po zakończeniu kariery, będę mógł poświęcić moim bliskim więcej czasu. Tym, którzy poświęcali się wcześniej dla moich ambicji i marzeń.

Ciężko mi sobie wyobrazić Michała Winiarskiego w listopadzie. Liga będzie grała, siatkarze PGE Skry będą trenowali, a Pan wstanie rano, odwiezie syna do szkoły i... Co dalej?
Tak naprawdę nie wiem.

Ale ma Pan jakiś plan na siebie?
Oczywiście skłamałbym, gdybym z ręką na sercu powiedział, że go nie mam, tym bardziej, że przecież moja decyzja o zakończeniu gry w siatkówkę dojrzewała dłużej. To, co mam w głowie zostawię dla siebie, ale mogę powiedzieć, że obiecałem sobie, że przez najbliższe dwa, czy trzy miesiące nie będę sobie odmawiał rzeczy, których musiałem sobie odmawiać będąc sportowcem. Przez ten czas będę trochę jak - jeśli mogę to tak porównać - jak kobieta w ciąży. Jeśli najdzie mnie ochota na lody, czy chipsy to je zjem. To będzie odpoczynek, fizyczny i psychiczny. Taki reset.

PGE Skra to jest szczególne miejsce w Pana życiu? Dwa razy wracał Pan z klubów zagranicznych do Bełchatowa, jak nikt inny.
Wystarczy powiedzieć, że pozostanę w Bełchatowie, mam w planach budowę większego domu, bo przez ten cały czas życia w tym mieście powiększyła nam się rodzina. Tu mamy swoich przyjaciół i znajomych, dzieci mają szkołę i przedszkole. Zadomowiliśmy się tutaj i Bełchatów jest w moim sercu, a to przecież wszystko stało się za sprawą PGE Skry. Patrząc na swoje osiągnięcia to najcieplej będę wspominał te wywalczone właśnie ze Skrą, bo zawsze miałem okazję grać z zawodnikami o podobnych charakterach i podobnych ambicjach. A bycie i świętowanie sukcesów z takimi ludźmi to jest czysta przyjemność.

Jest Pan mistrzem świata, także wicemistrzem globu, a do tego w kolekcji jest jeszcze złoty medal klubowej Ligi Mistrzów. Czegoś Panu brakuje?
Krążka olimpijskiego, bardzo chciałbym go mieć. Jeśli są rzeczy, których żałuję to właśnie to jest jedna z nich. I zawsze marzyłem, by wygrać kolejne złoto w Lidze Mistrzów, ale z PGE Skrą Bełchatów.

Raz było blisko, tie-break w finale z Zenitem Kazań, zakończony błędem sędziego...
Często wracam myślami do tego pamiętnego finału, w którym mieliśmy szanse, by zakończyć go na swoją korzyść. To byłaby kwintesencja moich osiągnięć - złoto z PGE Skrą Bełchatów w Lidze Mistrzów.

Rozmawiał Paweł Hochstim

#TOPSportowy24

- SPORTOWY PRZEGLĄD INTERNETU

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Michał Winiarski: Odchodzę spełniony sportowo - Dziennik Łódzki

Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie