Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Niektórym na złość

/ARKA/

Hutnik Kraków - Stal Stalowa Wola 0:0

Stal: Wietecha 7 - Drabik 6, Kasiak 6, Drozd 5, Sałek 6 - Stręciwilk 6 (90 Łuczakowski nie klas.), Szarowski 7, Dziedzic 0, Dziuba 6 - Radawiec 6, Ślusarczyk 3 (46 Bednarz 3).

Hutnik: Jeziorek - Stanula, Kostera, Pasionek, Morawiec - Wiącek (59 Kula), Madejski, Kołodziej, Kwieciński - Jasiak, Mielec (71 Antas).

Czerwona kartka: Dziedzic (Stal, 35 min, za drugą żółtą). Żółte: Kołodziej (H), Drozd, Dziedzic, Szarowski, Dziuba, Bednarz (S). Sędziował A. Szubielski z Łodzi. Widzów - 800.

Stal nie przestaje zadziwiać swoich kibiców. Ostatnio wszyscy psioczyli na słabe wyniki i taką samą grę, więc w Krakowie nikt nie spodziewał się po naszych niczego dobrego. Tymczasem "stalowcy" jakby chcieli co niektórym zagrać na nosie i zupełnie niespodziewanie przywieźli z boiska wicelidera remis. Co więcej, "Stalówka" z Hutnikiem mogła nawet wygrać.

Trener Sławomir Adamus przed meczem miał sporo kłopotów, bo kontuzji ponownie doznali Grzegorz Włoch i Tomasz Pietrasiewicz, a Antoni Ślusarczyk leczył anginę. Szkoleniowiec mógł tylko cieszyć się, że do składu wrócił mu Daniel Radawiec, ale w środku pola i tak musiał zdecydował się wystawić "żółtodzioba", Łukasza Dziedzica, który w tym sezonie jeszcze nie grał. Młody chłopak przejął się swoją rolą wyjątkowo i zgodnie z wytycznymi trenera starał się zagrodzić dostęp rywali do swojej bramki jak mógł. Skończyło się to tym, że już w 35 minucie zobaczył drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartkę...

- Co tu płakać, dostał chłopak czerwoną kartkę za faule, które popełnił - mówił Sławomir Adamus. - Osłabił zespół, był za bardzo podekscytowany tym, że wyszedł w podstawowym składzie. Ale to dodatkowo zmobilizowało chłopaków, w szatni widać było wściekłość w ich oczach. Okazało się, że jednak ten zespół ma charakter, tym bardziej że w prasie można było przed spotkaniem wyczytać, że w Krakowie przegramy i to wysoko. No to zrobiliśmy niektórym na złość...

Nasi w tej sytuacji musieli więc grać w dziesiątkę i wydawało się, że kto jak to, ale jeden z faworytów do awansu do drugiej ligi od razu to wykorzysta. Tymczasem nic z tego, mimo starań Hutnika, nasi walczyli jak lwy do ostatniej minuty o korzystny wynik. Dodatkowo "podkręcił" ich sędzia, którego stalowowolanie świetnie pamiętali z ubiegłego sezonu. Akurat wtedy mieli do niego mnóstwo pretensji za jesienny mecz z Kolporterem Koroną Kielce, w którym pan z gwizdkiem według naszych piłkarzy sporo dopomógł rywalom.

Kto wie jak potoczyłyby się losy tego spotkania, gdyby zaraz po zmianie stron pech nie przydarzył się Stanisławowi Bednarzowi. Po jego strzale piłka odbiła się od poprzeczki, spadła na linię bramkową i wyszła w pole. Nasi mogli "ugryźć" faworyzowanych rywali także w końcówce, ale po strzale Pawła Dziuby z ostrego kąta nie udało się zaskoczyć bramkarza Hutnika. Dla równowagi w ostatnich minutach świetną okazję zmarnowali też krakowianie. Morawiec przestrzelił z 5 metrów.

Już wcześniej piłkarze po obu stronach pola karnego mieli dobre okazje, ale w Hutniku, w którym widoczny był brak Tadeusza Kaczora, pomylili się na nasze szczęście Grzegorz Jasiak i Morawiec. W Stali dobrą okazję miał w pierwszej połowie Daniel Radawiec, ale po jego strzale Jeziorek zdołał odbić piłkę na rzut rożny.

Szkoda tylko, że arbiter szastał nazbyt ochoczo kartkami dla naszych zawodników i w następnym meczu pauzować będą musieli dwaj podstawowi piłkarze Stali - Marek Drozd i Tomasz Szarowski.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie