Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pechowy minister

/ARKA/

Lewart Lubartów - Stal Stalowa Wola 1:0 (0:0)

1:0 Tomasz Szajkowski 75.

Stal: Wietecha 5 - Drabik 4, Kasiak 4, Drozd 5, Pająk 4 - Włoch 4, Skiba 4 (77 Pietrasiewicz nie klas.), Szarowski 4, Dziuba 4 (83 Telka nie klas.) - Radawiec 4, Stręciwilk 5.

Lewart: Krymowski (46 Wójcik) - Mitura, Pastusiak, Wojciechowski, Polikowski (46 Łukalski) - Szczawiński, Brzozowski, Jarocki, Kaczmarski, Szajkowski - Klepacz.

Żółte kartki: Wojciechowski, Pastusiak (L), Szarowski (S). Sędziował: P. Szczerba z Sosnowca. Widzów: 600.

Przed meczem trener Stali Sławomir Adamus uznał, że piłkarze Lewartu mają zbliżone umiejętności do jego podopiecznych i są do ogrania. Szkoda, że nasi zawodnicy nie wzięli sobie tego do serca i kompletnie pokpili sprawę.

- Przydałby się zespołowi jakiś wstrząs. Ale jaki? Rozmowy nie pomagają. To leży po prostu gdzieś w ich głowach - mówił o postawie swoich zawodników Sławomir Adamus. - Tłumaczyłem im nieraz, że mają niepowtarzalną okazję grać dla trzecioligowej Stali. Że to jest ich praca, za którą biorą pieniądze. W Lubartowie wygrał zespół, któremu po prostu bardziej zależało, który walczył, czasami na pograniczu faulu. Ale tak się gra w trzeciej lidze.

W meczu przeważał Lewart, beniaminek, który w tym sezonie awansował do trzeciej z czwartej ligi lubelskiej. W niewielkim miasteczku oddalonym 30 kilometrów od Lublina więcej niż trzecioligowych popisów jeszcze nie widziano, chociaż klub istnieje już od 1923 roku. Miejscowym nie brakuje za to ambicji. Ze Stalą zwęszyli okazję na 3 punkty i bili się o nie z podziwu godną konsekwencją. Oklaskiwał ich były minister sprawiedliwości Grzegorz Kurczuk, który na mecz pofatygował się specjalnie z Lublina. Pan minister szczęścia "Stalówce" nie przynosi, bo w ubiegłym sezonie był też w Stalowej Woli na meczu swojego ulubionego Motoru Lublin i nasi też sromotnie przegrali...

Stal grała przed sezonem w sparingu z Lewartem i zremisowała 0:0. Wtedy w Stalowej Woli grał jeszcze zespół "z łapanki", wydawało się więc, że gdy okrzepnie, będzie jeszcze lepiej. Tym bardziej że rywale mieli kłopoty. Z powodu kontuzji nie zagrał Jakub Bednaruk. A bramkarz Łukasz Krymowski boisko musiał opuścić już w przerwie. W poprzednim meczu z Pogonią w Leżajsku został bowiem brutalnie sfaulowany i nabawił się urazu oka. W drugiej połowie w meczu przeciwko Stali akurat mocno świeciło słońce i golkiper miałby podwójnie utrudnione zadanie. Trener gospodarzy Arkadiusz Smolarz musiał zaryzykować i wpuścić rezerwowego Marcina Wójcika. Jak się okazało, ryzyko było niewielkie, bo w drugiej połowie Stal niby grała, ale nic z tego nie wynikało.

W 60 minucie Stal zdobyła gola. Do siatki trafił Grzegorz Włoch, ale arbiter dopatrzył się spalonego i bramki nie uznał. Oprócz tej, dobre sytuacje gości można było w całym meczu policzyć na palcach jednej ręki. Na początku sam na sam wychodził z bramkarzem Lewartu Daniel Radawiec, ale nieczysto uderzył w piłkę. Ten sam piłkarz z rzutu wolnego trafił w mur. Przy dorobku lubartowian wyglądało to blado. Miejscowi w pierwszej połowie mogli zdobyć gole po uderzeniach Tomasza Szajkowskiego i Grzegorza Klepacza, ale piłka minimalnie mijała cel, podobnie jak w drugiej połowie w końcówce po strzałach tej samej dwójki. Rozstrzygająca akcja meczu nastąpiła w 75 minucie. Z prawej strony boiska piłkę w pole karne wrzucił były gracz Tłoków Gorzyce Tomasz Wojciechowski, tu zgrał głową na 6 metr wysoki Grzegorz Klepacz, a nadbiegający Szajkowski dokładnie przymierzył w krótki róg i Tomasz Wietecha wyciągał piłkę z siatki.

Trener Adamus próbował ratować sytuację, wpuszczając na boisko rekonwalescenta Tomasza Pietrasiewicza. Napastnik Stali w krótkim czasie nie był w stanie zbyt wiele zdziałać, zwłaszcza że w tym sezonie na boisku zameldował się dopiero po raz drugi.

Po meczu powiedzieli
Sławomir Adamus, trener Stali:
- Zespół mnie zawiódł, nie podjął walki. Włoch zdobył gola, ale sędzia uznał, że był spalony, a z nim się nie dyskutuje. Nie mieliśmy zresztą zbyt wielu klarownych okazji. W porównaniu z ostatnim wyjazdowym meczem w Zabierzowie z Kmitą, zagraliśmy znacznie słabej. Nie wiem, chyba będzie trzeba sięgnąć w przerwie zimowej po wzmocnienia, na razie czeka nas jednak jeszcze ciężka końcówka rundy jesiennej.

Arkadiusz Smolarz: - Wiedziałem, że kto strzeli w tym meczu gola, ten wygra. Zasłużyliśmy na to zwycięstwo ze Stalą, byliśmy zespołem lepszym, stworzyliśmy więcej groźnych sytuacji.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie