Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dziurowicz kłamie!

Rozmawiał Piotr SZPAK

Nazwisko obecnego szkoleniowca piłkarzy czwartoligowej Wisły Sandomierz Adama Mażysza jest teraz na ustach wielu osób. To właśnie Mażysz był trenerem piłkarzy Siarki Tarnobrzeg w "sławetnym" meczu z Górnikiem Łęczna w przedostatniej kolejce rozgrywek drugiej ligi sezonu 1999/2000.

* Prezes GKS Katowice Piotr Dziurowicz twierdzi, że mecz z Górnikiem był ułożony, a ty dokonałeś w przerwie takich zmian, by Siarka tego spotkania nie przegrała - zwróciliśmy się do tarnobrzeżanina, którego w dniu powrotu z dłuższego pobytu w Anglii spotkała niemiła niespodzianka.

- Tak, to prawda, dokonałem takich zmian, by Siarka nie przegrała. Bo my graliśmy o zwycięstwo, które przedłużało nasze szanse na pozostanie w drugiej lidze.

* Jak zareagowałeś na wypowiedzi Piotra Dziurowicza?

- Byłem i jestem zszokowany. Najpierw byłem zbulwersowany, teraz mnie to śmieszy, ale ten śmiech przeplata się ze złością.

* Spotkałeś kiedyś w życiu tego człowieka?

- Pana Dziurowicza nie znam. Coś sobie jednak przypominam, że jeszcze jako asystent trenera Jana Złomańczuka byłem na kawie u Dziurowicza. Nie pamiętam jednak czy był to Marian Dziurowicz (nieżyjący już były prezes Polskiego Związku Piłki Nożnej i GKS Katowice - przyp. Pisz), czy jego syn Piotr, który teraz wyjawia te niby rewelacje.

* Nie brałeś pieniędzy od Dziurowicza?

- Żadnych i nigdy. Jestem uczciwym człowiekiem, do wszystkiego, co osiągnąłem doszedłem z żoną własnymi siłami. Oboje pracujemy, a mnie jakieś brudne pieniądze nie są potrzebne.

* Wróćmy do tego meczu Siarki z Łęczną. Zespół przegrywał już 0:2, a po dokonanych przez ciebie zmianach zdołał wyrównać na 2:2.

- Drużynę przejąłem na dziesięć kolejek przed końcem sezonu od trenera Jacka Zielińskiego. Łapaliśmy punkty, do meczu z Górnikiem szło nam dobrze. Ostatnie dwa mecze sezonu (z Górnikiem Łęczna u siebie i ze Śląskiem we Wrocławiu) musieliśmy wygrać, by utrzymać się w drugiej lidze. Chłopcy wyszli na boisko zdenerwowani. Chcieliśmy za wszelką cenę wygrać. Faktycznie, opinie były przed tym meczem różne, między innymi takie, że Łęczna nas "podchodzi" i coś kombinuje. Mówiono, że do zawodników przyjeżdżają ludzie z zewnątrz. Ja byłem wtedy młodym trenerem, łasym na sukcesy, pracowałem na swoje nazwisko. Gdybym utrzymał zespół w drugiej lidze zostałoby to pewnie zauważone. Graliśmy najlepiej jak potrafiliśmy, ale Łęczna grała jak z nut, do przerwy przegrywaliśmy i był to dla mnie szok. Dokonałem zmian. Teraz nie pamiętam czy były to faktycznie trzy zmiany. Pamiętam tylko, że wpuściłem na boisko Rafała Majkowskiego. Dziurowicz mówi, że zmieniłem starych na młodych, a to nieprawda, bo Rafał był doświadczonym zawodnikiem i trzymałem go na ławce jako "konia", bo miałem czterech równorzędnych zawodników. Musiałem zaryzykować. Pamiętam jak świętej pamięci Janusz Gałek uczył mnie: "jak przegrywasz rób wszystko, by, chociaż zremisować. Zdejmuj piłkarzy z tyłów i wprowadzaj napastników". Tak zrobiłem.

* Pamiętam jak Rafał Majkowski po zdobyciu kontaktowego gola podbiegł do ciebie. O czym rozmawialiście?

- Krzyknął do mnie, trenerze mogłem grać od początku. Powiedziałem mu: - Mogłeś, ale to ja decyduję o składzie. Łęczna miała cztery sytuacje bramkowe, nie strzeliła. W piłce jest tak, że nie zawsze wygrywa ten, co pięknie gra. Rzuciliśmy się do ataków. W 90 minucie wykonywaliśmy dwa rzuty rożne. Po drugim goła strzelił Dominik Bednarczyk, który wtedy rozegrał bardzo dobre spotkanie.

* I po golu Bednarczyka rozpoczęliście szaleńczą radość, a przecież ten gol nie dawał nic. Remis oznaczał pożegnanie z drugą ligą. To was tak ucieszyło? Kibice na trybunach mieli łzy w oczach, wiele osób trzymało się za głowę, a wy się cieszyliście.

- Teraz wiele osób zarzuca nam, że się cieszyliśmy. To był chyba przypadek, to była radość przez łzy. Ja cieszyłem się, że prowadzona przeze mnie Siarka w dziewiątym meczu z rzędu zachowała miano niepokonanej. Kiedy jednak weszliśmy do szatni dotarło do nas, że niestety, ten remis nie pozwoli nam utrzymać się w lidze. Dopiero wtedy w oczach zawodników pojawiły się łzy, dla mnie też był to szok.

* Powiem szczerze, że brzmi to mało wiarygodnie...

- Mam tego świadomość. Nie wszedłem jednak wtedy do szatni i nie powiedziałem, by zespół grał na remis. Nie jestem sprzedawczykiem, ale gość, którego nie znam może mi teraz zrobić fatalną opinię. Wiem jedno, jeśli chodzi o nasz mecz z Łęczną, to Dziurowicz kłamie!!!

* Dałbyś sobie uciąć rękę, że grający wtedy w Siarce piłkarze nie dostali za ten remis pieniędzy od Dziurowicza?

- Nie dałbym, bo człowiek jest tylko człowiekiem. Kiedy w maju zapytałeś mnie o wspomnienia z meczu z Górnikiem Łęczna bardzo mnie to zaciekawiło i zaskoczyło. Wtedy nikt się tym nie interesował, nikt o tym nie pisał. Powiedziałem wtedy, że nie dałbym sobie ręki uciąć i podtrzymuję to. Ja mogę odpowiadać tylko za siebie i tylko w swoim imieniu. Mogę dać sobie uciąć rękę, że pan Dziurowicz nie rozmawiał wtedy z panem Mażyszem, a tym bardziej nie wręczał mu pieniędzy.

* Tylko komu?

- Nie wiem. Może po latach coś wyjdzie na jaw.

* Nie uwierzę, że po meczu z Łęczną nie widziałeś w hali Siarki prezesa Dziurowicza...

- Na boisku byłem szczęśliwy, a w szatni zszokowany. Jestem typowym cholerykiem, podchodzę do wszystkiego bardzo emocjonalnie. Nie powiem, że go nie widziałem, ale też nie powiem, że był. Gdyby obok mnie przechodził Marian Dziurowicz wtedy bym to zapamiętał, bo był postacią znaną, ale Piotra Dziurowicza nie mogłem rozpoznać. Kto go wtedy znał? Może był, ale ja go nie znałem.

* Z drugiej strony meczu nie sprzedaliście, tylko otrzymaliście gratyfikację od innych drużyn za dzielną postawę! Od drużyn (remisem z Górkiem były wtedy zainteresowane Śląsk Wrocław i GKS Katowice - przyp. Pisz), które były zainteresowane tym byście osiągnęli jak najlepszy wynik. Nawet, jeśli było to typowe "podpieranie", to w żaden sposób nie można tego uznać za sprzedanie meczu.

- Zgadza się. No, bo jak teraz rozstrzygnąć sprawę, kiedy przychodzi do szatni sponsor i mówi: - Jak wygracie dostajecie tyle i tyle. Przecież na wielu meczach ludzie mający "kasę" dają piłkarzom premie za strzelenie gola. Może w świetle przepisów skarbowych jest to jakieś wykroczenie, bo może takie nagrody trzeba opodatkowywać, ale chyba nie jest to zabronione.

* Przyjmijmy, że meczu nie sprzedaliście, ale jednak daliście wciągnąć się w paskudne układy.

- Jeśli coś się odbywało, to za moimi plecami. Ja byłem trenerem na dorobku. Nie sądzę jednak byśmy dali się w coś wciągnąć. Sprawa tego meczu jest niepotrzebnie i nadmiernie rozdmuchiwana.

* Znałeś sędziego Antoniego Fijarczyka ze Stalowej Woli?

- Znałem, mieszkam przecież w Tarnobrzegu, on w Stalowej Woli. Był dobrym piłkarzem i dobrym sędzią. Nie będę jednak komentował tego, co się stało z udziałem jego osoby.

* Dlaczego?

- Bo ja mogę mówić tylko o sobie. Każdy, kto mnie zna, wie jak bardzo kocham piłkę nożną. Nie jestem filantropem, ale bywało, że pracowałem z zespołem całą rundę, nie biorąc za to nawet grosza. Piłkę lubiłem, lubię i będę lubił. Nie obrzydzi mi jej żaden pan Dziurowicz, który moim zdaniem kłamie.

To ten mecz

Siarka Tarnobrzeg - Górnik Łęczna 2:2 (0:1).

0:1 Andrzej Nazaruk 45, 0:2 Piotr Cetnarowicz 59, 1:2 Rafał Majkowski 64, 2:2 Dominik Bednarczyk 90.
Siarka: Dziuba - Rejczyk, Tomanek, Bednarczyk - Gaweł (60 Majkowski), Hynowski, Barnak, Kozłowski (46 Antkiewicz), Kuranty - Cebula (68 Krzemiński), Czyrek.
Górnik: Mańka - Jarzynka, Kowalski, Różański - Koniarczyk (84 Jaroszyński), Zagrodniczek, Ożóg, Bugała, Feliksiak - Cetnarowicz (78 Kozubek), Nazaruk.
Żółte kartki: Bednarczyk, Kozłowski, Rejczyk (S), Zagrodniczek, Nazaruk (G). Sędziował: Zbigniew Urbańczyk z Krakowa. Widzów 1500.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie