Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Skandal po euforii

Arkadiusz KIELAR

1:0 Damian Sałek 9, 1:1 Artur Hajduk 35, 2:1 Krzysztof Jabłoński 70, 3:1 Janusz Iwanicki 80.

Stal: Wietecha 8 - Kasiak 8, Wieprzęć 0, Drabik 8, Maciorowski 8 - Krawiec 8, Kusiak 6 (65 Iwanicki 3), Ożóg 8, Sałek 8 - Telka 8 (76 Stręciwilk nie klas.), Jabłoński 9 (89 Pietrasiewicz).

Sandecja: Bodziony - Hajduk, Pociecha, Rusin, Danasiewicz - Zachariasz, Szczepański, Ciastoń, Florian (63 Rysiewicz) - Mężyk (75 Gurba), Świerad.

Czerwona kartka: Wieprzęć (Stal, 5 min, za dotknięcie piłki ręką). Żółta: Drabik (S). Sędziował: Z. Zych z Lublina. Widzów: 1200.

Po takim meczu gospodarzom można tylko "buty czyścić". Zagrali fenomenalnie, choć musieli radzić sobie w dziesiątkę już od 5 minuty spotkania. Gdy na stadionie panowała jeszcze euforia, w szatni piłkarzy grasowali złodzieje. Świetny nastrój prysł, a zrobił się skandal, bo na kradzieży się nie skończyło...

W 5 minucie meczu Jaromir Wieprzęć niefortunnie stracił piłkę przed swoim karnym. Próbując ratować sytuację, nakrył futbolówkę rękami. Sędzia nie miał wyjścia, pokazał mu czerwony kartonik i "Stalówka" musiała radzić sobie w dziesiątkę. - Wtedy remis wziąłby w ciemno - mówił Dariusz Kuchta, prezes Stowarzyszenia Sympatyków Stali. Pewnie myślał tak nie tylko on, ale nasi piłkarze pokazali prawdziwy charakter. W 9 minucie po szybkiej akcji fantastycznie huknął z woleja Tomasz Telka. Bramka była nieprzeciętnej urody, ale sędzia... jej nie uznał. Chwilę wcześniej bardzo pochopnie odgwizdał bowiem faul na Krzysztofie Jabłońskim, zamiast podyktować przywilej korzyści. Oliwa jednak zawsze sprawiedliwa. Do rzutu wolnego podszedł Damian Sałek i trafił idealnie obok słupka. Stal prowadziła 1:0, a przewagi jednego zawodnika Sandecji wcale nie było widać. Goście, którzy przeżywają ogromne kłopoty finansowe, a w poniedziałek nawet nie wyszli na trening, by zaprotestować przeciwko zaległościom - nie dostają pensji od czterech miesięcy - potrafili jednak odrobić straty. W 35 minucie po rzucie rożnym do siatki efektowną główką trafił Artur Hajduk.

Po zmianie stron Stal pokazała jednak, że nie interesuje jej remis. W 70 minucie najlepszy na boisku Jabłoński sfinalizował piękną akcję Janusza Iwanickiego. Popularny "Iwan", podrażniony rolą tylko zmiennika, kiwnął efektownie rywala i dośrodkował wprost na głowę "Jabola". A ten już wiedział, jak z tego skorzystać. Ławka trenerska Stali eksplodowała z radości, ręce w górę na trybunie honorowej unosił prezes Bronisław Żak. A okazało się, że to wcale nie koniec. W 80 minucie Iwanicki "przeszedł samego siebie". Zobaczył, że bramkarz Sandecji, Stanisław Bodziony, jest zbyt daleko wysunięty i wrzucił mu piłkę "za kołnierz" z... 40 metrów. Lepiej być już nie mogło, a w końcówce popisy urządzał sobie jeszcze Tomasz Wietecha. Jak obronił strzał z 3 metrów Janusza Świerada, wie tylko on sam...

O takim meczu można pisać tylko w samych superlatywach, ale po nim doszło, niestety, do skandalu. Najpierw okradziono szatnię piłkarzy Stali, zginęła komórka i ubranie Jacka Maciorowskiego. Co więcej, pod prysznicem został... pobity jeden z piłkarzy Sandecji, Dawid Florian. Sprawcy spokojnie opuścili stadion, choć o mało co nie oberwało się też dyrektorowi Stali, Tadeuszowi Duszyńskiemu i próbującemu interweniować Andrzejowi Kasiakowi, piłkarzowi Stali. Ochroniarzy z firmy "Guard Pol" już za to nie było. Władze klubu zapowiedziały wyciągnięcie wniosków i przyrzekły, że taka sytuacja się nie powtórzy. Więcej o tej sprawie w poniedziałkowym "Echu Dnia".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie