Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pozostał tylko jeden?

/ARKA/

- Nie wierzę, przegrali 0:2? Co się z tym zespołem dzieje? - w redakcji "Echa Dnia" urywały się telefony kibiców ze Stalowej Woli, ciekawych wyniku w Zabierzowie. Podopieczni trenera Sławomira Adamusa przegrali drugi mecz na wiosnę i na razie są tylko "malowanym" kandydatem do drugiej ligi...

* Kmita Zabierzów - STAL STALOWA WOLA 2:0 (1:0).

1:0 Piotr Bagnicki 8, 2:0 Dariusz Zawadzki 90 z karnego.

Stal: Wietecha 5 - Kasiak 4, Wieprzęć 3 (66 Pająk 1), Drabik 4, Maciorowski 0 - Iwanicki 4, Ożóg 6, Sierżęga 3 (60 Stręciwilk 2), Krawiec 4 - Gęśla 4, Telka 3 (60 Jabłoński 2).

Kmita: Wilczyński - Broź, Kaliciak, Kocis, Gawęcki - Szwajdych, Filipczak, Zawadzki, Bębenek - Bagnicki, Chlipała (85 Wasilewski).

Czerwona kartka: Maciorowski (Stal, 65 min, za drugą żółtą). Żółte kartki: Bagnicki (K), Krawiec, Maciorowski (S). Sędziował: J. Zalewski z Opola. Widzów: 600.

Mecz Kmity ze Stalą elektryzował całą trzecią ligę, bo w Zabierzowie spotkało się w powszechnej opinii dwóch głównych kandydatów do awansu do drugiej ligi. Dla "Stalówki" był to mecz tym ważniejszy, że wiosnę rozpoczęła od zupełnego falstartu, przegrywając na własnym boisku z Górnikiem Wieliczka aż 0:3. Dlatego nasi piłkarze odgrażali się, że tę "plamę" zmażą już w pojedynku z Kmitą i udowodnią "kto tu rządzi". Wiosna na razie jest jednak dla nich zupełnie pozbawiona radości...

Sprawca Kaliciak

Działacze Kmity w przerwie zimowej nie próżnowali i w swoim klubie zakontraktowali zawodników "z nazwiskiem". Wśród nich byłego gracza Wisły Kraków Grzegorza Kaliciaka, który od razu odwdzięczył się już w pierwszym meczu na wiosnę, wygranym przez zespół z Zabierzowa z Hutnikiem Kraków 2:1. Strzelił gola, był wyróżniającą się postacią na boisku. A jak się miało okazać, Kaliciak w każdym spotkaniu chce grać "pierwsze skrzypce". I był jednym ze "sprawców" porażki Stali...

Stal jechała walczyć do Zabierzowa o punkty, ale trudno myśleć o sukcesie, gdy ma się tak koszmarny początek spotkania, jak nasz zespół. Strata gola już w 8 minucie to nic przyjemnego, a ledwo mecz "na szczycie" się rozpoczął, a już miejscowi kibice wyskoczyli w górę z radości. Po sprytnym wyrzuceniu piłki z autu przez Kaliciaka, w polu karnym do główki wyskoczył Piotr Bagnicki i zdobył prowadzenie dla swojego zespołu. Ta "sztuczka" z dalekim wyrzuceniem piłki z autu kompletnie zaskoczyła "stalowców" - w bramce został Tomasz Wietecha, za późno zareagowali obrońcy. Potem, gdy Kaliciak próbował kopiować tę akcję jeszcze czterokrotnie, nasi mieli się już na baczności, ale to była "musztarda po obiedzie". Tym bardziej że po drugiej stronie boiska "stalowcy" nie potrafili stworzyć sobie zbyt wielu okazji do zdobycia gola. Kmita grał uważnie w tyłach i tylko raz udało się Kamilowi Gęśli uwolnić spod "czułej" opieki obrońców. Napastnik Stali wychodził na czystą pozycję, był już "oko w oko" z bramkarzem rywali, jednak strzał nie do końca mu wyszedł i piłka przeszła obok bramki. Za wiele klarownych sytuacji do przerwy nie stworzył też Kmita, bo choć mecz stał na niezłym poziomie, to oba zespoły grały uważnie w defensywie i bramkowych szans mieliśmy jak na lekarstwo. Szanse na podwyższenie rezultatu mieli po stronie gospodarzy jeszcze Maciej Bębenek i Dariusz Zawadzki, ale powstrzymywał ich albo Wietecha, albo zawodziło ich oko...

Tylko w "dziesiątkę"

Po zmianie stron oba zespoły nadal raczej nie rozpieszczały kibiców. Trybuny ożyły dopiero w 55 minucie, gdy rzut wolny wykonywali gospodarze. Ładnie przymierzył Zawadzki i... piłka trafiła w poprzeczkę. A po drugiej stronie boiska efektów nie było, niestety, nawet takich. Trener Sławomir Adamus próbował zmienić coś w grze swoich podopiecznych i do boju wypuścił dwóch napastników: Krzysztofa Jabłońskiego i Łukasza Stręciwilka. Zamiast jednak wyrównującego gola dla gości, mieliśmy dla nich... czerwoną kartkę. Po kolejnym faulu Jacek Maciorowski zobaczył najpierw drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartkę w 65 minucie i "Stalówka" w i tak trudnej sytuacji musiała sobie radzić już tylko w dziesiątkę...

Granie z przewagę jednego zawodnika wyszło na dobre Kmicie, bo w końcówce gospodarze zdołali podwyższyć rezultat na 2:0. Chociaż wydawało się, że emocji już w ostatnich minutach nie będzie, to "postarał się" najpierw o nie Andrzej Kasiak, który o mały włos nie pokonał... Wietechy, główkując w poprzeczkę własnej bramki. A w 90 minucie po faulu na Bębenku sędzia podyktował rzut karny. Do piłki podszedł niezawodny Zawadzki i z "jedenastki" strzelił pewnie, stawiając kropkę nad i w spotkaniu dwóch kandydatów do awansu do drugiej ligi. Tylko czy po tym meczu kandydat właściwie nie pozostał już tylko jeden?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie