Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Co za frajerstwo!!!

Arkadiusz KIELAR

Po pierwszym barażowym spotkaniu o drugą ligę z KKS Kozienice siatkarze Toory Orkana Nisko zamiast być bliżej celu, są już jedną nogą wśród... trzecioligowców. Ponownie okazało się, że niżanie nie potrafią wygrywać nawet w sytuacji, gdy rywala mają niemal "na widelcu". I jeden z dwóch najważniejszych meczów w sezonie przegrali w wyjątkowo frajerski sposób...

* TOORA ORKAN NISKO - KKS Kozienice 2:3 (25:13, 25:19, 23:25, 17:25, 7:15).

Orkan: Rąpała, Skrzypek, Rutkowski, Chryń, Konkol, Zych, Patkiewicz (libero) oraz Kowalik, Skrzypczyk, Borówka.

Kozienice: Stępień, Jeziorowski, Grzelczak, Kalita, Góra, Zmitrowicz, Jędryszak (libero) oraz Rdułkowski.

Sędziowali: P. Burkiewicz, M. Kolendowski z Krakowa. Widzów: 150.

- Po pierwszym secie myślałem, że będzie pogrom - mówił Bartłomiej Patkiewicz, grający trener Orkana. Bo gospodarze z rywalami z Kozienic wygrali pierwszą partię lekko, łatwo i przyjemnie, a oklaskiwał ich Renzo Poli, prezes firmy Toora, głównego sponsora drużyny. Wyglądało na to, że między spadkowiczem z drugiej ligi a zespołem, który walczył bez powodzenia w finale trzecioligowców o awans, rzeczywiście jest różnica klasy. KKS wprawdzie okazał się drużyną złożoną nie tylko z samych juniorów, bo przyjechał z kilkoma bardziej doświadczonymi graczami, w tym z byłym kolegą ze studiów trenera Patkiewicza z Białej Podlaskiej - Markiem Grzelczakiem. Ale w pierwszych dwóch setach przyjezdni nie sprawiali wrażenia groźnych, Orkan lepiej serwował, grał w obronie, dobrze funkcjonował blok, a siatkarze KKS popełniali proste błędy. Dlatego przy stanie 2:0 w setach nikt nie spodziewał się, że losy meczów mogą się odwrócić. Tymczasem goście zdecydowanie poprawili swoją grę w trzeciej odsłonie i wygrali ważną końcówkę - przy stanie 23:24 Marcin Rąpała zaatakował w aut. Potem było coraz gorzej, niżanie "rozkleili się" na dobre, źle funkcjonowało przyjęcie, a trener Patkiewicz na dodatek "zapomniał" o Pawle Konkolu, przytrzymując zdolnego atakującego długo na ławie. Wśród rywali rozkręcili się tymczasem doświadczeni: Grzelczak, Marcin Zmitrowicz i Wojciech Stępień. I okazało się, że losy spotkania rozstrzygną się dopiero w tie-breaku. A w nim na parkiecie istniała tylko jedna drużyna i nie był to, niestety, Orkan. Kozieniczanie świetnie grali w bloku, a niżanie "osłabiali" fatalnym przyjęciem i nieporozumieniami w zespole. Skończyło się na 2:3 i przed rewanżem w czwartek w Kozienicach trzeba liczyć na cud...

Po meczu powiedzieli:

Bartłomiej Patkiewicz, trener Orkana: - Nie wiem co się stało z nami po pierwszych dwóch setach. Źle funkcjonowało przyjęcie, słabo było z zagrywką, rywale wykorzystali słabość naszych środkowych. Zabrakło nam wiary w kolejnych setach. Nie wiem, czy wygramy w Kozienicach przynajmniej 3:1, bo ja przed meczem w Nisku mówiłem, że będzie dla nas 3:0...

Sławomir Wach, trener KKS: - Sprawdziła się stara siatkarska prawda, że jak się nie wygrywa 3:0 przy prowadzeniu 2:0, to potem się przegrywa 2:3. Czy jesteśmy już jedną nogą w drugiej lidze? Do tego jeszcze daleka droga.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie