Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Talentu mu nie brakuje

/ARKA/

Piłkarze trzecioligowej Stali Stalowa Wola potrafią zafundować swoim kibicom prawdziwą huśtawkę nastrojów. Ileż było narzekania kibiców po ostatnich niepowodzeniach i braku wiary w sukces w spotkaniu z Sandecją w Nowym Sączu. Tymczasem podopieczni trenera Sławomira Adamusa wszystkim zagrali na nosie i przywieźli trzy punkty oraz pierwsze na wiosnę wyjazdowe zwycięstwo. Konia z rzędem temu, kto jest jeszcze w stanie przewidzieć wyniki "Stalówki"...

* Sandecja Nowy Sącz - STAL STALOWA WOLA 1:2 (0:2).

0:1 Kamil Gęśla 16, 0:2 Jacek Maciorowski 33 z karnego, 1:2 Bartłomiej Damasiewicz 59.

Stal: Wietecha 6 - Kasiak 6, Wieprzęć 6, Drabik 6, Sałek 6 - Iwanicki 6, Maciorowski 7, Ożóg 7, Sierżęga 7 - Gęśla 8 (80 Stręciwilk nie klas.), Jabłoński 6 (88 Myszka nie klas.).

Sandecja: Kozioł - Szczepanik, Szufryn, Kandyfer, Hajduk - Rysiewicz (65 Gurba), Damasiewicz, Szczepański (82 Zalewski), Peciak (46 Zawiślan) - Florian, Świerad.

Żółte kartki: Gurba, Kozioł, Szufryn, Kandyfer (Sandecja), Kasiak, Wieprzęć (Stal). Sędziował: W. Sawa z Chełma. Widzów: 500.

Przed meczem do ostatniej chwili nie było wiadomo, czy zagra w nim czołowy pomocnik Stali, Marek Kusiak, którego kontuzja nie okazała się na szczęście tak groźna, jak prorokowano po poprzednim spotkaniu ze Stalą Sanok. Ostatecznie pomocnik przeciwko Sandecji nie zagrał, podobnie jak także kontuzjowany Tomasz Pająk oraz pauzujący za kartki Tadeusz Krawiec. Natomiast na boisku pojawił się po kontuzji Jaromir Wieprzęć, którego kibice w akcji widzieli już w pucharowym spotkaniu na szczeblu podokręgu stalowowolskiego z Sokołem Nisko. A swoje kłopoty mieli też gospodarze, wśród których zabrakło narzekających na urazy kilku kluczowych graczy. Niewesoła jest też sytuacja finansowa Sandecji, piłkarze z Nowego Sącza muszą prosić się u prezesów o wypłatę zaległych pensji...

Nie ma kompleksów

O tym, że Stal przyjechała do Nowego Sącza po zwycięstwo, świadczyły już pierwsze minuty. Goście mieli przewagę, dążyli konsekwentnie do udokumentowania jej golem. Dużą ochotę do gry przejawiał 20-letni Kamil Gęśla, o którym ostatnio mówiło się tyle samo dobrego, co i złego. Bo talentu chłopakowi nie brakuje, jednak ze skutecznością był na bakier, czym nieraz przyprawiał kibiców w Stalowej Woli o palpitację serca. Okazuje się, że napastnik "Stalówki" nie ma jednak kompleksów na... wyjeździe. W pierwszej akcji, w której wyszedł "na czysto", potrafił skierować piłkę do siatki. Stało się tak już w 16 minucie, gdy po zagraniu Mieczysława Ożoga wyszedł "sam na sam" z bramkarzem Sandecji i spokojnie skierował piłkę do siatki. Było 1:0 dla Stali i w tym momencie trzeba było trzymać kciuki, by nie powtórzyła się historia z Zamościa, gdzie nasi też prowadzili z Hetmanem po pierwszej połowie, by jednak zremisować spotkanie 1:1.

Wykonał po mistrzowsku

Tym razem okazało się na szczęście, że dla walczącej nadal o drugą ligę Stali to nie są przelewki. I w 32 minucie mieliśmy już bramkę numer dwa dla zdecydowanie lepiej prezentujących się przyjezdnych. Tym razem błysnął Bogusław Sierżęga, który zdecydował się na efektowny drybling i mijał trzech rywali niczym fasolowe tyczki. "Nie zdzierżył" kolejny ograny piłkarz gospodarzy, Jarosław Kandyfer i w polu karnym ściął naszego pomocnika. Sędzia nie mógł inaczej zareagować, jak odgwizdać rzut karny. A jeżeli karny, to w "Stalówce" od zadań tego typu jest Jacek Maciorowski. Popularny "Macior" tradycyjnie wykonał "jedenastkę" po mistrzowsku i goście na przerwę schodzili w wyśmienitych humorach. A mogli w jeszcze lepszych. Bo przed gwizdkiem arbitra zapraszającym na przerwę Gęśla znalazł się w dogodnej sytuacji i wystarczyło tylko podać piłkę do czekającego Ożoga. Szkoda, że ten pierwszy stracił głupio futbolówkę...

Przytomna interwencja

Chwilę po zmianie stron mieliśmy bramkę rzadkiej urody. Zdobył ją dla Sandecji Bartłomiej Damasiewicz, który huknął fantastycznie z 30 metrów, piłka jeszcze skozłowała przed Tomaszem Wietechą i wpadła do bramki. W tym momencie gospodarze jakby obudzili się z letargu i ruszyli śmielej na stalowowolską bramkę, by zawalczyć przynajmniej o remis. Najgroźniejszy był doświadczony Janusz Świerad, po którego strzale głową świetną interwencją popisał się Wietecha. Zdołał jednak tylko odbić piłkę i za moment ta ponownie trafiła do Świerada. Gol? Nic z tych rzeczy, bo chociaż dobitka napastnika Sandecji minęła już bramkarza Stali, to na linii bramkowej stał jeszcze Janusz Iwanicki. I przytomną interwencją nie dopuścił do utraty drugiej bramki przez swój zespół. A emocje trwały do końca, bo po stronie drużyny z Nowego Sącza szanse na gola mieli jeszcze Kandyfer i Dawid Szufryn, a w Stali Ożóg i Gęśla. Ostatecznie skończyło się na emocjach, bo wynik nie uległ już zmianie. I Stal nadal liczy się, ku radości coraz bardziej wątpiących ostatnio w swój zespół kibiców, w wyścigu o drugą ligę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie