Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Grzegorz Sudoł trenował w Afryce

Piotr Szpak
Grzegorz Sudoł podczas treningu w trzydziestostopniowym upale.
Grzegorz Sudoł podczas treningu w trzydziestostopniowym upale. Archiwum prywatne
Grzegorz Sudoł, chodziarz z Nowej Dęby, po raz dziewiąty w swojej karierze przebywał na zgrupowaniu w Republice Południowej Afryki.

Kiedy w naszym kraju szalały śnieżyce i było kilkanaście stopni mrozu, chodziarz z Nowej Dęby Grzegorz Sudoł trenował w ponadtrzydziestostopniowym skwarze w Republice Południowej Afryki.

Zgrupowanie reprezentacji Polski chodziarzy, które zakończyło się w minionym tygodniu, odbyło się na przedmieściach Johannesburga.

SAFARI OMINĄŁ

To był jego dziewiąty pobyt w tym kraju. W odróżnieniu od wcześniejszych zgrupowań, Grzegorz nie zdecydował się na kolejne safari, nie był też w dawnej kopalni złota, którą wcześniej zwiedził już kilka razy. Nie fascynują go także już żyrafy, słonie, hieny i inne dzikie, swobodnie żyjące zwierzęta.

- Pojechałem mocno trenować, przyjemności tym razem odłożyłem na bok. Nie było łatwo przestawić się. Kiedy wylatywałem, w Polsce była łagodna zima, a tam temperatura wahała się w granicach 25-30 stopni Celsjusza. W słońcu było oczywiście znacznie więcej. Trudno było od razu się przestawić, a dodatkowym utrudnieniem było to, że przez pierwszy tydzień codziennie padał deszcz. Kiedy przestawał, wszystko parowało - wspomina.

TĘSKNOTA ZA CÓRECZKĄ

- W ciągu 23 dni przeszedłem 510 kilometrów, zaliczając aż 40 jednostek treningowych. Była to bardzo duża dawka treningu, rekordowa w tak krótkim czasie. Kilka razy pojechałem na zakupy do centrum handlowego. Głównie kupowałem ciuszki dla mojej córeczki. Brakowało mi moich kobiet, żony i urodzonej niedawno córeczki. Bardzo za nimi tęskniłem i starałem się codziennie dzwonić do Polski. Widziałem córkę niespełna tydzień i wyjechałem na zgrupowanie - mówi.
Grzegorz nie wyklucza, że jako sportowiec był ostatni raz w Republice Południowej Afryki. Oczywiście niczego nie przesądza, kariery sportowej nie ma jeszcze zamiaru kończyć, ale tak na wszelki wypadek dokonał zakupów, które mają mu przypominać Johannesburg i okolice.

- Na tamtejszym targu kupiłem ostrą przyprawę do kurczaka, maski drewniane, figurki z drewna hebanowego i z kamienia. Zabrałem do Polski oczywiście dobre wino oraz likier amarule - uśmiechnął się.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie