Paweł Pydych
Paweł Pydych
Ma 27 lat, jest wychowankiem Stali Stalowa Wola, do dzisiaj pozostaje wierny stalowowolskim barwom, choć przed obecnym sezonem miał propozycję gry w ekstraklasowym Zniczu Jarosław. Uczestnik Meczu Gwiazd Pierwszej Ligi w 2007 roku. Gra na pozycji rozgrywającego. Żonaty, żona Bożena, córka Natalia ma 15 miesięcy.
Szaleje za swoją córeczką Natalią. Świetnie gotuje. A mimo tego, że w życiu ma nieraz "pod górkę", stara się zachowywać optymizm. I tylko ma jedną słabość. To hazard. Paweł Pydych, zwycięzca 15. Plebiscytu Sportowego "Echa Dnia", nie miał przed nami tajemnic.
Koszykarz pierwszoligowej Stali Stalowa Wola miał prawo być wyjątkowo zaskoczony swoją wygraną w naszym plebiscycie. Od pół roku nie pojawia się bowiem na parkiecie, przechodzi rehabilitację po operacji, koniecznej z powodu groźnej choroby kręgosłupa, która mogła w ogóle wyeliminować go ze sportu. Ale kibice nie zapomnieli o jego znakomitej grze w "Stalówce" i wyróżnili go w najlepszy możliwy sposób.
COŚ Z TATUSIA
- To dla mnie wielka sprawa - przyznaje Paweł. - Byłem wcześniej trzykrotnie laureatem plebiscytu "Echa Dnia", ale wygrałem po raz pierwszy. Czytelnicy, którzy na mnie głosowali, nawet nie wiedzą, jaką dodatkową energią mnie obdarzyli. Dodali mi wiary, że wrócę do gry jak najszybciej.
Na razie koszykarz tylko trenuje z zespołem, ale może pojawić się w składzie "Stalówki" już w sobotnim meczu z AZS Katowice w Stalowej Woli. Jego największymi fankami są żona Bożena, była sportsmenka, oraz licząca obecnie piętnaście miesięcy córeczka Natalia, która była już kilka razy na meczach z udziałem taty. I już wykazuje zainteresowanie koszykówką. W domu ma specjalną zabawkę, minikosza, do którego trafia piłką bez pudła.
- Ma coś z tatusia - śmieje się Paweł. - Ale wcale nie będziemy jej przymuszać, by została sportowcem. Sama zadecyduje, co będzie chciała kiedyś w życiu robić.
SPOTKANIE W KONSULACIE
Natalia wygląda jak mała księżniczka, nosi już nawet kolczyki. A ulubioną zabawą jej i taty jest wzajemne... straszenie się.
- Chowają się w domu i jedno drugie straszy głośnym "Uuuu!" - śmieje się Bożena, żona Pawła, która wygrywała turnieje młodzików w makroregionie jako tenisistka Miejskiego Klubu Tenisowego Stalowa Wola, a w liceum przerzuciła się z kolei na siatkówkę i wygrywała zawody szkolne ze swoją drużyną. Historia miłości państwa Pydychów jest zresztą wyjątkowa. Bo choć oboje mieszkali w Stalowej Woli, to poznali się w... Krakowie.
- Byłam po wizę do Stanów Zjednoczonych w konsulacie, a Paweł pojawił się w nim w tym samym dniu ze swoim szwagrem. Wymieniliśmy się telefonami, potem spotkaliśmy się w dyskotece. Jesteśmy z sobą od 31 sierpnia 2006 roku, ja pamiętam wszystkie wyjątkowe daty. A po niecałym roku znajomości wzięliśmy ślub.
- I pomyśleć, że wszystko zaczęło się od tego, iż Bożena pożyczyła ode mnie w Krakowie długopis - dodaje ze śmiechem Paweł.
MAŁO KTO SIĘ ODWAŻYŁ
Ich córeczka jest pod opieką rodziców cały czas. Bożena jest na "wychowawczym", a Paweł, odkąd przechodzi rehabilitację, także może ze swoją pociechą spędzać wolne chwile, chodzić z nią na spacery czy odwiedzać ulubione przez oboje centrum handlowe.
- Do kogo Natalia jest bardziej podobna? Chyba do taty, a charakter ma "mieszany" - uśmiecha się Bożena. - Jest wcześniakiem, urodziła się w siódmym miesiącu ciąży, ważyła tylko 1600 gramów. Na początku mało kto odważył się brać taką kruszynkę na rączki. Paweł okazał się supertatą, kąpał i przewijał Natalię i tak jest do dzisiaj.
Państwo Pydychowie są szczęśliwymi rodzicami, ale przeżyli też rodzicielski dramat. Urodziły im się bliźniaczki, ale przeżyła tylko Natalia.
- Natalce brakuje siostry, ale w naszej rodzinie jest pięcioro dzieciaków naszego rodzeństwa i mała ma się z kim bawić - mówi Bożena. - Pierwsze słowa, jakie wypowiedziała? Mama, tata i... kot. Teraz już mówi coraz więcej, jest wszystkiego ciekawa, lubi słuchać muzyki i grać na bębenku. Sami jesteśmy ciekawi, co z niej wyrośnie.
GRAJĄ W REMIKA
Koszykarz Stali to także prawdziwa podpora w domu, jeżeli chodzi o obowiązku domowe. Sprząta, odkurza, nie ma kłopotów z gotowaniem.
- Potrafię ugotować wiele rzeczy - chwali się Paweł. - A moim daniem popisowym jest filet z kurczaka. Przyznaję, że sam lubię dobrze zjeść.
Rodzina Pydychów wynajmuje mieszkanie w Stalowej Woli, które sami ze smakiem urządzili z pomocą najbliższych. Na kupno własnego "M" na razie ich nie stać. Jednak nie narzekają, są bardzo wesołą, zgraną rodzinką.
- W wolnych chwilach, gdy mała śpi, lubimy z Bożeną grać w karty, zwłaszcza w remika - zdradza Paweł. - Ja także od czasu do czasu przesiaduję przy komputerze, w telewizji oglądam oczywiście najchętniej mecze, nie tylko koszykarskie. No i mam małą słabość do hazardu. Obstawiam w zakładach bukmacherskich wyniki spotkań koszykówki. Raz w ciągu trzech miesięcy wygrałem cztery tysiące złotych. A obstawiam mecze w koszykarskiej lidze NBA i co ciekawe, stawiam w nich na... remisy. Czyli obstawiam, że będzie dogrywka. I nieraz mi się sprawdziło. Ale nie stawiam oczywiście jakichś wielkich sum. Pięć, dziesięć złotych to maks.
LICENCJAT Z SOCJOLOGII
Paweł marzy o powrocie do gry, czuje się już bardzo dobrze i chętnie pomógłby kolegom z zespołu w pierwszoligowych meczach. Ale ostatnie wyniki badań rezonansem magnetycznym wzbudziły jego niepokój, bo nie były najlepsze. Dlatego woli ostrożnie podchodzić do tematu powrotu na parkiet.
- Chcę grać - mówi rozgrywający Stali. - Ale muszę też brać pod uwagę to, że różnie w życiu bywa. Zrobiłem licencjat z socjologii w filii Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego w Stalowej Woli i może pójdę w tym kierunku, jeżeli chodzi o sprawy zawodowe. Najważniejsze, by sobie w życiu radzić. I nie tracić wiary w to, że wszystko może się udać...
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?