Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Koszykarze Stali pokazali w Kołobrzegu charakter. Siarka pewnie sięgnęła po kolejną wygraną

Arkadiusz KIELAR, Piotr SZPAK
Koszykarze Stali Stalowa Wola (z piłką Jarryd Loyd, obok Piotr Stelmach) pokazali z Kotwicą w Kołobrzegu, że o wygraną zawsze walczą do końca.
Koszykarze Stali Stalowa Wola (z piłką Jarryd Loyd, obok Piotr Stelmach) pokazali z Kotwicą w Kołobrzegu, że o wygraną zawsze walczą do końca. fot. Jacek Wójcik
- Byliśmy po piętnastogodzinnej podróży na mecz i powiedzieliśmy sobie z chłopakami, że taka długa podróż nie może być na darmo - mówi Michał Wołoszyn, koszykarz Stali Stalowa Wola, który poprowadził nasz zespół do wygranej w ekstraklasie z Kotwicą w Kołobrzegu.

Kibice pierwszoligowej Siarki Tarnobrzeg też mieli powody do zadowolenia, bowiem ich pupile pewnie pokonali rywali z Politechniki Warszawskiej.

ZAWSZE DO KOŃCA

"Stalówka" odniosła drugie zwycięstwo na wyjeździe w tym sezonie w Polskiej Lidze Koszykówki, pokonała Kotwicę w jej hali 84:77. I wygranych na koncie ma już łącznie pięć po jedenastu kolejkach. Stalowowolanie znowu pokazali charakter, a opinie przed sezonem, że będą tylko przegrywać mecz za meczem, zupełnie się nie sprawdziły.

- Przegrywaliśmy w Kołobrzegu już nawet dwunastoma punktami, ale my jesteśmy zespołem walczącym - zaznacza Michał Wołoszyn, którego sześć celnych "trójek" pogrążyło rywali. - Walczącym do końca, nie patrzymy, czy do syreny zostało dziesięć czy jedna minuta. Zawsze gramy do końca i liczymy na potknięcie rywali. W Kołobrzegu rywal się potknął, a my wywalczyliśmy zwycięstwo.

Załamani byli po spotkaniu koszykarze Kotwicy.
- Gratuluję Stali zwycięstwa, goście bardzo dobrze zagrali w ostatniej, decydującej kwarcie - mówił Piotr Stelmach, skrzydłowy zespołu z Kołobrzegu. - My za wcześnie uwierzyliśmy, przy naszym zdecydowanym prowadzeniu w trzeciej kwarcie, że mecz jest już wygrany. Ostatnia odsłona to była w naszym wykonaniu katastrofa…

WYKONALI PLAN

Pierwszoligowi koszykarze Siarki Tarnobrzeg do spotkania z drużyną Tempcoldu AZS Politechnika Warszawska przystępowali w roli faworyta. I nie zawiedli, pokonali rywali 80:68, ale w przerwie meczu szampańskich nastrojów w tarnobrzeskiej hali nie było, bo to młodzież ze stolicy zeszła do szatni na prowadzeniu. Przebudzenie "Siarkowców" nastąpiło w trzeciej kwarcie, którą rozegrali wręcz koncertowo.

- "Przespaliśmy" początek meczu i później trzeba było zasuwać. Koszykarze ze stolicy niczym specjalnie nas nie zaskoczyli, chyba tylko tym, że rzucali z nieprawdopodobnych pozycji i trafiali. Kilka ich "trójek" nieco przygasiło naszą drużynę. W drugiej połowie wszystko było już pod kontrolą - mówił po meczu szkoleniowiec koszykarzy Siarki, Zbigniew Pyszniak.

Kibiców ucieszył powrót po kontuzji do drużyny Michała Barana, który co prawda wielkiego meczu nie rozegrał, ale tylko kwestią czasu jest, kiedy znów będzie siłą napędową "Siarkowców". Teraz trzeba tylko czekać na powrót do gry "Motyla", a to może potrwać jeszcze kilka tygodni.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie