Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Trener poszedł do domu

Marcin RADZIMOWSKI

Młodzi, ale chyba zbyt mało doświadczeni, jak na grę w III lidze piłkarze gorzyckich Tłoków, zaprzepaścili w sobotę swoją ostatnią szansę na utrzymanie. Ostatnią, bo trudno się spodziewać, aby za tydzień byli w stanie pokonać w derbowym meczu Stal Stalowa Wola, która walczy o awans do II ligi z pierwszego miejsca w tabeli.

* TŁOKI GORZYCE - Avia Świdnik 0:1 (0:1).

0:1 Bartłomiej Mazurek 23.

Tłoki: K. Beszczyński 6 - Kapała 5, Gajda 5, Kowalski 4, Rychel 4 - Samołyk 5, Sroka 4 (58 Brożyna 2), Piwowar 3 (46 Rogowski 3), Więckowski 4 (68 Kaczmarski 1) - Głuch 6, Korzonek 5 (84 Dziedzic niesklas.).

Avia: Gieresz - Wojciechowski, Bednaruk, Machnikowski - Szewc (89 Czępiński), Wiącek, Orzędowski, Pranagal, Boniaszczuk (75 Bielak) - Mazurek, Gromba (90 Borowiec).

Żółte kartki: Wojciechowski, Wiącek (A). Sędziował: Mariusz Stolarz z Krakowa. Widzów: 200.

- Chłopcy zagrali z "zębem", ale brakowało wykończenia akcji. Szkoda, że chłopcy schodzą pokonani - oceniał potyczkę z Avią Anatolij Ławryszyn, zawodnik Stali Kraśnik, jeszcze jesienią reprezentujący barwy gorzyckich Tłoków. Zupełnie nic nie miał natomiast do powiedzenia kompletnie załamany trener drużyny z Gorzyc - Janusz Gierach, który po końcowym gwizdku nawet nie wszedł do szatni swoich podopiecznych. Na dziennikarzy i pomeczowe komentarze też nie poczekał, tylko od razu poszedł do domu.

Szkoleniowcowi piłkarzy Tłoków nie ma się zresztą co dziwić, Avia była bowiem drużyną do pokonania. Ale do pokonania były też wcześniej Pogoń Leżajsk, rezerwy krakowskiej Wisły i AKS Busko Zdrój...

Początkowe minuty to mocne uderzenie gości, którzy pierwszą groźną akcję skonstruowali po 180 sekundach gry. Łukasz Gromba bardzo mocno uderzał z 14 metrów, ale nie trafił w bramkę miejscowych. Kilka minut później kapitan gorzyckiej jedenastki Karol Korzonek dostał dobre zagranie od Macieja Więckowskiego, ale przestrzelił obok bramki Avii. Czas upływał, a na boisku przy ulicy Piłsudskiego panowała spora nerwowość. Gospodarze starali się za wszelką cenę sforsować dobrze grającą obronę gości ze Świdnika, w której to formacji grał między innymi były piłkarz Tłoków Tomasz Wojciechowski. Pod bramką Kamila Beszczyńskiego groźnie było w 20 minucie, kiedy to Bartłomiej Mazurek uderzał głową, ale piłka poszybowała nad poprzeczką. Kilka chwil później piłkarze Tłoków nie wykorzystali wyśmienitej sytuacji strzeleckiej - z lewej strony zagrywał prostopadle po ziemi Piotr Samołyk i wystarczyło tylko odpowiednio dostawić nogę. W polu karnym był Korzonek, ale uderzył obok słupka.

Zmarnowana sytuacja zemściła się w 23 minucie. Paweł Pranagal podał prostopadle do Mazurka, a ten pomimo asysty Marcina Kowalskiego zdołał uderzyć do bramki Tłoków, obok bezradnego Kamila Beszczyńskiego. Do przerwy warto jeszcze odnotować kolejną zmarnowaną okazję, która powinna się zakończyć golem dla miejscowych. W 40 minucie gorzyczanie wykonywali rzut wolny pośredni z 13 metrów od bramki świdniczan, Paweł Sroka sprytnie zagrał do Dawida Piwowara, niestety, ten nie trafił z pięciu metrów do pustej bramki. Tuż przed zejściem do szatni zdobywca gola dla gości trafił jeszcze w słupek bramki Beszczyńskiego.

Ani zmiana stron, ani trenerska rozmowa w szatni Tłoków, nic nie zmieniła w przebiegu gry. Podopieczni Janusza Gieracha grali to, co zwykle - całkiem niezłą "piłkę". Niestety, był też ten sam problem, co we wcześniejszych meczach, całkowity brak skuteczności. Cóż z tego, że waleczności młodym adeptom piłkarskiego fachu odmówić nie można, skoro za ambicję w tej dyscyplinie punktów się nie przyznaje?

Druga część spotkania była słabsza od pierwszej, a poziom gry był wyrównany ze wskazaniem na Avię. Nie ma się co dziwić, bo gorzyczanie nie mający nic do stracenia oprócz kolejnych goli, musieli nieco przesunąć do przodu linie obrony. Na wyróżnienie zasługują Tomasz Głuch i Damian Rogowski, którzy próbowali "szukać punktów" w kilku śmiałych rajdach pod pole karne przeciwnika. W 70 minucie próbował uderzać też Karol Kapała, po dośrodkowaniu z narożnika boiska - zdołał nawet trafić w piłkę z trudnej pozycji, ale z uderzeniem miało to niewiele wspólnego. Jedną z ostatnich groźnych sytuacji gorzyczanie stworzyli ze stałego fragmentu gry na kilka minut przed ostatnim gwizdkiem arbitra. Z rzutu wolnego na 20 metrze od bramki rywali uderzał Samołyk, jednak piłka poszybowała metr nad poprzeczką. Przedłużony czas gry to bicie głową w mur, co jednak nie przyniosło żadnego spodziewanego efektu. Piłkarze z Gorzyc opuszczali murawę boiska ze spuszczonymi głowami, bo i cieszyć się nie ma z czego. Wczorajszą porażką udowodnili, że w III lidze nie ma dla nich miejsca.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie