- Druga liga, ZKS! - trzeba było zobaczyć, jak Tomasz Wietecha, bramkarz Stali Stalowa Wola, dyrygował po spotka-niu z HEKO w Czermnie kilkusetosobową grupa kibiców, fetując razem awans do drugiej ligi. Piłkarze "Stalówki" wracają do niej po trzech latach, dzięki "zwycięskiej porażce" z HEKO. W szatni szampan lał się strumieniami, spalony został też krawat trenera Sławomira Adamusa.
* HEKO Czermno - STAL STALOWA WOLA 2:1 (1:0)
1:0 Marcin Folc 7, 1:1 Tadeusz Krawiec 52, 2:1 Krystian Kanarski 75.
Stal: Wietecha - Kasiak, Drabik, Wieprzęć, Maciorowski - Iwanicki, Kusiak, Ożóg, Krawiec (73 Jabłoński) - Gęśla, Stręci-wilk (66 Sierżęga).
HEKO: Mańka - Walęciak, Solarz, Matuszczyk - Cheda (76 Pluta), Sobczyński, Kościukiewicz (63 Drozd), Zawistowski, Trela - Folc, Kanarski.
Żółte kartki: Solarz, Kościukiewicz, Kanarski (H), Kusiak, Drabik, Kasiak, Gęśla, Jabłoński (S). Sędziował: A. Lyczmański z Bydgoszczy, Widzów: 500.
"Stalówka" wygrała pierwszy mecz barażowy o drugą ligę z HEKO 1:0, jechała więc do Czermna ze skromną zaliczką. Na domiar złego straty zostały odrobione przez rywali już w 7 minucie, gdy po złym wybiciu piłki przez Marcina Drabika, przejął ją Krystian Kanarski i idealnie dośrodkował w pole karne, a tu akcję wykończył Marcin Folc, trafiając od siatki głową. Na sta-dionie zapanował szał radości, cieszyła się między innym Mariola Konieczna, żona prezesa i sponsora drużyny z Czermna, Henryka Koniecznego, która potrafiła sama... wyśpiewywać piosenki, mające zagrzać do boju zespół gospodarzy. Mecz w małym Czermnie wzbudził duże zainteresowanie, na trybunach zjawili się między innymi Sławomir Majak, były reprezentant Polski, Jacek Berensztajn, piłkarz KSZO Ostrowiec, nie zabra-kło też prezesa Stali Stalowa Wola, Bronisława Żaka.
Gol stracony tak szybko podłamał nieco przyjezdnych, któ-rzy w pierwszej połowie grali słabo, nie stworzyli zbyt wielu do-godnych sytuacji. Główkował Jaromir Wieprzęć, strzelał z rzutu wolnego Mieczysław Ożóg, ale akcjom gości brakowało "szlifu".
Prawdziwe emocje zaczęły się po przerwie. W 52 minucie padła bramka dla Stali, jak się okazało, najważniejsza w sezo-nie. Po akcji Mieczysława Ożoga i jego dośrodkowaniu w pole karne, Tadeusz Krawiec znalazł się w idealnej sytuacji i nie mógł jej zmarnować. Z kilku metrów głową trafił do siatki i Stal znalazła się znacznie bliżej drugiej ligi, bo rywale w tym mo-mencie musieli strzelić aż dwa gole, by pokrzyżować naszym szyki. I... niewiele im zabrakło, bo w końcówce meczu mieliśmy prawdziwy horror. W 67 minucie Wieprzęć sfaulował w polu karnym Krzysztofa Trelę i HEKO wykonywało rzut karny. Do "jedenastki" podszedł sam poszkodowany, który dzień wcześniej miał... ślub. Uderzył w lewy róg bramki Stali, dokładnie tam gdzie rzucił się Tomasz Wietecha i bramkarz Stali ten strzał wybronił! Wydawało się, że po tym "Stalówce" nic już nie grozi. Jednak w 75 minucie zrobiło się 2:1, bo do siatki płaskim strza-łem zdołał jednak trafić Kanarski. A w samej końcówce Paweł Zawistowski został bohaterem... Stalowej Woli. Zmarnował bo-wiem trzy "setki", raz nie trafiając do bramki z metra! Ponoć szczęście sprzyja lepszym, a tego stalowowolanie mieli akurat tego dnia w nadmiarze.
Po ostatnim gwizdku w naszym zespole zapanował szał radości. Stal, dzięki golowi strzelonemu na wyjeździe, wygrała rywalizację z HEKO i po trzech latach wraca do drugiej ligi.
- Co teraz? Pierwsza rzeczą, jaką zrobię, to pójdę do fry-zjera się ostrzyc - śmiał się trener Sławomir Adamus. Szkole-niowiec w czasie trwania każdej rundy nie ścina włosów, bo to ponoć nie przynosi szczęścia. I chyba wie, co robi...
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?