Grzegorz Łuczyk strzelał gole dla Stali, a potem stracił miejsce w składzie zespołu. Teraz liczy się z odejściem.
Grzegorz Łuczyk to szczególny "przypadek" w zespole piłkarzy drugoligowej Stali Stalowa Wola. Ten obrońca miał rewelacyjny początek rundy jesiennej, strzelał gole, był bohaterem w drużynie, a potem... znikł z pola widzenia.
Defensor, który przyszedł przed sezonem z trzecioligowej Stali Rzeszów, miał w "Stalówce" prawdziwe "wejście smoka". Już w inauguracyjnym meczu przeciwko Podbeskidziu Bielsko-Biała, wygranym przez nasz zespół 3:1, strzelił gola, potem wyrównał na 2:2 przeciwko Górnikowi w Polkowicach. A i w Opolu zwycięski gol na 1:0 dla Stali autorstwa Kamila Gęśli był jego zasługą, bo po rzucie rożnym uderzył głową jak należy i jego kolega z zespołu dobił piłkę, która była właściwie już w siatce.
PRZEGRAŁ RYWALIZACJĘ
- Początek sezonu miałem bardzo dobry - mówi Grzegorz Łuczyk. - Wniosłem swój wkład w grę i wyniki zespołu, występowałem w podstawowym składzie. Aż do meczu z KSZO w Ostrowcu, gdzie przegraliśmy 0:1. Rozciąłem wtedy głowę, a moje miejsce w wyjściowej jedenastce zajęli inni. Dostałem potem jeszcze szansę ze Śląskiem we Wrocławiu, gdzie dostałem czerwoną kartkę i wypadłem ze składu na dobre. Szkoda, że w ostatnich spotkaniach rundy nie zagrałem ani minuty...
29-letni wychowanek MKS Kańczuga nie ma zamiaru żalić się na zły los czy narzekać na trenera Sławomira Adamusa.
- Przegrałem rywalizację o miejsce w składzie, trener Adamus miał swoją koncepcję i trzeba to uszanować - komentuje piłkarz. - Może ktoś uznać, że byłem bez formy, nie mnie to oceniać. Liczyłem na więcej, ale nie jestem dzieckiem i potrafię zacisnąć zęby. Rozmawiałem z trenerem, różnie to może ze mną być, bo kilku piłkarzom klub ma niedługo podziękować...
GRAŁ JAKO NAPASTNIK
Piłkarz ma też swoją opinię dotyczącą postawy całego zespołu w pierwszej części sezonu.
- Pierwsze mecze były rewelacyjne - uważa Grzegorz Łuczyk. - Potem jednak zabrakło nam człowieka, który wykańczałby akcje. Choćby w takim meczu u nas z ŁKS Łomża, zremisowanym bezbramkowo, było to widać wyraźnie. Nie można odmówić umiejętności i talentu Kamilowi Gęśli czy Łukaszowi Stręciwilkowi, ale zespołowi potrzebny jest "egzekutor". Może mnie trener przesunie do ataku? Bez przesady (śmiech). Choć w Stali Rzeszów grywałem jako napastnik i strzelałem gole...
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?