Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Szczęśliwa “trzynastka" Kukiełki

Rozmawiał Piotr SZPAK [email protected]
Mariusz Kukiełka z narzeczoną, 20-letnią Kasią z Krakowa.
Mariusz Kukiełka z narzeczoną, 20-letnią Kasią z Krakowa. M. Radzimowski
Mariusz Kukiełka, najbardziej znany sportowiec z Tarnobrzega, ma za sobą udany sezon na boiskach Bundesligi.

Po wyczerpującym sezonie na boiskach Bundesligi, wychowanek tarnobrzeskiej Siarki Mariusz Kukiełka wpadł na kilka dni do swego rodzinnego miasta. Towarzyszyła mu śliczna blondynka, narzeczona 20-letnia Kasia z Krakowa. Oboje spędzą wkrótce wakacje w Egipcie, już jako małżeństwo!

Mariusz tradycyjnie już znalazł chwilkę czasu dla czytelników “Echa Dnia" i podzielił się z nami swoimi wrażeniami po minionym sezonie, a ten był dla tarnobrzeżanina udany, zajął ze swym zespołem trzynaste miejsce, zapewniające Energii pozostanie w Bundeslidze.

Piotr Szpak: * To była szczęśliwa, czy pechowa “trzynastka"?
Mariusz Kukiełka: - Zależy jak na to patrzeć. Jeśli przez pryzmat wyników i zajętego miejsca, a więc realizacji celu, jakim było utrzymanie się w Bundeslidze, była to szczęśliwa “trzynastka". Jednak nie można pominąć faktu, że w ostatnich trzech meczach zbyt łatwo oddaliśmy rywalom punkty. O ile w meczu z Bayernem Monachium (przegranym przez Energię 0:3 - przyp. red.) można powiedzieć, że rywal był rzeczywiście lepszy od nas, o tyle w pojedynkach z Hannoverem (0:2 - pisz) oraz Stuttgartem (1:2 - pisz) byliśmy nie gorsi od rywali, a mimo to przegraliśmy te mecze. Niedosyt pozostał, ale wszyscy cieszymy się z utrzymania.
* Niemieccy dziennikarze chwalili cię w wielu spotkaniach, twierdząc, iż jesteś jednym z liderów zespołu z Cottbus.
- Czułem się dobrze, prezentowałem wyrównaną formę. Nie zagrałem tylko w dwóch spotkaniach, raz pauzowałem za kartki, a raz miałem kłopoty z plecami i nie byłem w stanie wybiec na boisko. Z tego, co pisali niemieccy dziennikarze należałem do czołówki drużyny. Sam też byłem zadowolony.

* Grasz jako defensywny pomocnik, a nie ciągnie cię do ataku?
- Chyba każdy piłkarz chce strzelać gole. Dawniej, kiedy grałem w trampkarzach, później w juniorach Siarki ciągnęło mnie pod bramkę rywala. Z czasem to przeszło. Kiedy po meczu przyjdzie ktoś i poklepie cię po plecach mówiąc, że grałeś dobrze, to satysfakcja jest równie duża, jakby się strzeliło gola.

* W minionym sezonie zdobyłeś jednego gola, dość kuriozalnego, bowiem w meczu z Arminią Bielefeld, piłka odbiła się najpierw od twoich pleców, a następnie wpadła do bramki.
- Dlaczego kuriozalnego? Trzeba się znaleźć tam, gdzie jest piłka. Nieważne jak się zdobywa gole. Przez następnych kilka miesięcy, a nawet przez kilka lat będzie się mówiło o golu, jaki dla Milanu padł w finale Ligi Mistrzów do strzale Filippo Inzaghiego. To też był kuriozalny gol? Jeśli tak, to ja takie kuriozalne gole chciałbym strzelać zawsze.
* Jak długo będziesz grał w Cottbus?
- Na razie mam kontrakt z Energią podpisany do 2008 roku i rozmawiam teraz z władzami klubu o jego przedłużeniu. W Energii mam jeszcze, co najmniej jeden sezon, ale myślę, że zwiążę się z tym klubem na dłużej. Zależy to od tego, jaką będę prezentował formę.

* Etap gry w kadrze jest już dla ciebie zamknięty?
- Mam nadzieję, że nie. Każdy zawodnik chce grać w reprezentacji i ja też o tym myślę. Występuję w jednej z najlepszych lig Europy, gram w podstawowym składzie swojej drużyny, mam, więc chyba prawo marzyć o grze w reprezentacji. Zdaję sobie jednak sprawę z tego, że z tygodnia na tydzień, z meczu na mecz, mimo tego, że gram, a nie siedzę na rezerwie, moje szanse maleją. Ale etap kadry nie jest dla mnie zamknięty. Trener robi selekcję i wybiera, jego zdaniem, najlepszych zawodników. Mam nadzieję, że i ja dostanę szansę. Iskierka nadziei na to jeszcze we mnie jest.

* Gdzie nie grałeś, zawsze miałeś bardzo dobry kontakt z kibicami. A jak jest w Cottbus?
- Początki były pod tym względem trudne. Przyszedłem do Cottbus z Dynamo Drezno, a kibice tych klubów delikatnie mówiąc nie przypadają za sobą. Na początku kilku “kibiców" miało do mnie jakieś pretensje za to, że grałem w Dreźnie i sugerowali, że powinienem tam wracać. Widzę jednak, że swoją grą, zaangażowaniem przekonałem do siebie kibiców Energii, bo to, że grałem w Dreźnie poszło chyba w ich niepamięć. Z meczu na mecz moje nazwisko było przez kibiców z Cottbus wykrzykiwane coraz wyraziściej. Na początku mojego przyjścia do tego klubu rozdałem parę autografów, teraz, po ostatnim przed wakacjami sparingu, wielu kibiców podchodziło do mnie, pytając czy zostanę u nich i gratulowali udanego sezonu. To było miłe.

* Ty jesteś na piłkarskich salonach, a Siarka tuła się po boiskach czwartej ligi. Nie jest ci przykro?
- Jest, ale co to da? Ja cały czas interesuję się losami Siarki, jestem na bieżąco. Dopóki w klubie nie będzie pieniędzy, dopóki nie zainteresuje się klubem jakiś poważny sponsor, dopóty Siarka będzie miała kłopoty. Dobrze, że w tym klubie jest jeszcze taki człowiek jak Wojciech Jugo, bo gdyby jeszcze jego zabrakło, to strach pomyśleć.

* Latem wakacje piłkarze mają bardzo krótkie. Jak je spędzisz?
- Spotkałem się z gronem przyjaciół w Tarnobrzegu. Były to wspaniałe chwile. Za dwa tygodnie lecę ze swoją Kasią na tygodniowy pobyt do Egiptu. Później już muszę wracać do Cottbus, bo zaczynają się przygotowania do nowego sezonu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie