Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ze stadionu do szpitala

Arkadiusz Kielar
Piłkarze Stali Stalowa Wola (z piłką Kamil Gęśla) przegrali na własnym stadionie z Podbeskidziem Bielsko-Biała 0:3 (0:2), po bramkach Dariusza Kołodzieja w 4 minucie, Piotra Komana w 27 minucie i Mariusza Sachy w 90 minucie.
Piłkarze Stali Stalowa Wola (z piłką Kamil Gęśla) przegrali na własnym stadionie z Podbeskidziem Bielsko-Biała 0:3 (0:2), po bramkach Dariusza Kołodzieja w 4 minucie, Piotra Komana w 27 minucie i Mariusza Sachy w 90 minucie. M. Radzimowski
Piłkarze Stali Stalowa Wola w pierwszym meczu przed własną publicznością stracili trzy bramki i dwóch kontuzjowanych zawodników.

- Nie przypuszczałem nigdy, że będę cieszył się po dwóch pierwszych kolejkach w sezonie z zera punktów na koncie - uśmiechał się po meczu trener Podbeskidzia Marcin Brosz. Jego zespół dał stalowowolanom porządną lekcję futbolu, z której nasi powinni zapamiętać jak najwięcej.

Brosz to trener młodego pokolenia, były piłkarz Górnika Zabrze ma tylko 34 lata, ale swój zespół potrafił poukładać idealnie. Dziennikarze dopytywali go nawet, co daje swoim zawodnikom do... picia, że tak szybko biegali po boisku.

- W Stalowej Woli macie niezłą kawę - śmiał się szkoleniowiec. Jego drużyna dwa pierwsze mecze w sezonie - najpierw u siebie ze Śląskiem Wrocław i teraz ze Stalą - wygrała po 3:0, dzięki czemu ma... zero punktów w tabeli.
Bo do sezonu bielszczanie przystąpili z sześcioma punktami "na minusie", to kara za korupcję wymierzona istniejącemu zaledwie od 12 lat klubowi przez Polski Związek Piłki Nożnej.

PIŁKA ICH SŁUCHAŁA
Podbeskidzie w pierwszej połowie pokazało w Stalowej Woli świetny jak na drugoligowe standardy futbol i jeżeli nadal będzie tak grać, urośnie do miana jednego z faworytów rozgrywek. Gościom na pewno pomogła szybko zdobyta bramka - już w 4 minucie Dariusz Kołodziej z rzutu wolnego uderzył z 30 metrów idealnie obok muru i spóźnionego Tomasza Wietechy.

"Najmocniejsza lewa noga ligi", jak mówią o Kołodzieju koledzy, ma patent na naszego bramkarza. W przeszłości strzelił mu, jako piłkarz Hutnika Kraków, jeszcze "ciekawszą" bramkę, bo z blisko... 40 metrów.

Goście cieszyli się, a debiutująca w nowym sezonie przed własną publicznością Stal musiała rozpoczynać akcję ze środka boiska. Trener Albin Mikulski ustawił zespół ciekawie, do środka pola asygnując obok Prejuce Nakoulmy, który dobrze wypadł tydzień wcześniej z Wartą Poznań, także Przemysława Pałkusa, do tej pory znanego bardziej z gry na skrzydle bądź w ataku.

Na środku obrony Marka Drozda zastąpił wracający po kontuzji Marek Kusiak, a ten pierwszy najwyraźniej podpadł szkoleniowcowi w pierwszym meczu w Poznaniu, gdzie zawinił przy stracie gola, bo nie znalazł się w ogóle w protokole na mecz z Podbeskidziem.
CIEKAWA MIESZANKA
Ustawienie Stali okazało się jednak niewiele znaczyć, bo "karty rozdawali" goście, którzy świetnie zneutralizowali stalowowolskie skrzydła, mieli przewagę w środku pola.

- Rozgryźli nas idealnie, to ich piłka "słuchała" - kręcił głową Przemysław Pałkus.
W 27 minucie było już bardzo źle. Piłkę w pole karne wrzucił Tomasz Górkiewicz, nasi obrońcy czekali na spalonego, a Piotr Koman spokojnie przyjął futbolówkę i skierował ją do siatki. Stal była niemal na kolanach, publika zamarła, w tym obecny na meczu marszałek podkarpacki Zygmunt Cholewiński.

Cieszyła się tylko garstka kibiców z Bielska-Białej, którzy mieli powody do dumy. W porównaniu z ubiegłym sezonem obecna gra Podbeskidzia, to "niebo, a ziemia". Na inaugurację poprzednich rozgrywek Stal pokonała bielszczan 3:1, w rewanżu na boisku rywali było 0:0, a "górale" prezentowali się do niedawna bardzo przeciętnie.

Co znaczą jednak dobry trener i odpowiednie transfery - z Podbeskidziem współpracuje menadżer Grzegorz Więzik, który z niższych lig sprowadził między innymi Rafała Jarosza i Macieja Szmatiuka, co w połączeniu z zawodnikami z pierwszoligową przeszłością, jak Grzegorz Pater czy Łukasz Gorszkow, dało ciekawą "mieszankę", na którą Stal nie potrafiła nic poradzić.
JEDYNY AKCENT
Wystarczy powiedzieć, że nasi, których oglądał były trener Stali Sławomir Adamus, nie mieli żadnej "setki". Raz po strzale Przemysława Pałkusa z rzutu wolnego bramkarz Łukasz Merda nie złapał piłki, ale jego obrońca wybił ją na róg, raz z pola karnego za słabo uderzył Sebastian Kęska.

Kibice mieli prawo być rozczarowani, chociaż akurat w przerwie nie zabrakło dla nich... wyróżnień. Konkretnie dla "szalikowców" Stali, którzy otrzymali okazały puchar od klubu za doping zespołu w poprzednim sezonie. Uhonorowani zostali też za pomoc klubowi sponsorzy, w tym Tadeusz Kwieciński oraz prezydent Stalowej Woli Andrzej Szlęzak i prezes Wodexu Bronisław Żak.

To był niestety jedyny miły akcent na stadionie Stali, a "na do widzenia" trzeciego gola zdobyli jeszcze bielszczanie, z 16 metrów ładnym strzałem popisał się Mariusz Sacha, reprezentant Polski do lat 20, który niedawno grał w mistrzostwach świata w tej kategorii wiekowej w Kanadzie. Na dodatek "Stalówka" straciła w tym meczu dwóch kontuzjowanych już w pierwszej połowie obrońców - Jakuba Ławeckiego i Jaromira Wieprzęcia. Tego drugiego ze stadionu do szpitala odwiozła karetka.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie