Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wstyd na całą Polskę

Arkadiusz Kielar
Napastnik Stali Abel Salami mógł tylko przeskakiwać dobrze interweniującego, grającego trenera ŁKS Grzegorza Lewandowskiego, który w dniu meczu ze Stalą obchodził swoje 38 urodziny.
Napastnik Stali Abel Salami mógł tylko przeskakiwać dobrze interweniującego, grającego trenera ŁKS Grzegorza Lewandowskiego, który w dniu meczu ze Stalą obchodził swoje 38 urodziny. S. Czwal
Piłkarze Stali Stalowa Wola w Łomży zakpili sobie z kibiców. Stracili pięć goli, a Janusz Iwanicki musiał opuścić boisko po czerwonej kartce.

Gospodarze świętowali 38 urodziny swojego grającego trenera
Piłkarze Stali zakpili sobie ze wszystkich, którzy dobrze im życzą. Ci z zawodników, którym nie chce się walczyć na drugoligowych boiskach, powinni uczciwie złożyć w klubie wypowiedzenia i nie przynosić więcej wstydu klubowi, z niemałymi przecież tradycjami. W zespole muszą jak najszybciej zajść zmiany.

- To nie do przyjęcia - kręcił głową obecny w Łomży Jerzy Lompe, były prezes Stali. Komentarz na temat gry stalowowolskich piłkarzy sponsora zespołu Tadeusza Kwiecińskiego nie nadawał się do druku. Patrząc na postawę gości w pierwszych 45 minutach, można było zastanawiać się, po co w ogóle wyszli na boisko. "Stalowcy" nie oddali ani jednego strzału na bramkę gospodarzy! Bo akurat gdy raz celnie główkował Kamil Gęśla, był na spalonym. Co innego ŁKS. Pierwszego gola zespół grającego trenera Grzegorza Lewandowskiego, byłego zawodnika Legii Warszawa i Wisły Kraków, który grał też we Francji i Hiszpanii, strzelił już w 21 minucie. Piotr Petasz ustawił piłkę z boku przed linią pola karnego i ładnym strzałem pokonał Tomasza Wietechę, któremu wrzucił piłkę "za kołnierz". Wcześniej "Balon" doznał urazu, wydawało się, że zmieni go rezerwowy Stanisław Wierzgacz, ale po interwencji masażysty zdecydował się grać dalej, nie poprosił o zmianę.

NIE ZASŁUŻYLI NA PENSJE

Jak zwykle, Stal czekała, aż to rywale strzelą jej gola. Niestety, po stracie bramki wcale nie było poprawy jakości gry naszego zespołu. Trener Albin Mikulski próbował tłumaczyć postawę swoich podopiecznych zmęczeniem po środowym spotkaniu w Pucharze Polski z Włókniarzem Konstantynów Łódzki, który Stal wygrała dopiero po rzutach karnych, musiała walczyć przez 120 minut z dogrywką. Ale kapitan zespołu Tomasz Wietecha przyznał, że to nie miało znaczenia.

Przykro i smutno było patrzeć na to, co wyprawiają nasi piłkarze, którzy dowartościowali już kolejnego, uważanego przecież za nie najmocniejszego, rywala. Po porażce 0:5 z Pelikanem w Łowiczu z drużyny zostali wyrzuceni doświadczeni Mieczysław Ożóg, Marek Kusiak i Andrzej Kasiak, teraz przy szukaniu winnych trzeba by było pozbyć się połowy zespołu. Trener Albin Mikulski powinien zastanowić się, czy po takiej porażce jest jeszcze w stanie zapanować nad sytuacją, bo porażka w Łomży pokazała niestety, że Łowicz nie był wypadkiem przy pracy.

Przed sezonem prezes Lompe podwyższył zawodnikom pensje o 40 procent, ale ci w ogóle nie potrafią udowodnić, że na to zasłużyli. Wręcz przeciwnie, przynoszą klubowi takimi wynikami, jak w Łomży, wstyd na całą Polskę. Przeciwko ŁKS pokazali się z dobrej strony przez... 10 minut drugiej połowy, gdy debiutujący w naszym zespole Australijczyk Aldin Hadzić po akcji Krystiana Lebiody idealnie dośrodkował w pole karne, a Kamil Gęśla zdobył gola celną główką. Hadzić wreszcie został potwierdzony do gry po perypetiach z jego certyfikatem, wkrótce do zespołu mają też dołączyć Michał Janicki i Węgier Gergely Ghecza. Ale czy to wpłynie na poprawę jakości gry Stali? Wiadomo na razie, że przez dłuższy czas nie pomoże jej obrońca Jakub Ławecki, któremu podczas spotkania pucharowego odnowiła się kontuzja.

"BUCZELI" NA IWANICKIEGO

W Łomży świętowano sukces, a powody do radości gospodarze mieli podwójne, bo akurat w dniu spotkania swoje 38 urodziny obchodził grający trener Grzegorz Lewandowski, któremu przed meczem publiczność odśpiewała "Sto lat". Szkoleniowiec wygraną ze Stalą dedykował zmarłemu tragicznie piłkarzowi ŁKS Jackowi Ołdakowi, który zginął podczas burzy na Mazurach. Jego pamięć widzowie uczcili minutą ciszy, w pierwszej połowie kibice odśpiewali też hymn państwowy z okazji rocznicy wybuchu drugiej wojny światowej. Było w Łomży radośnie, było podniośle, tylko piłkarze "Stalówki" opuszczali boisko ze spuszczonymi głowami. Zanim zabrzmiał ostatni gwizdek sędziego, murawę musiał pożegnać stalowowolski pomocnik Janusz Iwanicki, który zobaczył drugą żółtą i w konsekwencji czerwoną kartkę w 71 minucie.

Widzowie w Łomży przez cały czas wcześniej na niego "buczeli" po tym, jak dostał "żółtko" za kłótnie z arbitrem. Z drugiej strony widownia oklaskami pożegnała między innymi dwóch czarnoskórych zawodników ze Stalowej Woli - Abela Salamiego i Nakoulme Prejuce'a, co po wydarzeniach we Wrocławiu, gdzie obrzucany rasistowskimi obelgami był inny "stalowiak" - Longinus Uwakwe, zasługiwało na szacunek. Szkoda, że tego szacunku nie zdobyli sobie nasi piłkarze swoją grą. Kibicom w Łomży na dłużej utkwi w pamięci obrazek, jak ich napastnik Maxwell Kalu z dziecinną łatwością "wkręca" obrońcę Stali Marka Drozda i spokojnie strzela gola numer cztery dla swojego zespołu, prezentując przy tym efektowny taniec radości. "Taniec na grobie" zupełnie już wtedy pogrążonej "Stalówki". Jeżeli nic się nie zmieni w stalowowolskim zespole, żałoba będzie trwać dłużej...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie