Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Punktów znów nie przybyło

Arkadiusz Kielar
Piłkarze drugoligowej Stali Stalowa Wola (strzela Prejuce Nakoulma, w środku Abel Salami) ponieśli kolejną porażkę, tym razem w Turku z Turem 0:1.
Piłkarze drugoligowej Stali Stalowa Wola (strzela Prejuce Nakoulma, w środku Abel Salami) ponieśli kolejną porażkę, tym razem w Turku z Turem 0:1. M. Radzimowski
Piłkarze Stali Stalowa Wola przegrali w Turku po "strzale życia" Marcina Wojciechowskiego.

W bramce gości zadebiutował Stanisław Wierzgacz, a trener gospodarzy spieszył się na... wesele.

W Stali wszystko po staremu. Punktów znowu nie przybyło, goli też, a kolejni przeciętni rywale podreperowali sobie konto kosztem naszych piłkarzy. Może i w Turku stalowowolanom należał się remis, ale akurat pomocnikowi gospodarzy wyszedł strzał życia...

Turek to wielkopolskie miasteczko liczące 30 tysięcy mieszkańców i mające w herbie tura, od którego wywodzi się nazwa klubu. Tur w drugiej lidze gra po raz pierwszy w historii, ale radzi sobie w niej nadspodziewanie dobrze. Do niedawna nie przegrał jeszcze spotkania, aż do pojedynku ze Śląskiem we Wrocławiu, gdzie doznał wysokiej porażki 0:4. Było to tuż przed meczem ze "Stalówką", więc rywale, grający na małym, kameralnym stadionie, byli nieco rozbici. Tym bardziej, że stracili też świetną serię - 26 spotkań bez porażki, licząc jeszcze występy w trzeciej lidze.

NIE MIAŁ SZANS

W sobotę wypadały akurat imieniny Albina, więc piłkarze Stali mieli dodatkowe powodu, by postarać się o dobry wynik dla swojego trenera Albina Mikulskiego. Wiadomo, że szkoleniowiec po ostatnich porażkach był i jest w trudnej sytuacji, a przegrana w Turku sprawę jeszcze pogorszyła.

- Gdybyśmy zagrali z Turem źle, sam podałbym się do dymisji. Ale było inaczej, po dobrym meczu z Arką Gdynia znów pokazaliśmy niezłą piłkę, tylko niestety nie zdobyliśmy punktów. Wszelkie decyzje pozostawiam zarządowi - mówił trener Stali.
O wyniku w Turku przesądził strzał z rzutu wolnego Marcina Wojciechowskiego w 39 minucie, gdy idealnie uderzył sprzed pola karnego nad stalowowolskim murem, a pomógł mu jeszcze wiejący mocno przez cały mecz wiatr. Debiutujący w tym sezonie w bramce Stali Stanisław Wierzgacz, który zastąpił kontuzjowanego Tomasza Wietechę, rzucił się do piłki, ale nie zdążył z interwencją. Co do tego gola, zdania były podzielone, niektórzy uważali, że Wierzgacz mógł zażegnać niebezpieczeństwo, ale opinie jego kolegów z zespołu i trenera Mikulskiego były jednoznaczne - nie miał szans.

Wierzgacz miał pecha, bo w innych sytuacjach nie dawał się już zaskoczyć, choćby po groźnych strzałach Wojciechowskiego i Piotra Skokowskiego. Raz wyręczył go też Jaromir Wieprzęć, gdy obok naszego bramkarza uderzył Łukasz Cichos, ale "Jaro" wybił piłkę sprzed linii bramkowej. O mały włos piłki do własnej siatki nie wpakował z kolei Jacek Maciorowski, na szczęście futbolówka przeszła obok słupka. A Stal? Najlepszą okazję miała w pierwszej połowie, gdy w ekwilibrystyczny sposób próbował strzelać z kilku metrów Abel Salami, ale pomylił się o centymetry. Próbowali szarpać na skrzydłach Janusz Iwanicki i Prejuce Nakoulma, ten drugi dostał świetną piłkę w pole karne i gdyby nie "zaplątał się" na moment, pewnie byłoby wyrównanie. Dużo ożywienia wprowadził w szeregi Stali wprowadzony po przerwie Przemysław Pałkus, który huknął z 30 metrów z rzutu wolnego, ale bramkarz Tura wybił piłkę na róg.

PORÓWNAŁ GO DO DEYNY

Stal nie była gorsza od Tura, ale liczyło się to, co w siatce. Triumfowali gospodarze, a "cuda" wyczyniał spiker Józef Ścibior. Przez cały mecz głośno komentował to, co się dzieje na boisku i nie tylko. Zachęcał też widzów do grania w piłkę nożną, bo jest lepsza niż... jogging, strzelca gola porównał do słynnego Kazimierza Deyny, a w pewnym momencie wyznał nawet publiczności, że ją... kocha, za to, jak dopinguje swój zespół. Ciekawie też zachował się trener Tura Adam Topolski, zdecydowanie najsłynniejsza postać w swoim klubie, gdzie w większości grają młodzi piłkarze o mało znanych nazwiskach. Szkoleniowiec nie przyszedł na pomeczową konferencję prasową, bo spieszył się na... wesele. Po meczu weselili się już głośno jego zawodnicy, z szatni których słychać było najpierw chóralne śpiewy, a następnie z głośników "hip-hop"...

Inne nastroje panowały wśród "stalowców". Wściekli po porażce musieli też martwić się, czy... dotrą z powrotem do Stalowej Woli, bo nawalił klubowy autobus. "Odpalili", ale na razie zdezelowany jest w Stali nie tylko autokar. Do roli "naprawiacza" gotowy jest ponoć nowy trener Czesław Palik...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie