Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Remis Stalówki w Pruszkowie

Arkadiusz Kielar
Po tym strzale Jacka Maciorowskiego (z prawej) padła bramka dla Stali Stalowa Wola w Pruszkowie.
Po tym strzale Jacka Maciorowskiego (z prawej) padła bramka dla Stali Stalowa Wola w Pruszkowie. M. Radzimowski
Piłkarze drugoligowej Stali Stalowa Wola wywalczyli cenny remis w Pruszkowie ze Zniczem. Jacek Maciorowski strzelił wyjątkową bramkę.

Mało brakowało, a piłkarze drugoligowej Stali Stalowa Wola sprawiliby nie lada niespodziankę w Pruszkowie. W meczu ze Zniczem padł remis, a "ozdobą" pojedynku była kuriozalna bramka dla przyjezdnych.

Stal prowadziła sensacyjnie do przerwy, chociaż… nic na to nie wskazywało. Goście w pierwszych 45 minutach skupili się przede wszystkim na defensywie, ale schowani za podwójną gardą, potrafili zadać jeden, za to celny cios. Trzeba przyznać, że z wielką pomocą bramkarza z Pruszkowa, Adriana Bieńka, któremu pewnie sytuacja z 40 minuty będzie śnić się po nocach jak najgorszy koszmar.

Bo gol był kuriozalny - na strzał z ponad 20 metrów zdecydował się Jacek Maciorowski, uderzył w sam środek bramki i wydawało się, że golkiper gospodarzy złapie piłkę bez kłopotów. Ale stało się, ku zdumieniu miejscowych kibiców, inaczej, bo Bieniek, próbując chwycić futbolówkę, wypuścił ją z rąk i ta po jego ramieniu wtoczyła się do bramki.

NIE POGRAŁ SOBIE

Wcześniej na boisku niewiele się działo. Trener gości Władysław Łach, nie mając do dyspozycji swojego najlepszego ostatnio zawodnika, kontuzjowanego obecnie Nigeryjczyka Longinusa Uwakwe, musiał dokonać roszad w składzie. Jako defensywny pomocnik grał nominalny obrońca Jacek Maciorowski, od pierwszych minut w defensywie wystąpił Bartłomiej Piszczek.
Szkoda, że w ataku nie mógł pojawić się Nigeryjczyk Abel Salami, który "odpokutował" już kartki, ale z kolei doznał urazu. I "na szpicy" ponownie pojawił się Kamil Gęśla. Do przerwy nasi pilnowali przede wszystkim swojego pola karnego, ale raz groźniej z rzutu wolnego uderzył Krzysztof Trela, a raz z dystansu spróbował szczęścia, zanim zdobył gola, Jacek Maciorowski i też niewiele mu zabrakło, bo po rykoszecie od jednego z obrońców Znicza piłka przeszła minimalnie nad poprzeczką.

A miejscowi? Zupełnie nie pograł sobie do przerwy dobrze pilnowany przez stalowowolskich obrońców Robert Lewandowski, który przed meczem ze "Stalówką" miał na koncie już trzy gole na wiosnę. I udanie zastępuje w ataku Bartosza Wiśniewskiego, który strzelił dwa gole dla Znicza jesienią w wygranym przez pruszkowian meczu w Stalowej Woli 2:0, ale odszedł w przerwie zimowej do Wisły Płock. Koledzy Lewandowskiego też w pierwszej połowie nie zachwycali, kibice musieli zadowolić się celnym, ale niegroźnym strzałem sprzed pola karnego Pawła Zawistowskiego oraz dośrodkowaniem z rzutu rożnego Mikołaja Rybaczuka, po którym piłka… otarła się o poprzeczkę.

GROŹNY "PAŁKA"

Niestety, druga połowa meczu, który oglądał między innymi były piłkarz reprezentacji Polski, Siarki Tarnobrzeg i Legii Warszawa Cezary Kucharski w towarzystwie europosła Ryszarda Czarneckiego, zaczęła się fatalnie dla gości. W 48 minucie z pola karnego trafił do bramki Stali tuż przy słupku wspomniany Lewandowski, zresztą reprezentant "młodzieżówki", który jak był niewidoczny, tak akurat "wyskoczył" we właściwym dla siebie momencie.

Choć szczęśliwie, bo piłka mu akurat "zeszła", myląc Tomasza Wietechę. I szybko zrobiło się 1:1, a po zdobyciu gola miejscowi poderwali się i ruszyli do ataku, na szczęście Wietecha nie dał się zaskoczyć po groźnych strzałach Tomasza Felisiaka, a także Łukasza Grzeszczyka. Po drugiej stronie boiska najgroźniejszy był natomiast Przemysław Pałus, wprowadzony za narzekającego na uraz Gergely'ego Gheczy'ego. Trener Łach zdecydował się na grę dwoma napastnikami i to była dobra decyzja, bo "Pałka" groźnie uderzył z rzutu wolnego i za drugim razem soczyście z dystansu, ale tym razem Bieniek nie popełnił już błędów.

Znakomicie też w samej końcówce spisał się Wietecha, który wybronił fenomenalnie strzał z bliska głową wprowadzonego pod koniec meczu na boisko Daniela Kokosińskiego. I po końcowym gwizdku sędziego faworyzowani pruszkowianie, którzy walczą o awans, byli mocno rozczarowani. Dla "Stalówki" punkt wywieziony z gorącego terenu jest za to bezcenny…

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie