Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pewna wygrana Siarki na inaugurację

Arkadiusz Kielar
Piłkarze Siarki Tarnobrzeg (z piłką Janusz Hynowski, obok Piotr Niemiec) pewnie pokonali Sokoła w Nisku 3:0.
Piłkarze Siarki Tarnobrzeg (z piłką Janusz Hynowski, obok Piotr Niemiec) pewnie pokonali Sokoła w Nisku 3:0. S. Czwal
Nie brakowało emocje na inaugurację czwartej ligi podkarpackiej. Największe powody do zadowolenia mieli kibice Siarki Tarnobrzeg.

Przed meczem obaj trenerzy - Jarosław Zając z Siarki i Leszek Brzeziński z Sokola - zachowywali spokój, chociaż dla obu był to ligowy debiut w swoich nowych zespołach.

- Trochę miałem tylko kłopotów z zaśnięciem dzień przed meczem - uśmiechał się szkoleniowiec Siarki, który w ogóle po raz pierwszy prowadzi zespół seniorów.
I już w 4 minucie trener Zając wpadł w euforię, szaleńczo cieszył się wraz z pozostałymi zawodnikami z gola, którego po dośrodkowaniu Romana Bobaka z rzutu rożnego zdobył z bliska głową Przemysław Stąporski. Mecz nie mógł się lepiej ułożyć dla gości, których obserwowali prezes tarnobrzeskiego klubu Wacław Salamucha i dyrektor Andrzej Borowy. A przemeblowany Sokół wydawał się mocno oszołomiony. Ale do czasu. Od 20 minuty miejscowi zaczęli stwarzać coraz groźniejsze akcje i po strzale Grzegorza Woźniaka Damian Żmuda musiał ratować sytuację ładną interwencją, wybijając piłkę na róg. Publika, wśród której wiadomo było, że zabraknie kibiców z Tarnobrzega, bo stosowną informację o niewpuszczeniu ich wysłali wcześniej działacze z Niska, jęknęła z zawodem. A za chwilę groźną kontrę przeprowadzili goście i tylko ofiarna interwencja Marcina Drabika zapobiegła bramce, którą mógł zdobyć wychodzący na czystą pozycję Marcin Stępień. Ten ostatni miał jeszcze lepszą okazję za moment, ale po jego strzale piłka, po palcach Łukasza Pliszki, musnęła poprzeczkę i wyszła na róg. Jeśli dodać do tego, że obok bramki główkował jeszcze Michał Kozłowski, to w okazjach na gole zdecydowanie przodowała Siarka.
Po przerwie niżanie rzucili się do odrabiania strat, ale byli nieskuteczni. Obok bramki w dobrej sytuacji główkował Piotr Kaczmarczyk, pokonać Zmudy nie potrafił także Krystian Tabaka. A że niewykorzystane sytuacje się mszczą, to w 60 minucie było już 0:2. Pliszka fatalnie wybił piłkę sprzed pola karnego, przejął ją Paweł Krzemiński i spokojnie umieścił w siatce. A powinno być jeszcze lepiej dla przyjezdnych, ale... pechowo wypalił w słupek Stąporski. W końcówce niżanie nie wierzyli już, że mogą cokolwiek zdziałać, a na dodatek "swojaka" zaliczył Dawid Krasoń.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie