Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Stal zasłużyła na pochwałę w meczu z Wisłą (zdjęcia)

Z Płocka Arkadiusz Kielar
Abel Salami (z piłką, obok Mateusz Żytko) zdobył drugiego gola dla Stali w meczu w Płocku.
Abel Salami (z piłką, obok Mateusz Żytko) zdobył drugiego gola dla Stali w meczu w Płocku. M. Radzimowski
Piłkarze pierwszoligowej Stali Stalowa Wola zasłużyli na pochwały, remisując z Wisłą w Płocku.

Rywale nie wykorzystali rzutu karnego, a nasz zespół stracił drugiego gola w 89 minucie.

- Bardzo chciałem wygrać wreszcie w Płocku. Nie udało mi się to od dwudziestu lat jako trenerowi - mówił po meczu z Wisłą trener Stali, Władysław Łach. Naszym piłkarzom, by spełnić marzenia swojego szkoleniowca, zabrakło zaledwie kilku minut. Ale za swoją postawę, ambicję, walkę i styl zasłużyli wreszcie na pochwały.
Dla trenera Lacha był to wyjątkowy mecz także z innego powodu. Rok temu we wrześniu zadebiutował w roli szkoleniowca "Stalówki" właśnie w meczu w Płocku, wtedy nasza drużyna przegrała aż 1:4, Tym razem było znacznie lepiej, a zawodnicy gości mówili o niedosycie...

Z "JEDENASTKI" W SŁUPEK

Wiok ławki rezerwowych przyjezdnych był przygnębiający. Z powodu kontuzji do Płocka - nasz zespól na mecz wyruszył już dzień wcześniej - nie pojechali Jonasz Jeżewski, Jakub Ławecki, nie wyleczył się jeszcze Jacek Maciorowski, za kartki pauzował Longinus Uwakwe. A Kamil Karcz także jeszcze nie do końca jest zdrowy i na ławce usiadł tylko po to, by "robić frekwencje". Trener Łach do dyspozycji miał więc tylko rezerwowego bramkarza Stanisława Wierzgacza, nie najlepiej spisującego się do tej pory Piotra Adamczyka oraz juniora Piotra Gilara...

"Stalowcy" mimo, że wszystko sprzysięgło się przeciwko nim, niepowodzeniom powiedzieli jednak wreszcie dość. Widać to było od pierwszych minut, gdy nasi grali odważnie i z determinacją, co ważniejsze, agresywnie kryli rywali i przejmowali sporo piłek. Trener Łach dał pograć Arturowi Szlęzakowi na jego optymalnej pozycji, w środku pola, na prawej pomocy ustawił Tomasza Walata, na lewej Krzysztofa Trelę i naprawdę wyglądało to nieźle.

A gdyby Walatowi nie zabrakło zimnej krwi w pierwszych minutach, gdy po dobrym podaniu Szlęzaka wypalił z pola karnego obok bramki, mogło być naprawdę super. Dlatego tym większy był żal w stalowowolskim obozie, że sędzia w 32 minucie podyktował rzut karny dla miejscowych, po faulu Tadeusza Krawca na Łukaszu Grzeszczyku. Na szczęście Adrian Mierzejewski z "jedenastki" wypalił w... słupek, to jego drugi karny zmarnowany w tym sezonie.

KAMIL, BRAT RAFAŁA

Piłkarze Wisły podłamali się nie wykorzystanym rzutem karnym, Stal kontratakowała, a do przerwy utrzymał się wynik bezbramkowy. Na drugą połowę zdenerwowany trener zespołu z Płocka, Mirosław Jabłoński, zdecydował się dokonać dwóch zmian. Na boisku pojawił się Kamil Gęśla, wychowanek Stali, który odszedł z naszej drużyny przed obecnym sezon oraz Ireneusz Kowalski. I oni dwaj "zrobili" bramkę od razu po wejściu na boisko, nosa miał Jabłoński. Kamil ładnie podciągnął prawym skrzydłem i podał w pole karne do Kowalskiego, a ten idealnie zacentrował na głowę Mierzejewskiego i zrobiło się 1:0.

W tym momencie wydawało się, że Wisła, prowadząc, będzie spokojnie kontrolować sytuacje. Ale wreszcie odezwał się "stalowski" charakter. Nasi nie spasowali, po ładnej akcji z udziałem Piotra Adamczyka i Abela Salamiego oraz błędzie zagubionego Czarnogórca Żarko Belady, wyrównał Krzysztof Trela, który pokonał Roberta Gubca, zastępującego kontuzjowanego Artura Melona, ładnym, technicznym strzałem. To był szok dla garstki płockich kibiców, dla których właśnie ich klub planuje od 2010 roku efektowną przebudowę stadionu za 61 milionów złotych.

I wielka radość dla setki fanów "Stalówki". A w 83 minucie miejscowi widzowie przeklinali już na czym świat stoi. Po błędzie z kolei Gubca, który wyszedł za daleko do piłki, Salami skierował futbolówkę do pustej siatki - ta odbiła się jeszcze od słupka i mimo rozpaczliwej interwencji Roberta Chwastka przekroczyła linię bramkową. Sensacja wisiała w powietrzu, choć gości krzywdził sędzia, nie wiadomo za co pokazując dwie żółte i w konsekwencji czerwoną kartkę Jaromirowi Wieprzęciowi. Tą drugą już w samej końcówce, za rzekomą grę na czas, choć ta należała się prędzej Tomaszowi Walatowi. Szkoda, że w 89 minucie jednak jeden punkt miejscowym uratował 19-letni Kamil Majkowski, który nie zmarnował sytuacji "oko w oko" z Wietechą. Majkowski, brat byłego gracza Stali, Rafała.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie