Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mecz w Katowicach mógł skończyć się tragicznie

Piotr Szpak
Kilkaset takich rolek poleciało w naszą stronę podczas meczu w Katowicach - mówi Mariusz Złotka z Gorzyc.
Kilkaset takich rolek poleciało w naszą stronę podczas meczu w Katowicach - mówi Mariusz Złotka z Gorzyc. M. Radzimowski
- W szpitalu lekarka, która opatrywała mi spuchnięte oko, powiedziała, że gdybym dostał trzy centymetry niżej, to mogłoby się to dla mnie skończyć tragedią.

Na szczęście żyję i już się nie mogę doczekać kolejnego meczu - mówi Mariusz Złotek, piłkarski arbiter z Gorzyc.

O skandalu w Katowicach mówiła w ostatnim tygodniu cała Polska. Mariusz Złotek z Gorzyc był ofiarą podczas niedzielnego meczu pierwszej ligi, w którym zmierzyły się z sobą drużyny Górniczych Klubów Sportowych z Katowic i Jastrzębia.

STRACIŁ PRZYTOMNOŚĆ

Przypomnijmy, że na początku drugiej połowy grupa pseudokibiców z Katowic rzuciła w stronę arbitrów prowadzących mecz olbrzymią ilość nierozwiniętych, zaklejonych rolek. Trafiły one w głowę kilka osób, w tym sędziego głównego Mariusza Złotka, który stracił przytomność. Na szczęście nie został trafiony w puls, ale śmierć była blisko. Poznajmy wersję wydarzeń, które rozegrały się w Katowicach, a o których nie wie nikt.

- Pisało się i mówiło tylko o mnie, a przecież ja biegłem na ratunek w stronę Łukasza. On był w trudniejszej sytuacji niż ja - mówi Złotek.

Była 52 minuta meczu, katowiczanie prowadzili 1:0, arbitrzy - Mariusz Złotek z Gorzyc oraz jego asystenci Łukasz Klimek z Jeżowego i Tadeusz Gancarz ze Stalowej Woli - prowadzili mecz bardzo dobrze, ale chuliganom z Katowic to nie wystarczyło.

- Zobaczyłem, jak w stronę Łukasza leci olbrzymia ilość serpentyn, to było sekundy, widziałem, że w jego okolicach upadały także te nierozwinięte. Zacząłem biec w jego stronę, przez ułamki sekund pomyślałem, że jak do niego dobiegnę, to kibice przestaną rzucać, później przez myśl przeszło mi, bym odciągnął go na środek boiska - mówi Mariusz.

Ale gorzyczanin nie zdążył tego zrobić. Najpierw jego kolega, biegający z chorągiewką, padł jak długi, trafiony jedną z serpentyn. Po chwili, niczym rażony piorunem, padł Złotek.

- Straciłem przytomność, ocknąłem się po jakiejś chwili. Pamiętam, że strasznie bolała mnie głowa. Całą czwórką - z sędzią technicznym, którym był Gerard Żurawski z Mielca - poszliśmy do szatni - mówi Mariusz.

STARCIA Z POLICJĄ

Chuligani przedarli się na boisko, doszło do bitwy z policją, w stronę chuliganerii skierowano strumienie wody z armatek. Widząc, co się dzieje, delegat Polskiego Związku Piłki Nożnej podjął decyzję o przerwaniu meczu. Niektórzy twierdzili, że trafienie w głowę najpierw jednego, później drugiego sędziego było przypadkowe.

- Przypadek? Nie, to było celowe działanie. Serpentyny były zaklejone, dlaczego więc w takim stanie zostały rzucone na boisko, dlaczego wcześniej nikt ich nie odkleił? - zastanawia się Mariusz. Zresztą, dostał nimi także lekarz, który opatrywał mnie na boisku - dodaje.

Katowicki skandal odbił się szerokim echem nie tylko w naszym kraju, ale i poza granicami. Ale w niższych klasach rozgrywkowych na meczach piłkarskich w naszym kraju jest jeszcze gorzej niż było w Katowicach.

BIJĄ I PLUJĄ

Sędziowanie staje się coraz bardziej niebezpiecznym zajęciem. W niższych klasach rozgrywkowych zaczynają dziać się dantejskie sceny. Sam Złotek był kilka razy w opałach. Przed dwoma laty, gdy schodził do szatni po meczu klasy A Wisanu Skopanie z LZS Kotowa Wola, zaatakowała go grupa chuliganów, porwali mu koszulę, chcieli go bić. Mariusz zdołał uciec do szatni.

O tym, co dzieje się na meczach, opowiada jeden z naszych sędziów: - Gospodarze przegrali, dwóch ich piłkarzy "wyrzuciłem" z boiska, pokazując im czerwone kartki. Powinienem pokazać osiem czerwonych, ale mógłbym stamtąd żywy nie wyjechać. Kiedy schodziłem do szatni, twarz miałem mokrą od śliny. Pluli na mnie, ze strachu nie liczyłem nawet kopniaków, które dostałem. Zadzwoniłem na policję, dopiero wtedy mogłem spokojnie pojechać do domu. Dlaczego nie opisałem tego w sprawozdaniu? Bo i tak dostaliby małą karę albo żadnej - opowiada nam arbiter z Tarnobrzega.
DZIKI ZACHÓD

Dobrze zapowiadającym się arbitrem był Michał Złotek z Tarnobrzega (zbieżność nazwisk z Mariuszem Złotkiem przypadkowa). Były piłkarz Siarki nie bał się pokazywać czerwonych kartek i przerywać spotkań w klasie B. Był odważny, ale pewnego dnia powiedział sobie - stop! - Nie pozwolę, by grupa oszołomów deptała moją godność - mówi. Zakończył przygodę z gwizdkiem. Takich jak on było wielu.

Nie odszedł jeszcze z sędziowania Mariusz Koper, nauczyciel z podtarnobrzeskiego Chmielowa. Przed kilkoma laty nie bał się opisać sprawę związaną z pobiciem go po meczu w Wydrzy. Był zdany sam na siebie, nikt go nie bronił, a działacze miejscowego klubu, zamiast go bronić, jeszcze go szarpali.

Przed miesiącem został pobity sędzia meczu klasy B w Nowinach. Podobno dokonał tego jeden z chuliganów z Wydrzy. Co więcej, piłkarze z Wydrzy domagali się zbadania arbitra na zawartość alkoholu, twierdząc, że prowadził mecz po pijanemu. Policja przebadała go. Był trzeźwy. Komisja dyscypliny, działająca przy stalowowolskim podokręgu piłkarskim, nałożyła na klub z Wydrzy 1000 złotych kary za bezpodstawne pomówienie arbitra.

BĘDĄ WYKLUCZAĆ

Ciekawie dzieje się w tej rundzie w Hadykówce, arbitrzy nie mają tam łatwego życia, i to nie z winy gospodarzy. Najpierw podczas meczu Ceramiki Hadykówka z Łęgiem Kopcie na boisko wbiegli kibice drużyny gości i uderzyli arbitra. Przed dwoma tygodniami znów przerwano mecz w Hadykówce, gdzie piłkarz po otrzymaniu czerwonej kartki poszedł do szatni przebrać się, wrócił i… opluł sędziego.

Ciekawostkę stanowi fakt, że w najbliższą niedzielę do Hadykówki pojedzie sędziować… Mariusz Złotek.

- Wiemy, że nadeszła już pora bardziej drastycznego działania. Postanowiliśmy, że teraz będziemy już wykluczać z rozgrywek drużyny z klubów, w których dochodzi do bandyckich ekscesów - mówi sekretarz komisji dyscypliny stalowowolskiego podokręgu piłkarskiego Zygmunt Magoń.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie