"Siarkowcy" do meczu ze Stalą Sanok przystąpili z olbrzymią wolą zwycięstwa. Ich determinacja musiała budzić szacunek, grali bardzo dobrze. Jedynym mankamentem była skuteczność, a raczej jej brak.
STRZELEC (NIE)WYBOROWY
Zanim Tomasz Walat zdobył pierwszego, jakże ważnego gola, zmarnował dwie idealne sytuacje, po przerwie zresztą zaprzepaścił kolejne dwie. Ale Walat szukał piłki, był aktywny, zresztą jak większość graczy gospodarzy. Wszystkich przebił jednak Marek Mrzygłód. Popełnił on kilka irytujących błędów, ale harował na boisku, grał w obronie, w pomocy i w ataku. Klasą błysnął także Nigeryjczyk Infanyj Nwachukwu, który gola nie strzelił, ale odebrał piłkarzom z Sanoka dużo zdrowia. Nigeryjczyk nie poddał się nawet wtedy, kiedy przez jednego w rywali został w ferworze walki kopnięty w... twarz. Kolejną dobrą partię rozegrał Damian Sałek.
- Mamy w Tarnobrzegu dobre boisko i doping kibiców. Jesteśmy w coraz wyższej formie, powinno być dobrze także w kolejnych spotkaniach. Kto wie, może w końcowym rozrachunku wyprzedzimy w tabeli nawet sanoczan - mówił wychowanek "Stalówki".
TRENER Z KLASĄ
Cichym bohaterem był szkoleniowiec Siarki, Jarosław Zając. Przekonał on do siebie w Tarnobrzegu wszystkich. Ten skromny, otwarty i znający się na piłce człowiek nie boi się dokonywać roszad w składzie, widać, że był dobrym piłkarzem i teraz jest dobrym trenerem, także mistrzem taktyki. Cztery tygodnie temu podczas wymęczonego przez "Siarkowców" zwycięstwa 1:0 nad Pogonią Leżajsk, mówił: - Czas pracuje dla nas. Najwyższa forma ma przyjść na mecze z Sanokiem i Polonią Przemyśl. Wtedy będziemy grać efektownie - deklarował.
I okazało się, że miał rację. Tarnobrzescy piłkarze są w formie, grają widowiskowo, ale żeby od nadmiaru komplementów nie rozbolała ich głowa muszą wiedzieć, że teraz każdy następny mecz, już do końca sezonu będzie dla nich trudniejszy. Ale i na to trener Zając jest przygotowany.
MAJĄ NÓŻ NA GARDLE
Zupełnie odmienne nastroje panowały w Nisku. Sokół przegrał na własnym boisku z Rzemieślnikiem Pilzno 1:2 i znowu wpadł w "dołek". A wydawało się, że niżanie są "na fali", wcześniej wygrali ze Strumykiem Malawa i JKS Jarosław.
- Nasz zespół zagrał trochę słabszy mecz - mówi Stanisław Smender, kierownik Sokoła. - Ale też trzeba przyznać, że Rzemieślnik to naprawdę dobra drużyna, to nie są jakieś patałachy. Może gdybyśmy przy prowadzeniu 1:0 zdobyli drugiego gola, to już nie oddalibyśmy wygranej, ale stało się inaczej. Nasza sytuacja w walce o utrzymanie jest trudna, mamy nóż na gardle. Ale jest jeszcze siedem kolejek i 21 punktów do zdobycia. Trzeba walczyć do końca.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?