Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Stal Mielec o krok od sensacji

Piotr Szpak
Szczypiorniści mieleckiej Stali byli bliscy sprawienia olbrzymiej niespodzianki i pokonania mistrzów Polski z Płocka.
Szczypiorniści mieleckiej Stali byli bliscy sprawienia olbrzymiej niespodzianki i pokonania mistrzów Polski z Płocka. M. Radzimowski
Po spotkaniu z Wisłą Płock szczypiorniści mieleckiej Stali nie mogli uwierzyć, że przegrali "wygrany" praktycznie mecz.

Piłkarze ręczni mistrza Polski mogli, ba, nawet powinni przegrać w Mielcu. Ale "Nafciarze" wygrali, bowiem w ostatnich minutach mieli silniejsze nerwy od miejscowych. Jednak mimo porażki, mieleckim szczypiornistom należą się wielkie słowa pochwały.

Szczęście było blisko, ba, nawet bardzo blisko. Nadzieje kibiców na pokonanie mistrzów Polski prysły jednak niczym bańka mydlana, w ostatnich minutach spotkania.

OGŁUSZAJĄCY DOPING

Na początku spotkania ogłuszający doping mieleckich fanów zrobił swoje. Pod nieobecność kontuzjowanego Michała Przybylskiego grą mielczan kierował Adam Babicz, a Tomasz Mochowski, silnymi mierzonymi rzutami trafiał z najtrudniejszych nawet pozycji. Płocczanie, wśród których byli między innymi Rafał Kuptel, Zbigniew Kwiatkowski, Artur Niedzielski, wyglądali na zdezorientowanych. Wigoru naszej drużynie dodawały piękne interwencje bramkarza Bartłomieja Pawlaka. W 26 min. gospodarze prowadzili 14:10 i kibice zacierali już ręce. Tymczasem końcówka pierwszej połowy została przez nasz zespół "przespana" i z przewagi nie zostało nic.

ODROBILI STRATY

Początek drugiej połowy należał do gości, którzy co rusz trafiali do bramki naszego zespołu, uzyskując trzybramkową przewagę - 18:15. Kibice zwątpili, ale nie zwątpili nasi zawodnicy, którzy zaczęli mozolnie obrabiać straty. Na 15 minut przed końcem meczu, po trafieniu Mochockiego mielczanie znów odzyskali prowadzenie 21:20, a następnie Łukasz Janyst dwukrotnie pokonał bramkarza Wisły, swoje trafienie dorzucił jeszcze Marcin Basiak. W hali zapanowała euforia, ale goście się nie poddali. Na pięć minut przed końcem meczu Stal prowadziła jeszcze 26:24, a na dodatek dwuminutowe kary otrzymali Zbigniew Kwiatkowski i Rafał Kupte. Wtedy jednak rozpoczął się koszmar gospodarzy. Dwukrotnie Łukasz Janyst w sytuacji sam na sam z bramkarzem Wisły zawodzi. Po trafieniu Tomasza Palucha był remis 26:26, a później katem "Stalowców" okazał się Artur Niedzielski, dwukrotnie trafiając do bramki miejscowych.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie