Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Szok po morderstwie w Mielcu

Magdalena Małodzińska
68-letni mężczyzna na razie przebywa w mieleckim areszcie. Jest przesłuchiwany przez policję i prokuraturę.
68-letni mężczyzna na razie przebywa w mieleckim areszcie. Jest przesłuchiwany przez policję i prokuraturę. archiwum policji
Dramat w Mielcu. 68 - letni mężczyzna zabił swoją 42 - letnią konkubinę. Mieszkańcy nie mogą w to uwierzyć.

Mieszkańcy bloku przy ulicy Drzewieckiego w Mielcu są w szoku, nadal nie mogą uwierzyć w to, co się stało. - To był spokojny, uczciwy człowiek. Owszem, kiedyś miał problemy z alkoholem, ale ostatnio prawie w ogóle nie pił. Zawsze miły, można było z nim pogadać...- mówi najbliższa sąsiadka mężczyzny.

Do morderstwa doszło we wtorek. Zawiadomienie o prawdopodobnym popełnieniu zabójstwa zostało zgłoszone dopiero w piątek. Kiedy policjanci weszli do mieszkania, mężczyzna był pijany, kobieta leżała na podłodze z raną głowy. 68 - latek od razu przyznał się do popełnienia zabójstwa. Między parą doszło najprawdopodobniej do sprzeczki, po czym mężczyzna uderzył kobietę w głowę kluczem francuskim. Ta zmarła na miejscu. - Nie wiemy jeszcze, skąd w pokoju znalazło się takie narzędzie. Trwają wyjaśnienia, czy mężczyzna planował zbrodnię - mówi Wiesław Kluk, rzecznik prasowy mieleckiej policji.

Jak dodaje, mężczyzna od chwili popełnienia zabójstwa aż do piątku, czyli przez cztery dni, "nic nie robił" z ciałem, nie zatarł też żadnych śladów. - W momencie naszego wejścia do mieszkania mężczyzna pił.

Nikt nic nie słyszał

Mieszkańcom bloku tym trudniej uwierzyć w zabójstwo "zza ściany", gdyż, jak mówią, mężczyzna od tragicznego wtorku był często widziany na terenie osiedla. - Rozmawiałam z nim w tych dniach, był taki sam jak zawsze. Nawet żartował. - przypomina sobie jedna z mieszkanek.

Najbliższa sąsiadka mężczyzny nie pamięta nawet, żeby w ubiegły wtorek z mieszkania obok słychać było podniesiony głos, nie mówiąc już o awanturze. - Nie działo się nic niepokojącego, widziałam, że jak zwykle wyszedł do sklepu, potem na spacer. Kto by pomyślał, że za ścianą rozgrywa się taki dramat - mówi nadal nie dowierzając. Jednak długa nieobecność konkubiny nie dawała sąsiadom spokoju.

Jak informuje Kluk, dopiero w piątek mieszkańcy bloków zgłosili na policji zawiadomienie, iż doszło najprawdopodobniej do zabójstwa.
To był spokojny człowiek...

Jak udało nam się dowiedzieć, mężczyzna zajmował mieszkanie przy ulicy Drzewieckiego od ponad 25 lat. Obecnie jest emerytem, wiele lat pracował w Wytwórni Sprzętu Komunikacyjnego w Mielcu. Był kawalerem, nie miał dzieci. Prowadził raczej spokojne życie, jak mówią sąsiedzi, czasem zdarzało mu się zajrzeć do kieliszka, ale to nie było pijaństwo.

42 - letnia kobieta wprowadziła się do mieszkania mężczyzny zimą tego roku. Jak mówią sąsiedzi, nie dała się do tego czasu wystarczająco poznać, wiedzą jednak, że także miała problemy z alkoholem. - Rzadko wychodził z nią z mieszkania. Często widziałam go samego wędrującego między blokami na osiedlu. To był taki jego codzienny rytuał - mówi jeden z mieszkańców bloku.

Najbliżsi sąsiedzi nie wierzą, iż było to morderstwo z premedytacją. - Staram sobie to jakoś racjonalnie wytłumaczyć. - mówi sąsiadka mężczyzny - sądzę, że on po prostu nie wiedział, co robi. Zdrowo myślący człowiek nie popełniłby takiej zbrodni.
Działanie w stanie niepoczytalności raczej wyklucza rzecznik Kluk. - Z tego co wiemy, ten człowiek nigdy wcześniej nie leczył się psychiatrycznie. Oczywiście, będzie też wystawiona w tej sprawie opinia biegłego psychiatry, na razie jednak więcej zebranych przez nas informacji wskazuje na to, iż był to czyn świadomy.- twierdzi Kluk.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie