Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Oszustka!

/MB/
Mariuszowi Zającowi trudno uwierzyć, że ktoś oszukuje ludzi, wykorzystując jego krzywdę.
Mariuszowi Zającowi trudno uwierzyć, że ktoś oszukuje ludzi, wykorzystując jego krzywdę. archiwum
Nastolatka puka do drzwi i twierdzi, że zbiera pieniądze dla Mariusza Zająca, chorego na dystrofię mięśniową.
Nastolatka puka do drzwi i twierdzi, że zbiera pieniądze dla Mariusza Zająca, chorego na dystrofię mięśniową. archiwum

Nastolatka puka do drzwi i twierdzi, że zbiera pieniądze dla Mariusza Zająca, chorego na dystrofię mięśniową.
(fot. archiwum)

Po Mielcu krąży nastolatka. Twierdzi, że zbiera pieniądze dla Mariusza Zająca z Chrząstowa, chorego na dystrofię mięśniową. Jednak on i jego rodzina nic o tym nie wiedzą. Obawiają się, że to oszustka. Już nie pierwszy raz ktoś chce zarobić na dobrych sercach mielczan, kosztem czyjegoś nieszczęścia.

- Kilka dni temu zapukała do moich drzwi nastolatka. Powiedziała, że zbiera pieniądze dla Mariusza Zająca. Znam go, kilka razy czytałam o nim między innymi w waszej gazecie, ale nie słyszałam, żeby była prowadzona akcja zbierania pieniędzy dla niego. W pierwszej chwili nie przyszło mi do głowy, że ktoś chce zarobić na krzywdzie tego nieszczęśliwego chłopaka, ale to całkiem możliwe. Wiem od rodziców Mariusza, że nikogo nie prosili o zbiórkę pieniędzy - mówi mieszkanka Mielca.

Rzeczywiście, rodzice Mariusza Zająca twierdzą, że nikt nie zgłaszał im akcji zbierania pieniędzy w domach. Sami także nikogo nie prosili o pomoc. - Wiemy, że jakaś dziewczyna zbiera pieniądze dla Mariusza, powiedział nam o tym rehabilitant syna. My nie mamy z nią nic wspólnego - mówi Helena Zając, mama chorego.

Nie pierwszy raz ktoś chce zarobić w Mielcu na nieszczęściu innych. Taka sytuacja spotkała rodzinę Patryka Tabora z Mielca. Trzy lata temu w całym mieście zbierano pieniądze na jego operację we Francji. Patryk jest chory na dystrofię torsyjną.

- Rodzinny dom jednej z moich znajomych, która aktywnie włączyła się w tę akcję, odwiedziły trzy dziewczyny. Miały plakat z prośbą o pomoc dla Patryka. Mama mojej koleżanki dała im 10 zł. Gdy się o tym dowiedziałam, powiadomiłam Straż Miejską. Dziewczyny zatrzymano - opowiada Anna Tabor, mama Patryka. Nastolatki przyznały się, że zbierają pieniądze od kilku dni. Miały zeszyt, w który wpisywali się darczyńcy. Codziennie pozbywały się zapisanych kartek. W chwili zatrzymania miały przy sobie 100 zł.

- Ile pieniędzy zebrały, nigdy się nie dowiedzieliśmy - dodaje Anna Tabor.

- To okropne, że ktoś chce zarobić na naszej krzywdzie. Ja nie mam na rehabilitację, na chleb, a ktoś oszukuje - żali się Helena Zając.

- Te dziewczyny powinny przyjść do nas i zobaczyć, czyje nieszczęście wykorzystały - dodaje mama Patryka.

Kobiety radzą, żeby datki na chore dzieci wpłacać tylko na konto bankowe, to najbezpieczniejszy sposób. - Nie dajmy pieniędzy ludziom pukającym do drzwi, czy spotkanym na ulicy - ostrzega Anna Tabor.

PIENIĄDZE DO ORGANIZACJI

Wiesław Kluk, rzecznik prasowy Komendy Powiatowej Policji w Mielcu: - W tym roku nie mieliśmy zgłoszenia o tego typu sytuacjach. Ludzie, którzy chcą zarobić na dobrym sercu innych zdarzają się jednak często. W dzisiejszych czasach trudno mówić o zaufaniu do innych. Najbezpieczniej wpłacać pieniądze tym organizacjom, które zajmują się pomocą, takim jak PCK czy "Caritas".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie