Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ugoda za trzy pensje

/AD/

Były kierownik Gminnego Zakładu Gospodarki Komunalnej w Radomyślu Wielkim Franciszek Turczyn już do pracy nie wróci. Ze swoim pracodawcą, Urzędem Gminy, procesował się z powodu, jego zdaniem, nieprawnego zwolnienia już prawie rok. W końcu, kiedy sąd zaproponował ugodę, przystał na to. Tłumaczy: - Bo nie chciałem się już z tym męczyć. Brakowało mi pieniędzy na adwokatów.

Franciszek Turczyn stracił pracę pod koniec grudnia 2002 roku. Burmistrz gminy Józef Rybiński tłumaczył wtedy, że kierownik niewłaściwie gospodaruje. Zwolniony był tymczasem przekonany, że za takim posunięciem stały przyczyny polityczne. Kiedy jesienią 2002 roku odbywały się wybory na stanowisko burmistrza, on poparł kontrkandydata Józefa Rybińskiego.

 


W październiku zeszłego roku burmistrz przyjął kierownika, ale tylko na kilka minut.


Kierownik odwołał się do sądu. Na wszystkich sądowych szczeblach, począwszy od pierwszej instancji, a skończywszy na Sądzie Najwyższym organ sprawiedliwości wydawał orzeczenie mówiące o nieprawnym zwolnieniu. Chodziło o formę zwolnienia. Burmistrz kierownika odwołał, nie dołączając do tego żadnych zarzutów. Sąd wyjaśniał, że kierownika można pozbawić pracy tylko przez wypowiedzenie z dokładnym przedstawieniem powodów. Nakazał więc przyjąć go do pracy.

W październiku zeszłego roku burmistrz przyjął kierownika, ale tylko na kilka minut. Gdy tylko kierownik podpisał umowę o pracę, natychmiast dostał do ręki drugi dokument - zwolnienie. Zwolnienie nie miało już takiej formy, jak przedtem. Burmistrz przedstawił w nim zarzuty.

Franciszek Turczyn ponownie więc odwołał się do sądu. W sądzie pierwszej instancji odbyło się kilka rozpraw. Wreszcie sąd zaproponował ugodę. Były kierownik mówi, że był już zmęczony całą sprawą. Wiedział, że jeśli nie da za wygraną, czeka go jeszcze wiele wizyt w sadzie. Postanowił przystać. W zamian za rezygnację ze swoich roszczeń dotyczących zwolnienia, gmina miała mu wypłacić kwotę równą trzem jego wcześniejszym miesięcznym wynagrodzeniom. - To miało być odszkodowanie dla mnie - wyjaśnia.

Burmistrz nazywa te pieniądze trochę inaczej: - To trzymiesięczna odprawa. Wyniosła około 9 tysięcy złotych.

Czy gminie takie rozwiązanie sprawy jest na rękę? Józef Rybiński: - To sąd zaproponował takie rozwiązanie. Co prawda obie strony początkowo zgłaszały różne warunki ugody, ale w końcu udało się osiągnąć kompromis.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie