Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rozmowa z aktorem MARKIEM KONDRATEM

Piotr PIOTROWSKI

Marek Kondrat, rocznik 1950, jest arystokratą wśród polskich aktorów. Stać go na przebieranie w rolach. W kinie debiutował jako jedenastolatek w "Historii żółtej ciżemki". W swoim dorobku najwyżej ceni sobie role w filmach: "Dniu świra" Marka Koterskiego i "Psach" Władysława Pasikowskiego. Jest żonaty, ma dwóch dorosłych synów.

* Kogo uważa pan za swojego mistrza?

- W zawodowych sprawach moim przewodnikiem był Gustaw Holoubek, który pomógł mi określić mój punkt widzenia na teatr. Zarówno jego osobowość, jak i to, co on mi pokazał i powiedział, ma dla mnie fundamentalne znaczenie, wykraczające daleko poza życie zawodowe. Obecnie swego rodzaju sztamę uczuciową trzymam z Markiem Koterskim (reżyser między innymi filmu "Dzień świra" z Markiem Kondratem - przyp. aut.), dzięki któremu przeżyłem rzeczy bliskie hekatomby.

* Wierzy pan w przeznaczenie?

- Bez wątpienia trudno wyjść z koleiny, która została wyrysowana w naszej drodze życiowej. Tą koleiną - z mojego punktu widzenia - jest jakiś gen, który dostaliśmy i który nakazuje nam być takim, a nie innym człowiekiem. To rodzaj patrzenia na świat, rodzaj wrażliwości, poczucia humoru, dystansu do świata i otaczających nas ludzi. Każdy z nas ma ten własny gen. To jest jak odcisk palca.

* A jakie jest miejsce Boga w pańskim życiu?

- Tu mam pewien kłopot, ale coraz częściej się z tego zwierzam, i to w różnych miejscach. Niedawno zwierzyłem się z tego pewnemu księdzu, a także człowiekowi, który diametralnie zmienił swój stosunek do Boga w związku z wydarzeniami z własnego życia. Pytałem ich, co to jest, że ja mam taki nadmiar wątpliwości. Usłyszałem: "Ale czym ty się przejmujesz? To oznacza, że Pan Bóg nie ma z tobą kłopotu. Będzie taki moment - czego ci nie życzę, że to odczujesz". Na razie drogę do Pana Boga utrudnia mi jego administracja na Ziemi. Właśnie z tym mam największy problem.

* Podziela pan pogląd: "jeśli nie zaniesiesz księdzu, zaniesiesz psychiatrze"?

- Tak, ale proszę też zauważyć, że bardzo często ja się w tę rolę wcielam sam. Dla wielu ludzi staję się obiektem pożądanych rozwiązań życiowych. Poprzez postaci, które gram, pełnię rolę pewnej misji człowieczej. Czyli tego wszystkiego, co kapłan powinien robić. Wbrew pozorom, to są bardzo pokrewne zawody, aczkolwiek w sztuce dyspensa jest większa, bo aktor nie ma granic i powinien być krytyczny wobec wszystkiego jak każdy artysta, który ogląda świat. Musi do niego podchodzić nie na kolanach.

* Wkrótce na ekrany kin wejdzie film "Trzeci", z pana znakomitą rolą. Wielu widzów festiwalu w Gdyni, oglądając ten film dopatrywało się w nim inspiracji "Nożem w wodzie" Romana Polańskiego...

- To raczej nie było zamierzone. Choć oczywiście pewne podobieństwa istnieją, jak na przykład troje bohaterów. Ale trzy osoby dramatu to przecież klasyk, do tego antyczny. "Nóż w wodzie" to piękny i mądry film, ale czy był inspiracją dla reżysera i scenarzysty "Trzeciego"? Naprawdę nie wiem. Tam akcja dzieje się na mazurskim jeziorze, tu rozpoczyna się na morzu. Morze zawsze miało dla mnie coś kojącego. Sam wykorzystałem je w swoim filmie "Prawo ojca", w którym po wszystkich tragicznych wydarzeniach wyjechałem z filmową córką nad Bałtyk po to, by zmyć z siebie cały brud tego świata. Jednak w "Trzecim" morze rozpoczyna opowiadanie, które wcale nie jest kojące. Widzimy parę ludzi niezbyt szczęśliwych, mimo tego, że żyją w świecie zbytku. Jacht to drogi przedmiot pożądania, nie tylko w Polsce, ale i na całym świecie. Do tego dobry samochód, jakaś firma. Wielu Polaków nie ma pojęcia, o czym ja w ogóle mówię. Ale oni, jak powiedziałem, nie są szczęśliwi. I tutaj doszukiwałbym się inspiracji w niezliczonej liczbie tytułów, na przykład "Pieniądze to nie wszystko" (śmiech).

* A co dla pana jest najistotniejsze w życiu?

- Zdecydowanie miłość, emocje, namiętności - z tego wszystko się bierze.

* Uważa się pan za smakosza życia?

- Nie sądzę, żebym tak bardzo umiał je smakować. W ogóle uważam, że mało kto z nas umie żyć. Ja staram się wyhamować. Próbuję poświęcać coraz więcej czasu samemu życiu. Poza tym postanowiłem zająć się winem i ono przynosi mi ukojenie.

* Jak to możliwe?

- A tak, że wina nie da się przyspieszyć. Ono przychodzi w tym momencie, w którym musi przyjść. Musi odczekać swoje, żeby nadawało się do picia. Dookoła wina jest spokój. Gdy pojedzie się do winnic, słychać tylko śpiew ptaków. Wino jest ciche i to widocznie jest mi potrzebne w życiu. Wino to krzew, który rośnie mniej więcej tyle, co człowiek. Najlepszy czas ma w środku swojego życia. Znów jak człowiek, kiedy jeszcze jest sprawny, a już ma możliwość oddalenia się od czasu minionego i życia w sposób twórczy. Potrafi poskładać pewne rzeczy, łatwiej mu o dystans. Tu też widzę paralelę z winem. Poza tym wino jest zdrowe, taktowne, a także pomaga człowiekowi rozmawiać. Wino nie ma w sobie agresji, a ja nie jestem ortodoksem, który potrafi żyć bez alkoholu. Wolę więc wino niż inne trunki. Poza wszystkim wino ma smak. Cały proces jego powstawania jest długi, a ludzie, którzy się nim zajmują, to są zazwyczaj czwarte, piąte pokolenia w długowiecznych rodach. Ta ciągłość to w istocie prawda o naszym życiu, której brakuje nam pod naszą szerokością geograficzną. Tak, jak wina. W związku z tym znalazłem sobie pasję i mam pewną ideę. W tej chwili jeżdżę po Europie i kupuję butelki, które są tanie, ażeby sprzedać je Polakom praktycznie za tę samą cenę. Żeby między mną a klientem nie było już nikogo, kto by tę cenę podwyższył. Ja na tym nie zarabiam, ale też mogę mówić o winie w odpowiedzialny sposób. Właśnie sprowadziłem pierwszy kontyngent z Włoch. To jest po 16 butelek zgromadzonych w dwóch liniach: win codziennych po 20 złotych i win troszkę bardziej wykwintnych po 40-50 złotych. Ludzie mogą je sobie skonfekcjonować sami, a ja te butelki będę im dostarczał do domu. Żeby nie musieli już chodzić do sklepów, które zawsze jakąś marżę przysuną.

* Czyli każdy będzie mógł kupić sobie wino od Marka Kondrata?

- Owszem.

* A w jaki sposób?

- Przez Internet. Założyłem już sobie stronę www.marekkondrat.pl

* Dobrze czuje się pan w roli biznesmena?

- Biznes to chyba za duże słowo. Wokół mamy poważnych biznesmenów, a ja do nich nie należę. Natomiast sam biznes podoba mi się z prostego powodu: jest wymierny. W sztuce jest to niemożliwe. Nie możemy jej określić do końca, ona nie ma swojego wymiaru. Jednym podoba się to, drugim - tamto. W biznesie zawsze podobać się musi to, co przynosi pożytek finansowy. I wtedy mamy sukces. Ale podoba mi się też praca. Ona jest konkretna - mówię to w odniesieniu do tego, co sam robię przez całe życie i w co do końca nie zawsze wierzę. Tu kłaniają się pewne ułomności mojego charakteru. Ja nie jestem bezgranicznie zżyty ze sztuką. I być może ona właśnie dlatego jest dla mnie taka szczodrobliwa.

* Czy to prawda, że mówi pan: "nie" serialom?

- Tak, mówię im nie, bo już je zrobiłem. Aktualnie nie mam potrzeby życiowej, żeby zarabiać w serialach.

* Czego szuka pan w kinie?

- Nie lubię filmów, które dzieją się w tak zwanym prawdziwym życiu. Instynktownie czuję, że widz też nie lubi oglądać na ekranie dnia codziennego. Ja chcę baśni w kinie. Chcę ludzi piękniejszych niż oni są naprawdę. I chcę zdarzeń ciekawszych od tych, które przytrafiają się w rzeczywistości. Dziś ludzie potrzebują duchowości. Dlatego myślę, że "Trzeci" to film z dobrym zapasem ducha i człowieczeństwa. Niezauważenie nasyciliśmy się wszystkim - mówię tu o wszelkich sprzętach i dobrach konsumpcyjnych. Bardzo łatwo się komunikujemy - przy pomocy maszyn. Natomiast z treścią tego przekazu jest już gorzej.

* Czy żonie udało się zarazić pana jogą?

- Nie. Jeszcze nie, aczkolwiek patrzę na nią z pewnym podziwem. I jestem coraz bliższy początkowi ćwiczeń. Jak uporam się ze swoją dziedziną, rozpędzę ją w jakiś sposób, to wtedy poszukam ciszy na parkiecie sali klubu jogi.

* Dziękuję za rozmowę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Rozmowa z aktorem MARKIEM KONDRATEM - Echo Dnia Świętokrzyskie

Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie