Mielecki Urząd Miejski chce szybko i sprawnie załatwiać sprawy petentów. Po to powstała sala operacyjna w budynku. Ale czy rzeczywiście się udaje? Jedna z mielczanek od grudnia stara się o dodatek mieszkaniowy. I nic. Prezydent Mielca Janusz Chodorowski po naszej interwencji obiecał pomoc.
Kobieta wie, że dochód w rodzinie ma wystarczająco niski, by uzyskać dodatek, ale napotyka przeszkody nie do przejścia. Kiedy przynosi jeden potrzebny dokument, okazuje się, że brakuje drugiego. I tak w kółko.
Mielczanka jest rozżalona, bo już ma swoje lata i trudno jej chodzić ciągle po urzędach. W styczniu i lutym miała jeszcze cierpliwość. - Bo mi obiecywali w Urzędzie Miasta, że jak przyniosę jeden brakujący dokument, to już w marcu dostanę dodatek. Byłam więc pewna, że wreszcie się to skończy - opowiada. Ale teraz jest już zupełnie zrezygnowana. Bo przyniosła i co się okazało? Że jedno z wcześniejszych zaświadczeń straciło ważność i trzeba jeszcze raz je załatwiać. A to na pewno potrwa do kwietnia.
- Gdyby ci urzędnicy wiedzieli od razu, czego ode mnie chcą i co jest potrzebne, ten dodatek miałabym już od kilku miesięcy, czyli na czynsz wydałabym o kilkaset złotych mniej - żali się kobieta.
Czy coś się wreszcie uda z tym zrobić? Kiedy zwróciliśmy się z problemem do prezydenta Mielca Janusza Chodorowskiego, zadeklarował, że osobiście pomoże: - Jeśli ta pani zgodzi się ujawnić, to usiądę i prześledzę całą tę sprawę, dlaczego to tak długo trwa.
Prezydent wątpi jednak, aby problem wynikał z niekompetencji i braku zainteresowania ze strony urzędników. - Ludzie czasami chcą coś szybciej załatwić, korzystnie dla siebie coś rozwiązać, a tego nie możemy zrobić, bo my też jesteśmy kontrolowani. Musimy ściśle trzymać się przepisów.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?