Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Na tysiąc lat zabrzmią nowe dzwony

Agata NIEBUDEK

Klasztoru miało nie być. Spustoszony, miał zniknąć z powierzchni ziemi. Tak chciał car. Dokładnie 11 czerwca 1819 roku ogłosił dekret kasacyjny. To miał być początek końca Zakonu Benedyktynów na Świętym Krzyżu. Stało się jednak inaczej. Tego samego dnia, tyle, że niespełna dwieście lat później - 11 czerwca 2006 roku klasztor świętować będzie swoje milenium.

Ojciec superior Bernard Briks kręci głową z niedowierzaniem. - Gdy planowaliśmy obchody jubileuszu na Świętym Krzyżu, długo zastanawialiśmy się, jaki wybrać dzień. W końcu wybór padł na niedzielę, 11 czerwca przyszłego roku - mówi. - Jakiś czas później zajrzałem do starych dokumentów. Czytam i myślę - to niemożliwe, bo tego samego dnia, tyle, że 1819 roku ukazał się dekret kasacyjny, na mocy którego Zakon Benedyktynów na Świętym Krzyżu przestał istnieć.

Ojciec Briks uśmiecha się i mówi, że to chyba jakiś kaprys historii. - Klasztoru na Świętym Krzyżu miało nie być. Tak chciał car. Wyburzony aż do fundamentów, miał zniknąć z powierzchni ziemi. A przecież jest, odzyskuje swój dawny blask. Teraz jest nasze pięć minut, które musimy wykorzystać - przekonuje.

Sześciu zakonników na Łysej Górze

Na Świętym Krzyżu cisza jak makiem zasiał. Na szczyt wjeżdżamy od Huty Szklanej - całą wieś przykryła śnieżna kopuła. Rozglądamy się, by nacieszyć oczy tą wszechogarniającą bielą. Na krętej, nieprzetartej jeszcze drodze prowadzącej na górę, czujemy się niczym w śnieżnym tunelu. Gałęzie drzew uginają się od białego puchu. Tu świat wygląda zupełnie inaczej. Daleko od zgiełku miasta, w miejscu, gdzie przed wiekami pogaństwo wymieszało się z chrześcijaństwem. W miejscu, do którego tysiąc lat temu przybyło sześciu benedyktynów, by właśnie tu, na szczycie góry zwanej Łyścem, założyć swój klasztor.

Dziś, gdy położone w sercu Gór Świętokrzyskich wzniesienie odwiedzają tysiące pielgrzymów, aż trudno sobie wyobrazić, że przed wiekami czczono tu pogańskie bóstwa. Łysiec był królestwem trzech bożków - Śwista, Pośwista i Pogody. Do dziś śladem obrzędów pogańskich na Łysej Górze jest fragment kamiennego wału, który opasał szczyt góry. Ale i tu zawitało chrześcijaństwo. Kiedy?

- Przekazy mówią, że w 1006 roku przybyli tu pierwsi benedyktyni, których za czasów Bolesława Chrobrego sprowadziła Dąbrówka -mówi ojciec Bernard Briks. O tę datę do dziś spierają się historycy - jedni twierdzą, że to wymysł zakonników, którzy opactwu na Świętym Krzyżu chcieli dodać trochę lat, inni bronią jej.

- Za tysiącletnią historią Świętego Krzyża stoją wielkie autorytety, takie jak choćby profesor Samsonowicz - mówi superior i prowadzi nas do krużganków do czarnego ołtarza, pod którym leży 82 opatów, 275 przeorów i ponad tysiąc zakonników. Na zabytkowej tablicy odnajdujemy sporną datę - 1006 rok. Jeszcze jeden dowód to tablica z 1806 roku, która też odwołuje się do wydarzeń sprzed tysiąca lat.

Oczywiście, jak tłumaczy ojciec Briks, w owym 1006 roku nie powstało jeszcze opactwo, bowiem mnichów było zaledwie sześciu, a to zbyt mało, by zakładać klasztor.

- Pewnie mnisi mieszkali wówczas w jakiś drewnianych chałupach, ale przecież byli i działali. A więc to nadchodzące milenium to jubileusz tysiąclecia życia monastycznego na Świętym Krzyżu - tłumaczy ojciec superior.

Obraz, który odwraca się za nami

Klasztor na Świętym Krzyżu kryje w sobie wiele tajemnic. W jakimkolwiek staniesz miejscu, zewsząd wyziera historia. Frapująca, niezwykła, nie do końca odkryta. Ojciec Bernard Briks prowadzi nas krętymi korytarzami, mamy ten przywilej, że zaglądamy do miejsc, do których przygodny pielgrzym zazwyczaj nie ma dostępu.

- Jesteśmy otwarci - zastrzega się superior i pokazuje nam fragment korytarza, który kiedyś był skarbcem. Nikt o nim nie wiedział, ale podczas przenosin biblioteki z jednej z ksiąg wypadł plan i trzej młodzi mnisi skwapliwie z niego skorzystali. Bez trudu odnaleźli wejście do skarbca, wynieśli drogocenne monety i ślad po nich zaginął... Ale to już jest historia na zupełnie inną opowieść.

- Skarb jest w Austrii i ważne jest to, że znalazł się człowiek, który chce go odzyskać - dodaje ojciec Briks.

Zatrzymujemy się przy fragmencie odsłoniętego muru. To fragment kamiennej ściany ze starym romańskim oknem z pierwszego kościoła pod wezwaniem Świętej Trójcy, który został wzniesiony w XII wieku. Nie znamy ani jego bryły, ani planu, wiadomo jedynie, że był jednonawowy i zbudowany z kamienia. Natomiast zabudowania klasztorne, które zostały wzniesione od strony północnej kościoła, były drewniane. Oba budynki trawiły pożary, kolejne pokolenia mnichów przy wsparciu hojnych władców Polski - szczególnie Kazimierza Wielkiego, Władysława Jagiełły i Kazimierza Jagiellończyka - odbudowywały i rozbudowywały klasztor. To właśnie Kazimierz Jagiellończyk ufundował w XVII wieku murowane budynki klasztoru. Ale przyszedł rok 1777 i pożar zniszczył stary romański kościół. Przez kolejne lata odbudowywano go z wielkim mozołem.

Wchodzimy do kościoła. Chłodne, klasycystyczne wnętrze zmusza do zadumy i modlitwy. W siedmiu ołtarzach wiszą obrazy jednego z najzdolniejszych polskich malarzy przełomu XVIII i XIX wieku - Franciszka Smuglewicza. Olejne płótna w większości nawiązują do historii klasztoru na Świętym Krzyżu. Pielgrzymi zawsze zatrzymują się przy słynnym obrazie przedstawiającym anioła, którego ujrzał książę Emeryk. To właśnie anioł polecił młodemu władcy pozostawić relikwie na Łyścu.

- Obraz jest tak skomponowany, że patrząc na niego, mamy wrażenie, że postaci cały czas odwracają się w naszą stronę - tłumaczy ojciec Briks.

Relikwie jak całun

Relikwie Krzyża Świętego są największym skarbem świętokrzyskiego klasztoru. To do nich pielgrzymowali królowie, wielmoże, chłopi i mieszczanie. Przez setki lat, aż do momentu obrony klasztoru na Jasnej Górze, Święty Krzyż był najważniejszym polskim sanktuarium. Piękna legenda mówi, że ofiarodawcą relikwii był węgierski królewicz - Emeryk. Przed podróżą do Polski młodzieniec poprosił swojego ojca, króla Stefana, o błogosławieństwo. Władca na pożegnanie zawiesił mu na szyi oprawione w złoto relikwie Krzyża Świętego. Gdy Emeryk przybył na dwór Bolesława Chrobrego, wybrał się wraz z całym orszakiem na polowanie. Nagle wśród gęstwiny leśnej zauważył niezwykłej wielkości jelenia i popędził za nim. Uciekające zwierzę zaplątało się w leśnej gęstwinie, a uradowany książę napiął cięciwę łuku i wycelował. Nagle jeleń odwrócił łeb w stronę myśliwego i Emeryk ujrzał między jego rogami świetlisty krzyż.

Wstrzymał strzałę, a wtedy zwierzę znikło. Długie godziny młody władca nie mógł odnaleźć reszty kompanii, był już bliski rezygnacji, a wtedy ukazał mu się anioł, który obiecał pomoc.

Zaprowadził go do drewnianego klasztoru na szczycie góry i zalecił pozostawić mnichom to, co ma najcenniejszego. W modrzewiowej kapliczce Emeryk złożył relikwie Krzyża Świętego. Do dziś przechowywane są one w klasztorze.

Tyle piękna legenda. Ale jak było naprawdę? Nie wszystkie okoliczności związane z relikwiami udało się wyjaśnić historykom. Wiadomo, że pojawiły się one na Świętym Krzyżu między 1286 a 1311 rokiem. Tak jak to głosi świętokrzyski mit, przybyły one najprawdopodobniej z Węgier, nie wiadomo jednak w jakich okolicznościach. Najpewniej ofiarował je opactwu książę Władysław Łokietek, ale w jaki sposób wszedł w ich posiadanie - o to historycy wciąż się spierają.

- Relikwie, tak jak całun turyński, to najcenniejsza pamiątka po męce Jezusa Chrystusa. To nie są, jak to mówią niekiedy przewodnicy, drzazgi z drzewa krzyża, lecz pięć dużych cząstek - tłumaczy ojciec Bernard Briks. Przypomina, że zakonnikom nie wolno otwierać relikwiarza. Przed 2000 rokiem po raz pierwszy dokonano konserwacji relikwii. - Relikwiarz otwierał biskup Marian Zimałek, a fachowym okiem oglądał je profesor Kurpik - ten sam, który zajmuje się konserwacją obrazu Matki Boskiej Częstochowskiej. Ocenił on, że cząstki drzewa są w dobrym stanie, jest na nich tylko lekki meszek, który nie stanowi żadnego zagrożenia. Profesor nasączył jedynie relikwie środkiem grzybobójczym. Według badacza, pochodzą one z drzewa iglastego, najprawdopodobniej czarnej sosny, która rośnie w okolicach Jerozolimy - relacjonuje superior.

Święty Krzyż szykuje się do wielkiego jubileuszu 1000-lecia. Główne uroczystości milenijne zaplanowano na czerwiec przyszłego roku, ale poprzedzające ten moment miesiące będą obfitować w ważne wydarzenia. Oblaci planują ufundowanie dla relikwii Krzyża Świętego nowego relikwiarza.

- Nie wiemy jeszcze jak on będzie wyglądał, ale naszym zamierzeniem jest, by był wystawiony na ołtarzu tak, jak obraz Matki Boskiej Częstochowskiej - zapowiada ojciec Briks.

W jubileuszowym roku ze szczytu góry mają zabrzmieć dwa nowe dzwony - pierwszy z nich o wadze siedmiuset kilogramów będzie nosił imię świętego Benedykta, drugi - pięćsetkilogramowy - świętego Eugeniusza de Mazenod - założyciela Zakonu Oblatów. Oba dzwony mają kosztować 62 tysiące zł. W akcję zbierania pieniędzy na ich budowę bardzo zaangażował się Andrzej "Piasek" Piaseczny. Także nasza redakcja pragnie włączyć się w to wyjątkowe dzieło - niech po nas, Polakach początku nowego tysiąclecia pozostanie taki właśnie ślad.

Z pogrążonej w półmroku Kaplicy Oleśnickich schodzimy do krypty grobowej, w której złożone są między innymi zwłoki księcia Jeremiego Wiśniowieckiego - słynnego pogromcy Kozaków. Czytamy krótka sentencję: " Kim ty jesteś, tym ja byłem. Kim ja jestem, tym na pewno będziesz..." I z dźwiękiem tych słów w uszach opuszczamy klasztor. Tym razem postanawiamy zejść z góry dawną ścieżką, którą wędrowali pielgrzymi. Nazwano ją Drogą Królewską, ponieważ właśnie tędy wędrowali władcy naszego kraju. Stąpamy po tych samych śladach, którymi niegdyś szedł Władysław Jagiełło. U podnóża góry spotykamy zastygłego w kamieniu pielgrzyma świętokrzyskiego. Tak ukarały go niebiosa za pychę i zuchwalstwo. Ale ponoć każdego roku posuwa się o jedno ziarenko piasku i kiedyś w końcu dojdzie na szczyt.

Przy pisaniu artykułu pomocne mi były - opracowanie "Klasztor na Świętym Krzyżu w polskiej kulturze narodowej" pod redakcją księdza Daniela Olszewskiego i Ryszarda Gryzy oraz "Legendy Świętokrzyskie" Jerzego Stankiewicza

Kilka bardzo ważnych dat

* 1006 rok - początek życia monastycznego na Łyśccu. Przybywają tu, sprowadzeni przez Dąbrówkę, benedyktyni. Jan Długosz podaje ten rok jako datę fundacji klasztoru, w rzeczywistości jednak opactwo na Świętym Krzyżu powstało później.
- lata między 1124 a 1132 rokiem - w tym okresie nastąpiła rzeczywista fundacja Zakonu Benedyktynów na Świętym Krzyżu. Do dziś nie udało się jednak ustalić konkretnej daty. Według historyków, założycielem opactwa był Bolesław Krzywousty.
- 1260 rok - najazdy wojsk tatarskich i ruskich pustoszą klasztor na Świętym Krzyżu.
- lata między 1286 a 1311 rokiem - sprowadzenie do klasztoru relikwii pięciu cząstek z Drzewa Krzyża Świętego. Najprawdopodobniej przybyły one na Święty Krzyż z Węgier, nie wiadomo jednak w jakich okolicznościach. Najpewniej jednak ofiarował je opactwu książę Władysław Łokietek.
- XV wiek - Rozkwit opactwa za czasów rządów królów - Władysława Jagiełły i Kazimierza Jagiellończyka.
- 1819 rok - dekret kasacyjny klasztoru Benedyktynów na Świętym Krzyżu. Zakon przestaje istnieć, ale ostatni zakonnicy mieszkają w nim jeszcze przez kilka lat. Relikwie zostają przeniesione do kościoła parafialnego w Nowej Słupi. Klasztor ulega wielkiej dewastacji.
- 1852-863 -w pomieszczeniach nieistniejącego już klasztoru benedyktyńskiego na Świętym Krzyżu powstaje dom dla księży demerytów (czyli skazanych na pokutę).
- 1861-1863 rok - Święty Krzyż staje się miejscem patriotycznych manifestacji, w czasie Powstania Styczniowego w budynkach klasztoru stacjonuje Marian Langiewicz.
- 1884 rok - władze carskie urządzają na Świętym Krzyżu więzienie, które istnieje aż do wybuchu I wojny światowej. Przetrzymywani są tu więźniowie polityczni i kryminalni. Władze odrodzonego państwa polskiego decydują, że w budynkach poklasztornych znów będzie funkcjonować więzienie.
- 1918 rok - Benedyktyni powracają na Święty Krzyż, ale po trzech latach definitywnie opuszczają opactwo. Przejmuje je Kuria Sandomierska.
- 1936 rok - część pomieszczeń klasztornych zajmuje Zakon Misjonarzy Oblatów Najświętszej Marii Panny. Po II wojnie światowej oblaci, o których mówi się, że ukochali ruiny, podejmują się wielkiego dzieła odbudowy klasztoru.
- 1941-1942 - Niemcy urządzają na Świętym Krzyżu obóz dla jeńców radzieckich, ginie w nim około 6000 osób.
- lipiec 1957 rok - na Święty Krzyż przybywa prymas Polski - kardynał Stefan Wyszyński, który otrzymuje cząstkę Relikwii Drzewa Krzyża Świętego.
- 2006 rok - wielki jubileusz życia monastycznego na Świętym Krzyżu.

Razem kupmy dzwony na tysiąclecie

W jubileuszowym roku ze Świętego Krzyża mają zabrzmieć dwa nowe dzwony . W akcję zbierania pieniędzy na ich budowę bardzo zaangażowała się także nasza redakcja. Drodzy Czytelnicy! Włączmy się w to wyjątkowe dzieło - niech po nas, Polakach początku nowego tysiąclecia, pozostanie taki właśnie ślad. Ślad w miejscu będącym kolebką cywilizacji w naszym regionie. Ojcowie oblaci założyli specjalne konto, na które można wpłacać pieniądze na zakup dzwonu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Na tysiąc lat zabrzmią nowe dzwony - Echo Dnia Świętokrzyskie

Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie