- Dzień dobry, jestem Sandra Mueller. Jestem inwestorem z Monachium w Bawarii. Szukam możliwości inwestycji oraz partnerów do naszych projektów w okręgu rzeszowskim... - usłyszeli w słuchawce urzędnicy w Mielcu, Stalowej Woli, Nisku i Tarnobrzegu. Mieli problem, bo dzwoniąca osoba mówiła po niemiecku. Jak sobie urzędnicy poradzili z tym fantem?
Postanowiliśmy sprawdzić, jak urzędnicy naszych magistratów mówią po niemiecku. W rolę inwestorki z Niemiec wcieliła się absolwentka germanistyki.
- Guten Morgen, Gruess Gott, ich heisse Sandra Mueller und bin ein Investor aus Muenchen, Bayern. Wir suchen Investitionsmoeglichkeiten und Partner fuer unsere Projekte...(czyli: Dzień dobry, Sandra Mueller. Jestem inwestorem z Monachium w Bawarii. Szukam możliwości inwestycji oraz partnerów do naszych projektów... ) - usłyszeli w słuchawce w języku niemieckim urzędnicy w Mielcu, Stalowej Woli, Nisku i Tarnobrzegu.
- Reakcje urzędników były różne - mówi Katarzyna Matraszek, absolwentka filologii germańskiej w Uniwersytecie Marii Curie - Skłodowskiej w Lublinie, a obecnie doktorantka Albert-Ludwigs-Universitaet we Freiburgu. - Dla większości rozmówców mój telefon dużym zaskoczeniem. Zdziwiła mnie postawa pracowników Urzędu Miasta w Mielcu. Kiedy stwierdziłam, że nie mówię po polsku, urzędnik z rozbawieniem odpowiedział po polsku: "Ja nie mówić po niemiecku".
Po polsku mówiła także pani, która odebrała telefon w Nisku. Trochę lepiej było w Stalowej Woli, łamanym niemieckim "Niemkę" poproszono o pozostawienie adresu poczty internetowej, po czym przekierowano pod kolejny numer. - Wskazana osoba miała odpowiedzieć ma moje pytania dotyczące inwestycji, ale również bardzo słabo mówiła po niemiecku - mówi germanistka.
W Urzędzie Miasta w Mielcu telefonicznie odsyłano ją kilkukrotnie. W końcu udało się połączyć z osobą, która miała więcej chęci do udzielenia informacji, lecz też kiepsko mówiła po niemiecku.
- Najlepiej pod względem znajomości języka niemieckiego spisali się pracownicy Urzędu Miasta w Tarnobrzegu - podsumowuje Katarzyna Matraszek. - Choć nie używali zdań złożonych, poprawnych gramatycznie, moglibyśmy się już dogadać. Był to jedyny urząd, który chciał skontaktować nas z Tarnobrzeską Strefą Ekonomiczną. Podsumowując, władze Mielca powinny wysłać pracowników nie tylko na kursy językowe, ale i obsługi petenta.
Co na to urzędnicy?
- W ważnych sprawach, czyli na wyjazdy i spotkania z niemieckimi partnerami zatrudniamy profesjonalnego tłumacza - wyjaśnia Bartosz Kopyto, rzecznik prasowy Urzędu Miasta w Stalowej Woli. - Wiem, że pracownicy uczestniczyli w kursach języka angielskiego i sądzę, że w tym języku poradziliby sobie lepiej. Język niemiecki nie jest językiem światowym, ale faktycznie, w urzędzie nie ma osoby płynnie mówiącej po niemiecku.
Faktycznie, w stalowowolskim magistracie zaproponowano naszej "inwestorce" rozmowę po angielsku.
- Nie mamy osoby, która mówi perfekcyjnie po niemiecku - mówi Józef Witek, kierownik Biura Promocji i Informacji Urzędu Miasta w Mielcu. - Potrzeba rozmowy w tym języku pojawia się dwa lub trzy razy w roku, podobnie, jak w przypadku języka portugalskiego, angielskiego, francuskiego, czy ukraińskiego. W rozmowach oficjalnych lub wizytach wykorzystujemy oczywiście profesjonalnych tłumaczy. Mamy pracownika, który biegle mówi po francusku i pomaga w załatwianiu bieżących spraw w tym języku.
Fragment jednej z rozmów:
Sandra Mueller - mówi po niemiecku: - Chciałabym porozmawiać z kimś od inwestycji.
Urzędnik, odpowiada po polsku: - Nie ma pracownika odpowiedzialnego za inwestycje, będzie trzynastego marca.
Sandra: - Co to znaczy "trzynastego marca"?
Urzędnik: - Tak, tak. Trzynastego marca.
Sandra: - Co to znaczy "trzynastego marca"?
Urzędnik: - Tak, tak. Trzynastego marca.
Sandra: - To już dziękuję za pomoc.
Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?