- Ludzie od dawna pytają mnie, kiedy w mieście ruszy budownictwo - alarmowała na ostatniej sesji w Nowej Dębie radna Maria Mroczek. Wszystko wskazuje na to, że nieprędko. O teren pod budowę bloku w mieście stara się prywatny inwestor i miejscowa spółdzielnia mieszkaniowa. Końca sporu między inwestorami nie widać.
Dyskusja na temat potrzeby budowy wielorodzinnego budownictwa mieszkaniowego w Nowej Dębie zdominowała ostatnią sesję Rady Miasta. Problem wydaje się tym poważniejszy, że ostatni blok mieszkalny w Nowej Dębie wybudowano w latach 90-tych.
- Potrzeba budowy bloków wielorodzinnych jest ogromna - tłumaczy Józef Czekalski, burmistrz Nowej Dęby. - W kolejce do mieszkań socjalnych stoi ponad 30 osób. Lista podań nierozpatrzonych jest znacznie dłuższa.
Wydawało się, że błysnęło światło w tunelu, kiedy lokalne władze w planie zagospodarowania przestrzennego przeznaczyły pod budowę bloku działkę w pobliżu ulicy Krasickiego. Ziemią zainteresował się Paweł Grzęda, przedsiębiorca, reprezentujący firmę Begg.
- Złożyłem podanie z propozycją kupna lub długoletniej dzierżawy terenu - mówi inwestor. - Okazało się, że w tym samym czasie o teren wystąpiła Nowodębska Spółdzielnia Mieszkaniowa. Radni zdecydowali, że w drodze bezprzetargowej przekażą teren spółdzielni, której prezesem jest Andrzej Chejzdral, przewodniczący Rady Miasta.
Paweł Grzęda nie zgodził się z decyzją radnych i zaskarżył ich uchwałę do Sądu Administracyjnego w Rzeszowie. Sąd, po rozpoznaniu sprawy, nakazał wstrzymanie realizacji uchwały, do czasu wydania ostatecznej decyzji.
Sprawa przyszłości ponad 30-arowej działki w pobliżu ulicy Krasickiego wróciła na sesję Rady Miasta. Radni unieważnili pierwszą uchwałę, zaskarżoną przez Pawła Grzędę. Przegłosowali jednak drugą, która dotyczy tej samej sprawy. Ich decyzję poprzedziła ostra dyskusja.
- Podczas prac komisji sugerowałem, aby jej członkowie wstrzymali się przed ponownym opiniowaniem nowej uchwały do czasu wydania ostatecznej decyzji przez Sąd Administracyjny - przypomniał radny Wojciech Serafin, przewodniczący Komisji Gospodarki Przestrzennej i Infrastruktury. - Mam opinię radcy prawnego, z której wynika, że opinia sądu jest wiążąca. Dlatego wstrzymuję się od głosowania.
Innego zdania był Andrzej Chejzdral, który jako prezes Nowodębskiej Spółdzielni Mieszkaniowej nie brał udziału w głosowaniu. - Odczytuję te działania tylko w jeden sposób - mówił przewodniczący Chejzdral. - Chodzi chyba o to, aby nic się nie działo, a mieszkańcy nadal narzekali na brak lokali.
Uczestniczący w sesji Paweł Grzęda po raz kolejny nie zgadza się z decyzją radnych.
- Złożyłem już w Urzędzie Miasta wezwanie do usunięcia naruszenia moich interesów, z którym radni muszą zapoznać się na najbliższej sesji - dodaje inwestor. Ma zamiar ponownie zaskarżyć uchwałę do Sądu Administracyjnego.
- Chcę budować mieszkania, ale nie ma dla mnie ziemi. Nikt nigdy nie zapytał mnie, ile będą kosztowały moje lokale. Z góry założono, że spółdzielnia wybuduje taniej - dodaje Paweł Grzęda.
RADNI MIELI PRAWO
Józef Czekalski, burmistrz Nowej Dęby: - Radni przekazali teren w drodze bezprzetargowej, bo takie mieli prawo. W mieście brakuje tanich mieszkań, dlatego radni przekazali ziemię spółdzielni. Ta zapewniła, że kilka lokali zostanie przekazanych na potrzeby mieszkań komunalnych. W planie zagospodarowania przestrzennego zarezerwowaliśmy teren pod budownictwo wielomieszkaniowe i jednorodzinne w Osiedlu Północ. Tam też przygotowaliśmy teren dla pana Grzędy. Ziemia zostanie wystawiona na przetarg tuż po przekazaniu nam przez Tarnobrzeską Spółdzielnię Mieszkaniową.
Wyniki II tury wyborów samorządowych
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?